Houston odetchnęła z ulgą. Z wrażenia zaczęła drżeć. Nie spędzi reszty życia na szydełkowaniu, ale będzie dzielić los z tym mężczyzną, tak innym od wszystkich, których znała.
– Po niedzielnym obiedzie większość par idzie do Parku Fentona pospacerować, porozmawiać, razem spędzić czas. Może chciałbyś pójść ze mną?
– Muszę… – zaczął. – Jeżeli chcesz, żeby ludzie widzieli cię ze mną po rodzinnym obiedzie, to chętnie.
Wzięła go pod ramię.
– Po prostu obserwuj mnie. Nie mów z pełnymi ustami, nie krzycz na nikogo, a przede wszystkim, nie przeklinaj.
– Masz małe wymagania – powiedział ponuro.
– Udawaj, że od tego obiadu zależy zakup bloku mieszkalnego od Vanderbilta. Może dzięki temu będziesz pamiętał o dobrych manierach.
Kane patrzył zdumiony.
– A, przypomniałaś mi coś. Muszę… – Popatrzył na nią. – Wiesz, może bym posiedział w parku. Już nie pamiętam, kiedy zrobiłem sobie cały dzień wolny.
Podczas obiadu chyba dobrze się bawił. Opal skakała koło niego, a Duncan radził się go w różnych sprawach. Houston obserwowała ich. Spodziewali się potwora, a znaleźli całkiem sympatycznego człowieka.
Blair przez cały posiłek była milcząca, ale Houston cieszyła się, że wreszcie poznała ją z Kane’em.
Gdy wychodzili, Kane powiedział:
– Twoja siostra jest zupełnie inna niż ty.
Spytała, co to znaczy, ale nie chciał wyjaśnić.
W parku przedstawiła go zaprzyjaźnionym parom narzeczonych i nareszcie nie martwił się tym, ile ma pracy, tylko się odprężył.
Poszli do kawiarenki naprzeciwko parku i Kane postawił wszystkim piwo korzenne i napoje gazowane.
Pod koniec dnia Houston wróciła do domu rozanielona. Nie miała pojęcia, że potrafi być taki czarujący.
– Nigdy nie miałem czasu na takie rzeczy. Zawsze uważałem, że to strata czasu, ale było miło. Myślisz, że dobrze się zachowywałem wobec twoich znajomych? Nie jak chłopak stajenny?
– Zupełnie nie.
– Jeździsz na koniu?
– Tak – odpowiedziała.
– Przyjadę po ciebie rano i wybierzemy się na przejażdżkę. Pasuje?
– Bardzo.
Bez dalszych słów wsadził ręce do kieszeni i gwiżdżąc odszedł spod domu Chandlerów.
11
Kane pojawił się w poniedziałek o piątej rano, nim ktokolwiek wstał. Gdy tylko Houston usłyszała jakieś poruszenie na dole, wiedziała od razu, kto to może być. Jeszcze nikt tak szybko jak ona nie ubrał się w amazonkę.
– Trochę czasu ci to zajęło – powiedział, prowadząc ją do dwóch koni z jukami przy siodłach. – Jedzenie – wyjaśnił.
Kilka godzin później, gdy jechała za Kane’em pod górę, była bardzo zadowolona, że umie jeździć. Pojechali na zachód, minęli posiadłość Taggerta i dalej, przez wzgórza, wspinali się na podnóże Gór Skalistych. Kane przedzierał się przez jodły i świerki, aż wreszcie zatrzymał konia. Oczom ich ukazał się widok, który zapierał dech w piersiach.
– Jak znalazłeś to miejsce? – szepnęła.
– Kiedy ty się bawisz, jeździsz na rowerze i pijesz herbatę z jakimś towarzystwem, ja przyjeżdżam tutaj. – Zsiadając z konia wskazał głową do tyłu. – Mam tam u góry chatkę, ale to trudna droga. Nie dla dam.
Houston sama zsiadła z konia, a on zaczął wypakowywać jedzenie.
Usiedli na ziemi, jedli i rozmawiali.
– Jak zarobiłeś pieniądze? – spytała.
– Kiedy Fenton mnie wyrzucił, pojechałem do Kalifornii. Pam dała mi 500 dolarów, za które kupiłem zużytą kopalnię. Udało mi się wyskrobać z niej jeszcze złota za dwa tysiące dolarów i za to kupiłem ziemię w San Francisco. Dwa dni później sprzedałem ją za półtorej ceny. Dokupiłem jeszcze ziemię, sprzedałem, kupiłem fabryczkę gwoździ, sprzedałem, kupiłem małą linię kolejową. No, i tak dalej.
– Czy wiesz, że Pamela Fenton jest teraz wdową? – spytała, jakby nie interesowała jej poprzednia odpowiedź.
– Od kiedy?
– Jej mąż umarł chyba kilka miesięcy temu.
Kane patrzył na nią przez dłuższą chwilę, jakby ją widział po raz pierwszy.
– Śmieszne, jak się to czasem wszystko układa, nie?
– Co masz na myśli?
– Gdybym cię nie zaprosił do swojego domu, twoja siostra nie poszłaby z Westfieldem i teraz ty byś za niego wychodziła.
Wstrzymała oddech.
– A gdybyś ty wiedział, że Pamela jest wolna, nie zaprosiłbyś mnie do siebie. Panie Taggert, może pan w każdej chwili zerwać nasze zaręczyny. Jeśli wolałby pan…
– Znów zaczynasz to samo? – Wstał. – Może by tak nareszcie spróbować czegoś innego?
Houston odetchnęła z ulgą.
– Myślałam, że może…
Kane odwrócił się i złapał ją za ramiona.
– Nieszczęsna kobieto, zamknij się, proszę – powiedział i pocałował ją.
Houston posłuchała.
We wtorek wcześnie rano Willie poinformował Houston, że panna Lavinia LaRue spotka się z nią przy estradzie w Parku Fentona o dziewiątej rano.
Houston zauważyła tam krzykliwie ubraną kobietę, niską, ciemnowłosą, z wydatnym biustem. Ciekawe, ile z tego to wywatowanie, pomyślała Houston.
– Dzień dobry, panno LaRue. Miło z pani strony, że zechciała się pani ze mną tak wcześnie spotkać.
– Dla mnie to późno. Jeszcze nie poszłam spać. Więc to z panią Kane się żeni. Mówiłam mu, że może sobie kupić damę, jak będzie chciał.
Houston zmierzyła ją lodowatym spojrzeniem.
– No, dobra – powiedziała Lavinia. – Chyba nie spodziewała się pani jakichś uścisków? W końcu zabiera mi pani źródło dochodu.
– Czy tylko tym jest dla pani pan Taggert?
– Jest dobrym kochankiem, jeśli o to idzie, ale prawdę mówiąc, przeraża mnie. Nigdy nie wiem, czego chce. Raz się zachowuje, jakby mnie nie mógł znieść, a potem znowu ciągle nie ma dość.
Houston czuła to samo, ale nic nie powiedziała.
– Po co pani chciała się ze mną zobaczyć?
– Myślałam, że może coś mi pani o nim powie. Znam go tak krótko.
– To znaczy, co lubi w łóżku?
– Nie! Na pewno nie. – Nie mogła myśleć o Kanie i innej kobiecie razem. – Chodzi mi o to, jaki on jest jako człowiek.
Lavinia odeszła kawałek i odwróciła się plecami.
– Kiedyś przyszło mi coś do głowy, ale wiem, że to jest głupie.
– Co to było?
– Przeważnie zachowuje się tak, jakby go nic nie obchodziło, ale kiedyś zobaczył przez okno tego swojego przyjaciela, Edana, idącego z kobietą i zapytał, czy go lubię. Znaczy jego, Kane’a. Nie czekał, aż odpowiem, i wyszedł, ale pomyślałam wtedy, że tego człowieka nigdy nikt nie kochał. To na pewno nieprawda, bo z takimi pieniędzmi musi mieć pełno kobiet, które się w nim kochają.
– A pani go kocha? Nie jego pieniądze, tylko jego. Gdyby nie miał pieniędzy?
– Gdyby nie miał pieniędzy, to bym się nawet do niego nie zbliżyła. Mówiłam już, że mnie przeraża.
Houston wyjęła z portfela czek.
– Prezes banku wydał instrukcję, że może pani zrealizować ten czek, ale dopiero po okazaniu biletu kolejowego do innego stanu.
Lavinia wzięła czek.
– Biorę, bo chcę opuścić to nieciekawe miasteczko. Ale za żadne pieniądze nie można by mnie kupić, gdybym nie chciała wyjechać.
– Oczywiście, że nie. Jeszcze raz dziękuję, panno LaRue.
We wtorek po południu, kiedy Houston była już zmęczona ciągłym organizowaniem wesela, wpadli do niej Leora Vaughn i jej narzeczony, Jim Michaelson, na tandemie. Zapytali, czy namówiłaby Kane’a na wynajęcie drugiego roweru i wspólne pojeżdżenie po parku.
Houston przebrała się w tureckie pantalony, które dostała w prezencie od Blair, i pojechała z przyjaciółmi na ramie roweru do Kane’a.
– Cholerny Gould! – usłyszeli jego krzyki poprzez otwarte okno.
– Spytam go – powiedziała Houston.
– Myślisz, że nie będzie miał nic przeciwko temu, żebyśmy weszli do domu? – zapytała Leora, ciekawie patrząc na drzwi wejściowe.
– Myślę, że się ucieszy.
Houston nigdy nie była pewna, jak ją Kane powita, ale tym razem wydawał się zadowolony. Trochę się wahał co do roweru, bp nigdy przedtem nie jeździł, lecz opanował tę sztukę w kilka minut i namawiał Jima na ściganie się.
Późnym popołudniem, gdy oddali rowery, powiedział, że kupi fabrykę rowerów.
– Może nie zrobię na tym pieniędzy, ale czasem lubię hazard. Teraz na przykład kupiłem udziały spółki, która produkuje napój zwany Coca-Cola. Pewnie wszystko stracę. – Wzruszył ramionami. – Nie można zawsze wygrywać.
Wieczorem poszli razem do Sary Oakley na gotowanie ciągutek.
Kane był najstarszy w towarzystwie, ale wszystkie gry i atrakcje były dla niego nowością i bawił się najlepiej ze wszystkich. Wciąż go zdumiewało, że ci młodzi ludzie z towarzystwa akceptują go.
A nie był łatwy do zaakceptowania. Mówił, co myślał, nie tolerował cudzych poglądów, jeśli się z nimi nie zgadzał, i był agresywny. Powiedział Jimowi Michaelsonowi, że jest głupi, skoro zadowala się prowadzeniem ojcowskiego sklepu. Powinien go rozbudować i zacząć interesy z Denver, jeżeli chce pozostać w Chandler. Sarze Oakley powiedział, że powinna kupować sukienki razem z Houston, bo te, które nosi, nie są zbyt ładne. Poplamił ciągutkami zasłony pani Oakley, więc następnego dnia sprowadził dla niej z Denver dwadzieścia metrów jedwabnego aksamitu. Skrzywił koło w pożyczonym rowerze i przez dwadzieścia minut krzyczał na właściciela wypożyczalni, że ma wybrakowany sprzęt. Powiedział Cordelii Farrel, że stać ją na kogoś lepszego niż John Silverman, który szuka tylko opiekunki dla trójki swoich dzieci.
Houston miała ochotę zapaść się pod ziemię, kiedy Kane zaprosił wszystkich do siebie do domu na kolację w środę wieczór.
– Nie mam na dole mebli – powiedział – więc urządzimy to tak, jak niedawno zrobiła Houston: dywany, poduszki, świece i tak dalej.
Kiedy trzy dziewczyny zaczęły chichotać na widok zakłopotania na twarzy Houston, Kane spytał:
– Zapomniałem o czymś?
Wkrótce przekonała się, że z nim wszystko prowadziło do kłótni. On nazywał to dyskusją, ale były to słowne zapasy. We wtorek wieczorem poprosiła go, żeby obok niej podpisał trochę pustych karteczek, które włoży się do małych pudełek z tortem, wydawanych na weselu.
"Dama" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dama". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dama" друзьям в соцсетях.