W drodze do miasta Houston rozmyślała o swojej rozmowie z Jean. Teraz już wiedziała, że jest zakochana w Taggercie. Nie może tego nikomu powiedzieć, że w Lee właściwie nigdy nie była zakochana, bo uznano by, że jest zmienna w uczuciach, a tak nie było. Roześmiała się głośno.
Ściągnęła lejce, żeby popędzić konie. Musiała się jeszcze umyć i przebrać. Później zacznie przygotowania na piątkowy wieczór. Uśmiechnęła się tajemniczo. Poprosi Leandera, żeby zaprosił Kane’a z Edanem do swego męskiego klubu, a narzeczonego o użyczenie domu na pożegnalne przyjęcie dla jej koleżanek. Takie małe zebranko, jakie miała Ellie przed ślubem. Jeśli tylko uda jej się namówić tego siłacza, którego widziała na afiszach na Coal Avenue, żeby zrobił, co zaplanowała.
Była tak pochłonięta swoimi rozmyślaniami, że straciła czujność i nie zauważyła samotnego jeźdźca ukrytego za drzewami.
Edan miał wyraźnie strapioną minę jadąc jej śladem do miasta.
12
Do ślubu pozostało już tylko kilka dni i Houston miała bardzo niewiele czasu na przygotowania. Kolacja u Kane’a w środę okazała się bardzo udana.
– Zerwałam dziś swoje zaręczyny z Johnem, panie Taggert – powiedziała nieśmiało Cordelia Farrell.
– To dobra wiadomość. – Kane zaśmiał się, schwycił ją za ramiona i serdecznie pocałował w usta. Cordelia była nieco zmieszana, ale zadowolona. – Stać cię na coś znacznie lepszego niż ten stary.
– Dziękuję panu bardzo.
Przez chwilę patrzył zdziwiony.
– Dlaczego wszyscy mówią do mnie „pan”?
– Dlatego, że pan nigdy nie zaproponował, żeby mówić „Kane” – odpowiedziała gładko Houston.
– Wszyscy możecie mówić mi Kane – powiedział cicho, lecz spojrzawszy na narzeczoną, dodał. – Z wyjątkiem ciebie, Houston. Tylko raz tak do mnie powiedziałaś i wtedy bardzo mi się to podobało.
Houston wiedziała, że wszyscy rozumieją tę aluzję, i umierała ze wstydu.
Sara Oakley schwyciła poduszkę i uderzyła Kane’a w głowę. Schwycił ją i wszyscy czekali z zapartym tchem na to, jak zareaguje.
– Czasami nie jesteś dżentelmenem, Kane – powiedziała odważnie Sara.
Ale Kane uśmiechnął się do niej.
– Dżentelmen czy nie dżentelmen, ałe dobrze, że posłuchałaś mojej rady i kupiłaś sobie nową sukienkę. No dobra, Houston, możesz do mnie mówić Kane.
– W tej chwili wolałabym mówić pan Taggert – powiedziała z godnością i wszyscy się roześmieli.
Cały czwartek przeznaczony był na przygotowanie domu Kane’a do poniedziałkowego wesela; piątek i sobota również. Houston wielokrotnie wyjaśniała różnym osobom ich zadania i role podczas wesela. Najęto ludzi do przygotowywania i podawania jedzenia, do zbicia stołów na powietrzu i rozłożenia olbrzymich namiotów, zamówionych w Denver. W niedzielę trzydzieści osiem osób zajmowało się wyłącznie układaniem kwiatów.
Jean Taggert przysłała liścik, że Rafę przyjdzie, natomiast Ian marudzi, i czy może przynieść półmisek z jakimś daniem.
Houston czytała ten list w kuchni; przed nią leżało na stole mięso z dwóch krów, w kącie stał worek z ponad stu kilogramami ziemniaków. Pod mięsem znajdowały się trzy olbrzymie kręgi sera i trzysta pomarańczy. Houston miała nadzieję, że pomarańcze nie leżą na samym spodzie.
Cieszyła się, że Kane nie bierze udziału w tym całym zamieszaniu. Narzekał, że przez rozrywki Houston ma takie zaległości w pracy, że nigdy ich już nie nadrobi. Jeden raz tylko był z nim kłopot, kiedy Leander zaprosił go wraz z Edanem do swego klubu.
– Nie mam czasu na takie głupstwa! – krzyczał. – Czy ci ludzie nigdy nie pracują? Boję się, że i tak będę miał mało czasu po ślubie, jak mi się będzie baba pałętać pod nogami. – Przerwał i spojrzał na Houston. – No, może niedokładnie to chciałem powiedzieć.
Houston tylko patrzyła na niego.
– Dobrze – powiedział w końcu – ale nie rozumiem, dlaczego wy, dziewczyny, nie możecie mieć swojej herbatki u ciebie w domu. – Obrócił się na pięcie i wrócił do gabinetu. – Cholerne baby – mruknął.
– Cóż za wymagające zadanie nałożyła na ciebie Houston? – spytał Edan z uśmieszkiem.
– Mamy spędzić wieczór w jakimś klubie Westfielda, wyjść stąd przed siódmą i nie pokazywać się przed północą. Gdzie się podziały dawne dobre czasy, kiedy kobiety słuchały i szanowały mężów?
– Już pierwsza kobieta nie posłuchała pierwszego mężczyzny. Dawne dobre czasy to mit. Co Houston planuje na dzisiejszy wieczór?
– Jakąś nadzwyczajną herbatkę dla swoich przyjaciółek. Chcę, żebyś tu został i obserwował ją.
– Co?
– Nie podoba mi się, że będą tutaj same. Houston najęła służbę, ale przyjdą dopiero na wesele, a dzisiaj zostaje tu grono bezbronnych kobiet. Przygotowała na to przyjęcie jadalnię. Są tam takie drzwi, przykryte zasłoną, tą w malowane kwiaty…
– Chcesz, żebym się schował w szafie i szpiegował na damskiej herbatce?
– To dla ich dobra. Przecież płacę ci, do cholery, wystarczająco dużo, żebyś wykonał dla mnie drobną robotę.
– Drobną robotę? – głośno zdumiał się Edan.
Kilka godzin później Houston zauważyła sińca na jego prawym policzku.
– Co ci się stało? – spytała.
– Wpadłem na mur – odpowiedział krótko i odszedł.
O szóstej robotnicy zaczęli opuszczać dom, a za piętnaście siódma zaczęły się schodzić przyjaciółki Houston, przynosząc pięknie opakowane prezenty.
Kane, wciąż narzekając, że musi opuścić własny dom, wdrapał się na wóz i odjechał.
W sumie do domu Taggerta zeszło się jedenaście pań, w tym Blair. Ich prezenty umieszczono na osiemnastowiecznym stole w jadalni.
– Czy wszyscy poszli? – spytała Tia.
– Nareszcie – odpowiedziała Houston, zamykając za sobą podwójne drzwi. – Zabieramy się do dzieła?
Edan siedział w schowku, na niewygodnym krześle, z butelką whisky w ręku. Cholerny Kane, pomyślał znowu i zastanawiał się, czy sędziowie uniewinniliby go za zamordowanie człowieka, który zmusił go do spędzenia całego wieczoru na obserwowaniu grona pań pijących herbatę.
Pił whisky i patrzył na nie przez jedwabną zasłonę w drzwiach. Panna Emily, drobna, starsza pani, uderzyła pięścią w stół.
– Rozpoczynam trzecie doroczne zebranie Stowarzyszenia Sióstr.
Edan przycisnął butelkę do ust, ale nie pił.
Panna Emily kontynuowała:
– Najpierw wysłuchamy sprawozdania Houston z osady przy kopalni.
Edan nawet nie drgnął, gdy wstała i dokładnie opisała niesprawiedliwości występujące w osadzie. Widział, jak rozwoziła jarzyny po osiedlu, ale teraz mówiła o strajkach i związkach zawodowych. Zabijano tu ludzi za znacznie łagodniejsze wypowiedzi.
Nina Westfield zaczęła opowiadać o założeniu magazynu, z którego panie w tajemnicy mogłyby dostarczać towary żonom górników.
Edan postawił butelkę z whisky na podłodze i nachylił się do przodu.
Mówiono o Jakubie Fentonie – o tym, jak wszyscy się go boją i co by zrobił, gdyby się dowiedział, że pomagają górnikom.
– Mogę porozmawiać z Jean Taggert – powiedziała Houston. – Z jakichś powodów Fenton boi się wszystkich Taggertów. Dostali pozwolenie przyjścia na wesele.
– I Jean przyjeżdża do sklepów w Chandler – przypomniała panna Emily. – Wiem, że twój Kane – zwróciła się do Houston – pracował u Fentonów, ale tu chodzi jeszcze o coś innego. Myślałam, że może ty wiesz.
– Nic. Kane się wścieka na dźwięk nazwiska Fentona, ale nie sądzę, żeby Marc coś wiedział.
– Nie wie – powiedziała Leora Vaughn. – Marc tylko wydaje pieniądze, ale nie interesuje go, skąd się je bierze.
– Porozmawiam z Jean – powtórzyła Houston. – Nie chciałabym, żeby się komuś coś przydarzyło.
– Może i mnie się uda dostać do osady – wtrąciła Blair. – Spróbuję się czegoś dowiedzieć.
– Są jeszcze jakieś sprawy? – spytała panna Emily.
Edan usadowił się wygodniej. Stowarzyszenie Sióstr, pomyślał. Te kobiety, o doskonałych manierach, poubierane w koronki, brały udział w walce.
Reszta zebrania poświęcona była sprawom dobroczynnym, pomocy dla sierot i chorych, problemom, którymi damy powinny się zajmować. Gdy zebranie się skończyło, wziął butelkę z whisky i poczuł, że nareszcie może odetchnąć.
– Może coś na odświeżenie? – spytała ze śmiechem Meredith Lechner i otworzyła duże pudło opakowane na żółto, z którego wyjęła butelkę domowego wina. – Mama przysyła to na pamiątkę zebrań, kiedy ona była dziewczyną. Tacie powiemy, że obrabowano piwnicę.
Edan sądził, że nic go już nie zadziwi, ale rozdziawił gębę z wrażenia, gdy każda z pań dostała po butelce. Houston wyjęła kieliszki z kredensu.
– Za noc poślubną! – powiedziała Emily, unosząc kieliszek. – Za wszystkie noce, poprzedzone ślubem lub nie!
Panie ze śmiechem opróżniły kieliszki i zabrały się do oglądania prezentów.
– Mój pierwszy! – powiedziała Nina Westfield. – Miałyśmy z mamą duże problemy, żeby to kupić w Denver. A po południu Lee o mało w to nie zajrzał.
Houston otworzyła niebieskie pudełko i wyjęła coś przezroczystego, czarnego, z szeroką koronką.
Zauważył, że była to damska bielizna, ale na pewno nieodpowiednia dla damy. Z niedowierzaniem patrzył, jak panie popijały wino i chichocząc rozwijały dalsze prezenty. Były wśród nich dwie pary czerwonych pantofli na wysokich obcasach, jeszcze więcej przezroczystej bielizny i jakieś obrazki, które sobie pokazywały, zataczając się ze śmiechu. Odstawiono krzesła i rozpoczęły się tańce.
Panna Emily usiadła przy pianinie, którego Edan przedtem nie zauważył; zaczęła bębnić. Dziewczyny tańczyły – podnosiły wysoko spódnice i machały nogami.
– To jest kankan – zawołała Nina, z trudem łapiąc oddech. – Udało nam się z mamą uciec przed tatą i Lee, kiedy byliśmy w Paryżu. Wtedy to zobaczyłyśmy.
– Próbujemy jeszcze raz? – spytała Houston i po chwili osiem dziewcząt machało wysoko podrzuconymi spódnicami w rytm melodii, którą Emily wygrywała na pianinie.
– Odpoczywamy! – zawołała Sara Oakley. – Przyniosłam wam do poczytania poezje.
"Dama" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dama". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dama" друзьям в соцсетях.