– Letty? Czy John wie wszystko o lordzie Varrieur?

– Oczywiście, że John wie – Letty zakaszlała i popatrzyła na swoje pantofle – że miałam zaręczyć się z Tonym, kiedy aresztowano go we Francji.

Więc czemu Letty ma taki niepokojący wyraz twarzy? – zastanawiała się Emily.

– Wiesz, Emily, wyglądasz raczej blado. Nie byłoby źle, gdybyś dyskretnie skorzystała ze słoiczka z różem.

Nagła zmiana tematu wprawiła Emily w zamieszanie. Czy zachęcając Letty do zwierzeń, przekroczyła granice przyjaźni? W końcu to Letty postanowiła się zwierzyć.

Emily ukradkiem zerknęła do lustra. Słoiczek z różem, rzeczywiście. Tylko w porównaniu z płonącymi policzkami Letty twarz Emily wyglądała blado.


Kiedy wyjeżdżały na bal, wydawało się, że Letty odzyskała już zwykły spokój. Zgodnie z obietnicą okazywała entuzjazm z powodu wieczornej zabawy, wychwalała wygląd Emily i paplała o możliwej obecności członków rodziny królewskiej. Jednakże Emily zauważyła, że Letty, zanim skierowali się do domu Palinów, rozkazała woźnicy przejechać obok Carlton House i domu lorda Castlereahga. Choć powiedziała, że pragnie przyjrzeć się iluminacji, Emily nic nie mogła poradzić na nasuwające się jej myśli, że Letty chciałaby odsunąć chwilę ogłoszenia zaręczyn, w nadziei, iż zdarzy się cud i cała rzecz nie dojdzie do skutku.

Naprawdę przerażające było, że Emily również miała nadzieję na cud. Logicznie biorąc, wszystko było w porządku, wiedziała, że postępuje słusznie, lecz serce nie lubi kierować się logiką – ono mogło zastanawiać się, dlaczego Letty (bez wątpienia bardzo kochana osoba) dwa razy w życiu spotkała miłość, a inni nie spotkali jej w ogóle. Czy czegoś mi brakuje – myślała Emily – że nie mogę wzbudzić tego rodzaju uczucia, że sama nie mogę go odczuć?

Kiedy powóz wreszcie zajechał przed dom Palinów, Emily uczyniła wysiłek, żeby zapanować nad własną twarzą. Nie wita się narzeczonego w taki sposób, upominała samą siebie. A on był jej narzeczonym. Choć jeszcze tego nie ogłoszono, Emily dała słowo, a była kobietą, która dotrzymuje słowa.

Widok Edwarda czekającego z powitaniem częściowo odpędził jej troski. Jego wysoka, szczupła figura zawsze wyglądała wyjątkowo elegancko w wieczorowym stroju. Kiedy wchodzili, piękna twarz Edwarda rozjaśniła się radością. Letty zawsze trafnie oceniała ludzi, lecz tym razem po prostu była w błędzie. Edward był lepszym człowiekiem niż jej się zdawało.

W tej chwili pełen był tkliwego niepokoju.

– Czy jechaliście bez przeszkód? Lord i lady Farnsworth musieli przejeżdżać obok Pulteney i mówią, że tłumy czekające, aby choć przelotnie zerknąć na cara, są po prostu niezmierzone. Gdyby nie opuścili powozu i nie przeszli reszty drogi piechotą, wciąż mogliby tam tkwić.

– Byliśmy bliscy tego samego – powiedziała Emily, nie wspominając, że gdyby nie zboczyli z drogi, aby obejrzeć iluminację, nic takiego by im nie groziło. – W każdym razie, jak słychać, nie brakuje ci towarzystwa.

Skinęła głową w kierunku sali balowej. Gdyby orkiestra grała, nie dało by się jej usłyszeć poprzez głosy rozmawiających gości.

– Z pewnością nie. Wuj i ja obawialiśmy się, że wszyscy zignorują moje skromne przyjęcie, poświęcając całą uwagę przybywającym monarchom, lecz, zdaje się, mogliśmy sobie zaoszczędzić tych obaw. Muszę przyznać, że moje zainteresowanie gośćmi z zagranicy z minuty na minutę słabnie – z błyskiem w oku powiedział Edward. – Jeśli my, mężczyźni, usłyszymy jeszcze słowo o tym, jak ci Rosjanie są przystojni i romantyczni, wpadniemy w furię. Wystarczy, że mamy rywali w kompanii bohaterów Wellingtona. A teraz jeszcze musimy koniecznie importować konkurencję, żeby zajmowała nasze piękne panie.

– Nie, nie, Palin – sprzeciwił się John. – Niech inni się martwią, my nie musimy. Złote szamerunki mogą zawrócić w głowie paniom, ale nie naszym.

– Racja, sir Johnie. – Edward pochylił się z poufną wiadomością. – Mam nadzieję, że nie macie nic przeciw temu. Ruthven chce zrobić raczej dużo szumu z ogłoszeniem zaręczyn, wygłosić małe przemówienie po toaście urodzinowym. Kiedy zobaczycie, że zdąża do podium dla orkiestry, możecie spróbować podejść tak blisko, jak wam się uda.

Hałas z tyłu sygnalizował przybycie dalszych gości, których Edward musiał powitać.

– Mam nadzieję, że uda nam się porozmawiać trochę później. – Edward objął uśmiechem Letty i Johna. – Emily oczywiście obiecała mi pierwszy taniec.

Zanim ruszył witać nowo przybyłych, czule uścisnął jej rękę. Kiedy przechodzili do sali balowej, Emily przyłapała na twarz Letty jakby lekki niesmak. Jednak nim zdążyła uczynić jej wymówkę, Letty się opanowała.

– To szczęście, że sala balowa Palina ma doskonałe proporcje, bo jego ciotka najwidoczniej nie uczyniła nic, żeby ją udekorować czy też nadać jej świąteczny wygląd.

– Ależ Letty, jak możesz tak mówić? – zbeształa ją Emily, usiłując zachować poważną minę. – Przecież widzisz, że zadała sobie trud i przeniosła tu z cieplarni co najmniej sześć palm w donicach.

Letty wyciągnęła rękę, schwyciła lorgnon swego męża i przyłożyła do oka. Sir John już dawno przyzwyczaił się nosić je na bardzo długiej wstążeczce.

– Rzeczywiście. Jeśli to ma być świadectwem, jak lady Ruthven pojmuje przyjęcie, to powinniśmy raczej unikać pasztecików z kraba.

Pomimo niedostatków lady Ruthven jako gospodyni sala balowa kipiała podnieceniem. Chociaż nikt oprócz Emily nie mógł wiedzieć o ogłoszeniu jej zaręczyn, wydawało się jej, że na sali panuje atmosfera oczekiwania, przeczucie, że wydarzy się coś wspaniałego. Może to była tylko nadzieja, że pokaże się ktoś z rodziny królewskiej, lecz niewątpliwie nadawała wieczornym uroczystościom szczególny klimat.

Jednakże spokój opuścił Emily, kiedy wraz z Edwardem otwierała bal. Letty uważała, że Edward, jeśli chodzi o jego ambicje polityczne, wykazuje najwyższe wyrachowanie; na parkiecie jednak – stwierdziła Emily – jest w najwyższym stopniu nudny i niewrażliwy. I to nie dlatego, że nie potrafił tańczyć. Jej stopy nie były w niebezpieczeństwie. Tańczył zawsze poprawnie, lecz bez energii i bez ożywienia. Doprawdy, Emily zaczęła zastanawiać się, czy Edward nie jest odrobinę przygłuchy.

Po tańcu nie miała czasu, aby przywołać ciepłe uczucie, jakie ogarnęło ją, gdy witał ich u wejścia. Przyjaciele domagali się jej uwagi i tańców. Pan Templeton rozśmieszył ją opisem swej sromotnej klęski na polowaniu. Lady Plunkett zaraziła ją entuzjazmem do podróży na Kontynent i udzieliła paru informacji użytecznych w podróży poślubnej. Młody lord James domagał się jej współczucia.

Emily zaledwie zaczęła radzić sobie z uczuciem niepokoju, gdy ujrzała, jak lord Ruthven kieruje się w stronę podium dla orkiestry. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i spróbowała zapanować nad nerwami. Na dobre czy na złe, ta chwila nadeszła. Kiedy ogłoszą zaręczyny, nie będzie powrotu. Sława tej, która zerwała narzeczeństwo, nie dozwoli jej na wybór innego męża równie skutecznie jak fakt zaręczyn.

Moment nieuwagi przypłaciła utratą możliwości zbliżenia się do lorda Ruthvena i Edwarda. Wszystkich gości, sączących tu i tam napoje orzeźwiające i grających w karty w pokoju gier, uprzejmie zaproszono do sali balowej na urodzinowy toast. I w rezultacie na sali zapanował taki tłok i ciasnota, że nie można się było po niej poruszać. Nawet lokaje, starający roznieść kieliszki szampana, musieli pokonywać nie lada trudności.

Edward ze swojego miejsca obok lorda Ruthvena przesłał jej uśmiech zrozumienia i gestem poinformował, że równie dobrze mogą zaczekać tam, gdzie się znajdują. Emily z pewnym zakłopotaniem pomyślała, że lord Ruthven z chęcią wykorzysta sposobność przeprowadzenia jej szerokim korytarzem wśród tłumu. Starszy pan lubił ze wszystkiego robić publiczne ceremonie.

– Panie i panowie. Przyjaciele. – Lord Ruthven zaczął raczej pompatycznie, potknąwszy się uprzednio o jeden ze stojaków na nuty. Emily stłumiła chichot. Czyżby ostatnio czytał Juliusza Cezara?

– Zebraliśmy się dziś, aby uczcić pełnoletność Edwarda, lorda Palina. Miałem szczęście przez ostatnie dziewięć lat obserwować tego chłopca…

Sięgające do podłogi okna otwarto, aby wpuścić trochę powietrza do dusznej sali. Nadspodziewanie świeży powiew rozwichrzył loki Emily i sprawił, że w górze kryształowy żyrandol zadrżał i zadźwięczał. Słuchacze lorda Ruthvena poczęli się niecierpliwić. Od czasu do czasu na tle monotonnego przemówienia rozlegały się szepty. Z holu dały się słyszeć głośno wypowiedziane słowa i zdecydowane kroki, a pełen namaszczenia baron kończył swoją perorę:

– Za lorda Palina. Wszystkiego najlepszego.

Obecni posłusznie wznieśli kieliszki, lecz zanim ktokolwiek zdążył przełknąć pierwszy łyk, dźwięczny głos przerwał ciszę.

– Dziękuję, kuzynie. Lecz moje urodziny są w lutym.

Złowieszczy dreszcz przebiegł Emily po plecach. Gdyby była w stosunku do siebie uczciwa, musiałaby przyznać, że miała nadzieję, iż coś przeszkodzi, odwróci to, co nieodwracalne. Ale to – to nie była Prawdziwa Miłość, którą Letty dla niej wymarzyła, nadchodząca, aby ją porwać.

Emily niewyraźnie odczuła gniew Edwarda, nagły przestrach Letty, lecz nie mogła oderwać oczu od obcego przybysza, który przerwał toast. Jego surowa energia i chłodne opanowanie nie pasowały do etykiety i subtelności sali balowej. Poczuła nagły dreszcz, kiedy lustrujące salę, ciemne oczy zatrzymały się na Letty, a potem zwróciły badawczo na nią.

Lord Ruthven rozkazująco zamachał na jednego czy dwóch lokai, lecz żaden z nich nie pragnął walczyć z determinacją obcego przybysza. Wśród gości rozległy się szmery, ale nikt się nie ruszał.

– Ty tam… mówię… kim do diab… myślisz, że kim jesteś? Czy zostałeś zaproszony na ten bal? – zapytał Ruthven.

– Czy potrzebuję zaproszenia, żeby przyjść na bal w moim własnym domu?

On naprawdę zachowuje się, jakby to był jego dom, pomyślała Emily, zanim znaczenie wypowiedzianych słów zaczęło do niej docierać.