› I jest MIŁA. No, naprawdę, z gruntu miła. W mieście, w którym nikt nie zna swoich sąsiadów, ona nie tylko swoich zna, ale jeszcze się nimi INTERESUJE. A przecież mieszka na MANHATTANIE. Na Manhattanie, gdzie ludzie jakby nigdy nic przechodzą nad ciałami bezdomnych, żeby się dostać do ulubionej restauracji. Jeżeli chodzi o Mel, ona nigdy tak naprawdę nie wyjechała z Lansing w stanie Illinois, miasteczka o trzynastu tysiącach mieszkańców. Broadway równie dobrze mógłby się nazywać: ulica Główna.

› Poznałem tę absolutnie świetną dziewczynę.

› A ja nawet nie mogę jej powiedzieć, jak się naprawdę nazywam.

› Nie, ona myśli, że jestem Maksem Friedlanderem.

› Wiem, co mi na to powiesz. Dokładnie wiem, co powiesz, Stace.

› A odpowiedź brzmi: nie. Nie mogę. Może gdybym nie okłamywał jej od samego początku. Może gdybym w pierwszej chwili, kiedy ją poznałem, powiedział: „Słuchaj, ja nie jestem Max. Max nie mógł przyjść. Martwi się tym, co się stało jego ciotce, więc wysiał mnie, w zastępstwie”.

› Ale ja tego nie powiedziałem. Skrewiłem. Spieprzyłem to od samego początku.

› Teraz jest już za późno, żeby powiedzieć jej prawdę, bo cokolwiek będę jej teraz próbował wyjaśnić, będzie myślała, że znów ją okłamuję. Może się do tego nie przyzna. Ale w głębi ducha zawsze będzie myślała: „Może teraz też kłamie”.

› Nie próbuj mi wmawiać, że tak nie będzie, Stace.

› No więc sama widzisz. Oto moje cholerne życie w pigułce. Masz na to jakąś radę? Jakieś sensowne słowa kobiecej mądrości?

› Nie, nie sądzę. Jestem doskonale świadom, że sam sobie wykopałem tę mogiłę. Pewnie nie mam teraz innego wyjścia, tylko się w niej położyć.

› Tak czy inaczej, co mam ci opowiedzieć? Ze to były najbardziej naładowane emocjami dwadzieścia cztery godziny w moim życiu? Ze dokładnie takiej kobiety szukałem od lat, tylko nigdy nie śmiałem wierzyć, że ją kiedykolwiek znajdę? Ze jest moją bratnią duszą, moim kosmicznym przeznaczeniem? Ze liczę minuty, póki znów jej nie zobaczę?

› Proszę. Dobrze. Powiedziałem to.


Następny fragment wydał mi się szczególnie interesujący:

› Ale ja kupiłem jej pierścionek. Zaręczynowy pierścionek.

› I nie, to nie byłaby powtórka z Vegas. Przez ostatnie trzy miesiące nie byłem non stop pijany. Mocno wierzę, że ta kobieta, spośród wszystkich kobiet, które znam, jest tą jedną jedyną, z którą chcę spędzić resztę życia.

› W Vermont miałem zamiar powiedzieć jej prawdę, a potem się oświadczyć.

› Teraz ona nie odpowiada na moje telefony, nie otwiera drzwi ani nie odpisuje na moje maile.

› Moje życie się skończyło.


No cóż, to już wszystko. Mam nadzieję, że nie wspomnisz Johnowi o tym, co właśnie przeczytałaś. Nigdy więcej by się do mnie nie odezwał, gdyby się dowiedział, że tym wszystkim podzieliłam się z tobą.

Ale ja musiałam. Naprawdę musiałam. Bo wydaje mi się, że to ważne, żebyś wiedziała… No cóż, wiedziała, jak bardzo on cię kocha. To wszystko.

Pozdrawiam

Stacy Trent


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Temat: Mel

Kochanie, czy masz jakieś pojęcie, czemu Mel płacze w damskiej toalecie? To okropnie denerwujące. Usiłowałam pokazać nowemu chłopakowi od faksu, jak wygodnie może być dwóm osobom w kabinie dla niepełnosprawnych, ale jej niekończące się szlochy zupełnie zepsuły nam nastrój.

Buziaki Dolly


Do: Dolly Vargas ‹dolly.vargas@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Mel

Nie wiem, czemu ona płacze. Nie chce mi powiedzieć. Ledwie się do mnie odzywa, odkąd podważyłam jej teorię o tym, jakoby Max Friedlander chciał zamordować własną ciotkę.

Ale nie tylko do mnie się nie odzywa. Najwyraźniej nie tylko ja nie chciałam jej uwierzyć. Aaron również.

Muszę to przyznać, niepokoję się. To tak jakby Mel wzięła tę całą historię z Johnem i wywróciła ją na lewą stronę, tak że teraz chodzi o Maksa i jego zabójcze plany wobec ciotki.

Może powinnyśmy zgłosić to komuś na dole, w kadrach. To znaczy, może ona się załamała psychicznie?

Jak uważasz?

Nadine


Do: John Trent ‹john.trent@thenychronicle.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Max Friedlander

Drogi Johnie!

Wybaczam ci. A teraz: mamy naprawdę poważny problem – moim zdaniem Max Friedlander będzie próbował zabić swoją ciotkę! Myślę, że już raz wcześniej usiłował to zrobić, ale mu nie wyszło. Musimy go powstrzymać. Możesz tu zaraz wpaść?

Mel


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjournal.com›

Temat: Gdzie, do diabła, jest…

Fuller? Odwracam się na minutę, a ona znika. Czy ja już dostałem jutrzejszą kolumnę? Nie, nie dostałem jutrzejszej kolumny. Jak ona może wychodzić, nie oddając mi jutrzejszej kolumny? JAK

ONA MOŻE???

George


Do: George Sanchez ‹george.sanchez@thenyjpurnal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Mel

Hm, mam wrażenie, że musiała sprawdzić parę faktów do tej jutrzejszej kolumny. Jestem pewna, że odda ją, zanim zamkną skład. Nie martw się.

A tymczasem, czy przeczytałeś mój artykuł o Marsie 2112? Tematyczne restauracje: już nie tylko dla turystów. Uważam, że to nieźle brzmi, nieprawdaż?

Nadine


Do: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Od: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Temat: Przepadłaś na amen

GDZIE JESTEŚ??? George jest wściekły. Próbowałam cię kryć najlepiej jak umiem, ale chyba niezbyt mi się udało. Czy ty przechodzisz załamanie nerwowe? Bo serio, jeżeli tak, to uważam, że jesteś samolubna. To ja powinnam załamać się psychicznie. Przecież to ja wychodzę za mąż i tak dalej. To ja mam matkę, która jest wściekła, bo nie założę jej sukni ślubnej i właśnie wydałam siedemset dolarów na jakąś suknię w sklepie w New Jersey. Ty nie masz żadnego prawa załamywać się psychicznie. I wiem, że mi powiesz, że owszem, masz, bo ta cała sprawa z Johnem zniszczyła twoją wiarę w mężczyzn i tak dalej, ale Mel, prawda wygląda tak, że twoja wiara w mężczyzn uległa zniszczeniu już dawno temu. Przyznaję, że kiedy zaczęłaś spotykać się z tym facetem, myślałam, że w nim jest coś nie do końca dopowiedzianego, ale teraz, kiedy już wiem, co to było, muszę powiedzieć: mogłaś o wiele gorzej trafić. O WIELE gorzej. I wiem, że ty go naprawdę kochasz i że jesteś bez niego okropnie nieszczęśliwa, więc czy możesz z łaski swojej wreszcie do gościa zadzwonić i pogodzić się z nim? Ja mówię poważnie, to wszystko już za długo trwało.

No. Powiedziałam co miałam do powiedzenia.

A teraz, gdzie ty do cholery jesteś???

Nadine


Do: Nadine Wilcock ‹nadine.wilcock@thenyjournal.com›

Od: Mel Fuller ‹melissa.fuller@thenyjournal.com›

Temat: Ćśśśs…

Chcesz wiedzieć, gdzie jestem? No cóż, w tej chwili siedzę w kucki na ewakuacyjnej klatce schodowej, która, tak się składa, przylega do salonu pani Friedlander. Nie, naprawdę! Korzystam z tej funkcji z podłączeniem się do satelity, którą George zainstalował w naszych laptopach. Tej, której nikt z nas nie umiał używać. No cóż, Tim mi pokazał…

Wiem, że uważasz mnie za wariatkę, ale mogę ci udowodnić, że nią nie jestem. I mogę tego dowieść, opowiadając ci dokładnie, co teraz słyszę, to znaczy Johna Trenta, który pyta Maksa Friedlandera, gdzie był tej nocy, kiedy uderzono w głowę jego ciotkę. I nie ja jedna tego słucham. John ma na sobie mikrofon.

Tak właśnie. Mikrofon. A w moim mieszkaniu siedzi grupa policjantów, słuchając tej samej rozmowy, której słucham i ja. Tylko że oni mają słuchawki. Ja nie muszę. Słyszę wszystko, wystarczy, że przyłożę ucho do ściany. Nie powinnam tego robić. Powinnam być w kawiarni naprzeciwko, dla własnego bezpieczeństwa. Kiedy mi to powiedzieli, pomyślałam sobie: „Akurat!”. Jakbym ja mogła czekać w kawiarni po drugiej stronie ulicy, kiedy mogę być tutaj i dowiadywać się o wszystkim z pierwszej ręki. Nadine, mówię ci, to będzie historia roku, a może nawet dekady! I ja ją napiszę, a George nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko ją wydrukować. Będzie musiał przyznać, że jestem za dobra na stronę dziesiątą i przesunąć mnie do działu wydarzeń. Czuję to, Nadine. Czuję to w kościach! No dobra, oto co właśnie słyszę:

John: Mówię tylko, że zrozumiałbym, gdybyś to zrobił.

Max: Taaa, ale ja tego nie zrobiłem.

John: Ale ja bym zrozumiał, gdybyś to zrobił. Zresztą, popatrz na moją rodzinę. Wszyscy są nadziani. Nadziani. Wyobraź sobie, co by było, gdyby mój dziadek nic mi nie zapisał i gdyby wszystko przeszło na babcię. Gdyby nie chciała od czasu do czasu odpalić mi paru setek dolarów, też bym się wkurzył.

Max: Ja się nigdy nie wkurzyłem.

John: Posłuchaj, ja wiem, jak to jest. To znaczy, nie do końca, ale wiesz, że usiłowałem wyżyć z pensji reportera. Cieniutko było. Gdyby mi nie starczało i gdybym wiedział, że przez jakiś czas nie grozi mi dopływ gotówki, na dole czekałaby na mnie superlaska, a ja poszedłbym do mojej babki po pożyczkę, a ona powiedziałaby nie… też mógłbym się wkurzyć.

Max: Cóż… Sam wiesz. Bo tak właściwie, co one sobie wyobrażają? Że zabiorą tę kasę ze sobą do grobu?


John: No właśnie.

Max: Ja tego po prostu nie rozumiem: siedzi głupia suka na kupie kasy i nie może się rozstać z paroma stówami?

John: Jakby mogła odczuć różnicę.

Max: Nie, no, dokładnie. Jakby w ogóle zauważyła różnicę. Zaliczyłem kolejny wykład: „Gdybyś zechciał rozporządzać swoimi pieniędzmi w rozsądny sposób, nie miałbyś takich kłopotów. Musisz nauczyć się żyć z tego, co masz”.