– Och tak, panienka chce zrobić piknik w domu. Czy pan Taggert naprawdę wywrócił na ludzi cały stół z jedzeniem?
– Gdzieś to usłyszała?
– Wpadła tu Ellie, co pracuje u sąsiadów Mankinów.
– To całkowita nieprawda. A teraz idź do Williego, powiedz mu wszystko i daj mu tę kartkę dla pani Murchison. I pospiesz się, proszę. Potrzebuję pomocy przy ubieraniu. Niech powie pani Murchison, że będę zwlekać, jak długo się da, żeby dać jej trochę czasu na gotowanie.
Po wyjściu Susan zauważyła z przykrością, że plamy przeszły też na bieliznę, ale pocieszyła się, że może da się ją wygotować, i prędko zaczęła się rozbierać.
Wybrała sukienkę z cieniutkiego, jasnozielonego batystu z krótkimi bufkami, ze stanikiem z bawełnianej gipiury. Niestety, zapinana była z tyłu na trzydzieści sześć maleńkich zielonych guziczków. Na szczęście pokojówka wróciła i mogła pomóc Houston uporać się z nimi.
– Co słychać na dole?
– Nic, panienko – powiedziała Susan, zabierając się do guziczków. – Czy mam zobaczyć? Chyba drzwi do salonu są otwarte.
– Nie – odparła, ale zaczęła się denerwować.
Opal Gates była kobietą, którą łatwo było zranić. Houston wyobraziła sobie, że Kane używał ordynarnego języka, Opal zemdlała z wrażenia, a on jej nawet nie podniósł.
– Susan, nie ma nikogo w domu?
– Nie, panienko.
– Dobrze, to zejdę i zerknę przez szparę. Możesz mnie tam zapinać.
Houston i Susan zeszły na paluszkach ze schodów i zajrzały przez szparę w drzwiach.
Opal i Kane siedzieli obok siebie na sofie i patrzyli przez przeglądarkę.
– Nigdy tego osobiście nie widziałam, lecz słyszałam, że jest imponujące.
– Tyle lat mieszkałem w Nowym Jorku, ale nigdy o tym nie słyszałem. Może pani powtórzyć nazwę?
– Wodospad Niagara.
Kane odłożył przeglądarkę.
– Chciałaby pani tam pojechać i zobaczyć to, co?
– Oczywiście. Prawdę mówiąc, panie Taggert, podróżowanie zawsze było moim skrytym marzeniem. Chciałabym wynająć sobie własny wagon kolejowy i podróżować nim po całych Stanach.
Kane ujął jej ręce.
– Podaruję pani to marzenie, pani Chandler. Jaki kolor wagonu by pani chciała? To znaczy, wewnątrz. Lubi pani czerwony?
– Absolutnie nie mogłabym…
Kane nachylił się do niej.
– Mam wielką słabość do dam. A pani jest równie prawdziwą damą jak pani córka.
Przez moment zapanowała cisza i Susan, przerywając zapinanie, patrzyła przez ramię Houston.
– Różowy – powiedziała Opal. – Chciałabym wagon cały wykończony na różowo.
– Będzie go pani miała. Czy jeszcze coś pani chce?
– Proszę mówić do mnie Opal. Sądzę, że mój mąż, pan Gates, nie byłby zadowolony, gdyby ktoś zwracał się do mnie po nazwisku poprzedniego męża.
Houston wstrzymała oddech, żeby zobaczyć, jak Kane to przyjmie.
Trzymał właśnie rękę Opal i teraz ucałował ją serdecznie, zupełnie nie jak dżentelmen.
– Nic dziwnego, że masz taką córkę damę.
– Myślę, że panienki mama za niego wyjdzie, jak panienka nie będzie chciała – skomentowała Susan.
– Cicho, skończ zapinać te guziczki.
– Gotowe – odpowiedziała pokojówka i Houston weszła głównymi drzwiami do salonu.
– Mam nadzieję, że nie byłam za długo? – spytała słodko. – Miło pan spędził czas?
– Tak. – Roześmiał się. – Bardzo miło. Ale teraz muszę lecieć. Mam robotę.
– A czy mógłby mnie pan podwieźć do krawcowej? – poprosiła. – Muszę jej zostawić wykroje.
Zmarszczył się trochę, ale zgodził się, zwłaszcza że narzeczona obiecała mu, iż nie potrwa to dłużej niż piętnaście minut.
– Nie spodziewaj się mnie przed wieczorem – szepnęła do matki, całując ją w policzek.
– Jesteś w dobrych rękach, kochanie. – Opal uśmiechnęła się ciepło do Kane’a.
Gdy byli już w jej powoziku, Houston spytała.
– Dobrze gawędziło się wam z moją mamą?
– Masz dobrą matkę – odpowiedział. – Gdzie ta krawcowa, do której mamy jechać? Na pewno to tylko dziesięć minut?
– Piętnaście. Moja poprzednia suknia ślubna była szyta w Denver, ale teraz chcę uszyć identyczną tutaj.
– Identyczną? A, tak, na podwójny ślub. A kiedy to jest?
– W poniedziałek, dwudziestego. Mam nadzieję, że nie musisz tego dnia pracować i przyjdziesz.
Spojrzał z ukosa, a po chwili roześmiał się.
– Będę w dzień ślubu, jeżeli ty będziesz w noc poślubną.
Zaczerwieniła się i odwróciła głowę.
Kazała mu jechać Coal Road do Westfield Błock, długiego, piętrowego budynku ciągnącego się od Ulicy Drugiej do Ulicy Trzeciej, w którym na dole mieściły się sklepy, a na górze znajdowały się biura.
Kane uwiązał konia i pomógł Houston wysiąść z powozu.
– Chyba se piwko trzasnę, jak będę czekał – powiedział, wskazując na jeden z licznych barów w miasteczku. – Mam nadzieję, że łatwiej być mężem niż narzeczonym.
Odwrócił się i zostawił ją na zakurzonej ulicy. Chwilami tęskniła za dobrymi manierami Leandera.
U krawcowej spędziła tylko siedem minut, bo biedna kobieta zaczęła rozpaczać, że tak skomplikowaną suknię ma zrobić w tak krótkim terminie. Przeraziła się jeszcze bardziej, kiedy Houston powiedziała, że potrzebuje też suknię dla Jean Taggert. Zaczęła ją wyganiać ze sklepu twierdząc, że wobec tego każda minuta jest cenna. Houston zauważyła, że w gruncie rzeczy była zachwycona tym zamówieniem.
Houston stała teraz przed pracownią i rozłożywszy zieloną parasolkę patrzyła w stronę baru, gdzie przebywał Kane. Miała nadzieję, że nie będzie tam zbyt długo.
– Popatrz no – usłyszała męski głos. – Na nas czekasz?
Otoczyli ją trzej młodzi kowboje. Sądząc po zapachu, właśnie zeszli z kilkutygodniowego spędu.
– Daj spokój, Cal – odezwał się jeden. – To dama.
Houston udawała, że ich nie widzi, i modliła się w duchu, żeby Kane pojawił się jak najszybciej.
– Lubię damy – powiedział Cal.
Odwróciła się i chwyciła za klamkę sąsiedniej pracowni. Cal położył rękę na jej dłoni.
– Wypraszam sobie. – Houston odsunęła się, patrząc na niego z pogardą.
– Mówi jak dama – przyznał Cal. – Słuchaj, laleczko, może pójdziemy we dwójkę do baru na piwko?
– Cal – ostrzegł go jeden z kowbojów.
On jednak przysunął się bliżej do Houston.
– Pokażę ci, jak można miło spędzić czas.
– A ja pokażę tobie, jak można miło spędzić czas. – Kane złapał kowboja za koszulę i pasek i rzucił nim o ziemię.
Gdy o połowę mniejszy od Kane’a młodzieniec wstał, potrząsając głową, żeby wytrzepać kurz, olbrzym ryknął:
– Tu jest porządne miasto. Chcecie łatwych kobiet, to jedźcie sobie do Denver, bo tu pilnujemy swoich kobiet. – Przysunął się do chłopaka. – A już na pewno, do cholery, ja pilnuję swojej. Jasne?
– Tak, proszę pana – wyjąkał. – Ja nie chciałem nic – zaczął, ale zaraz przerwał. – Tak, proszę pana, zaraz jadę do Denver.
– Dobry pomysł – pochwalił Kane, wziął Houston za rękę i wsadził ją do powozu.
Przez chwilę jechali w milczeniu w stronę jego domu, ale wkrótce zatrzymał się.
– Do diabła! Pewnie chciałaś jechać do domu. – Znów ujął lejce. – Nic ci ten smarkacz nie zrobił?
– Nie – odpowiedziała miękko. – Dziękuję, że mnie uratowałeś.
– Nic takiego – odpowiedział, lecz zmarszczył się przy tym, jakby o coś się martwił.
Houston położyła mu rękę na ramieniu.
– Może to zbytnia śmiałość, ale uprzedziłam panią Murchison, żeby nam przygotowała coś do zjedzenia. Oczywiście, jeżeli nie masz nic przeciwko temu, żebym z tobą zjadła kolację.
Szybko zmierzył ją wzrokiem.
– Nie mam nic przeciwko, ale mam nadzieję, że ty masz wystarczająco dużo sukni, bo chyba je za często niszczę.
– Mam dosyć sukienek.
– Więc dobrze – zgodził się niezbyt chętnie – ale kiedyś muszę nareszcie popracować. Wejdź, a ja tymczasem odstawię twojego konia.
Weszła do domu i od razu pobiegła do kuchni.
– Czy wszystko gotowe? – spytała.
– Wszystko. – Pani Murchison uśmiechnęła się. – I zimny szampan.
– Szampan? – Dziewczyna przeraziła się, przypomniawszy sobie Blair, która po wypiciu nadmiernej ilości szampana spędziła noc z Leanderem.
– I przygotowałam wszystkie ulubione dania pana Kane’a – ciągnęła gospodyni patrząc na Houston rozmarzonym wzrokiem.
– Pewnie steki z bizona – mruknęła Houston. – Jeszcze jedna w nim zakochana.
– Co pani powiedziała, panno Houston?
– Nic takiego. Pewna jestem, że to będzie doskonałe, jak wszystko, co pani gotuje.
Wyszła z kuchni i zajrzała do małego saloniku, w którym wszystko było tak, jak sobie wyobraziła: płonęły świece, chłodził się szampan, na srebrnym półmisku leżał pasztet i pieczywo. Pokój nabrał ciepłego blasku od popołudniowego słońca.
– Ty to wymyśliłaś? – spytał Kane zza jej pleców.
– Pomyślałam, że może będziesz głodny – zaczęła nieco zdenerwowana. Przedtem piknik wydawał jej się świetnym pomysłem, teraz wyglądało wszystko jak zaplanowane uwiedzenie. – Mówiłeś, że chciałbyś porozmawiać – szepnęła, patrząc na swoje dłonie.
Chrząknął i przeszedł obok niej.
– Jakbym nie wiedział, że to nieprawda, pomyślałbym, że chcesz coś więcej niż porozmawiać. Chodź, siadajmy tu i jedzmy. Ja…
– …muszę pracować – przerwała, trochę urażona. W końcu zorganizowała to wszystko dlatego, że wydawał się taki nieszczęśliwy, kiedy zrzucił na nią jedzenie. Kane podszedł bliżej i ujął ją pod brodę.
– Chyba nie będziesz płakać, co?
– Na pewno nie – odpowiedziała zdecydowanie. – Zjedzmy, żebym mogła wracać do domu. Ja też mam dużo do zrobienia i…
Wyciągnął ręce i wziął ją w objęcia.
Houston poczuła, że mięknie i złość jej przechodzi. Może jednak o to jej chodziło. Tak lubiła, jak jej dotykał.
– Ładnie pachniesz – powiedział otaczając ją swym olbrzymim ciałem tak, że czuła się jednocześnie bezpiecznie i niebezpiecznie. – Byłaś dziś bardzo miła – szeptał, pokrywając jej szyję drobnymi pocałunkami. – Nie będziesz za bardzo żałować, że się wydajesz za takiego chłopca stajennego?
"Dama" отзывы
Отзывы читателей о книге "Dama". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Dama" друзьям в соцсетях.