– On nie jest oszustem, Edwardzie – powiedziała spokojnie, próbując złagodzić wrażenie swoich słów. – Kiedy Letty wreszcie poczuła się lepiej, uświadomiła sobie, że musi przekonać się osobiście, czy to jest, czy nie jej stary przyjaciel. Ona nie ma wątpliwości, Edwardzie, i ja także. To rzeczywiście jest lord Palin.
Zaprzeczenie nadeszło natychmiast, Emily wiedziała, że tak będzie.
– Ależ nie może być. Lady Meriton musi się mylić lub, co gorsze, została oszukana. Mój kuzyn umarł we Francji. Ten człowiek musi być oszustem. – Edward wstał pospiesznie i nerwowo podszedł do kominka. Twarz miał bladą, ręce lekko mu drżały.
– Nie potrafię wyjaśnić, skąd wzięła się pogłoska o jego śmierci – przyznała Emily – lecz to bez wątpienia jest lord Palin. Wiem, wiem, co chcesz powiedzieć, Edwardzie, ale on zna takie rzeczy z przeszłości, o których od nikogo nie mógłby usłyszeć.
Edward odwrócił się sztywny od niedowierzania.
Westchnąwszy, Emily zbliżyła się i stanęła tuż za nim.
– Jest jeszcze jeden świadek, sądzę, że przyznasz, iż bez zarzutu.
– Kto?
– Stara niania Letty. Przyszła, żeby zapopiekować się Letty podczas choroby. Kiedy go ujrzała, rozpoznała go natychmiast. Bez zastanowienia.
Emily poczuła, że głupio postąpiła nie pomyślawszy o starej, wiernej służącej. Wszystkie rozmowy z Tonym dotyczyły służących, którzy opuścili jego dom, a nie tych związanych z domem Letty.
– Stara kobieta, która traci rozum… – próbował wywodzić Edward.
– Edwardzie, wiesz, że tak nie jest.
Za późno, pomyślała Emily, czując we własnym głosie, nutę litości. Widziała, jak ostro zaczął się bronić, lecz teraz stał, zwiesiwszy ramiona. Ta litość bardziej niż cokolwiek upewniła go, że ona mówi prawdę.
– Cóż, zobaczymy, co powie sąd – nie poddawał się Edward, choć stracił ducha. – W końcu to prawo trzeba przekonać, nie ciebie, ani lady Meriton, ani jej niańkę.
Usiłował nie przejmować się, lecz Emily wyczuła jego strach. Ponieważ Edward wierzył bez reszty, że Tony to oszust, nigdy naprawdę nie brał pod uwagę możliwości przegrania sprawy, utraty tytułu i majątku. Teraz gdziekolwiek się zwrócił, widział, że wszystko, co uważał za swoje, już do niego nie należy.
To nie była dobra chwila, by powiedzieć mu, że utracił również narzeczoną.
– Edwardzie – powiedziała, usiłując wyrażać się oględnie – wiem, że teraz to wydaje się niewielkim pocieszeniem, ale wierzę, iż twój kuzyn szczerze ci współczuje z powodu twojej kłopotliwej sytuacji. Wygląda na to, że chciałby odnowić stosunki rodzinne, jeśli tylko ty mu na to pozwolisz. Myślę, że okazałby się wspaniałomyślny.
Emily nie wiedziała, czy jej słowa dotarły do zmartwionego Edwarda. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się we wzorzysty dywan. Kiedy podniósł wzrok, wydawało się, że wreszcie usiłuje przyjąć do wiadomości wszystkie fakty i pojąć, co oznaczają dla jego przyszłości.
– Zakładam, że Letty będzie w dalszym ciągu popierać interesy tego człowieka, tak jak to robiła zeszłej nocy? – spytał.
Było to pytanie retoryczne. Dobrze wiedział, że Letty tak właśnie będzie postępować.
Emily skinęła głową.
Po minucie Edward, wydawało się, podjął decyzję.
– Nie myśl o mnie bardzo źle, Em – poprosił błagalnie. – Po prostu nie czuję się na siłach z nim spotkać, zaakceptować go jako kuzyna, zanim sąd nie każe mi tego zrobić. Zostaw mi nadzieję na cud, który dowiedzie, że się mylisz.
– Edwardzie… – zaczęła, rozbrojona jego smutnym uśmiechem, lecz zaraz urwała. Doprawdy, nic nie mogła powiedzieć, co złagodziłoby jego ból.
– Czy przebaczysz mi, że trochę cię zaniedbam? To nie potrwa długo. W końcu ustalili datę przesłuchania, dokładnie od dziś za tydzień. Mam nadzieję, że do tego czasu pogodzę się z tym, co się stało i będę w stanie spotkać się z człowiekiem, który, jak mówisz, jest moim kuzynem. Do tego czasy jednakże…
Emily powiedziała, że oczywiście, rozumie. Co innego jej pozostało? Jednakże kiedy patrzyła, jak odchodzi, wciąż ze spuszczonymi ramionami, zastanawiała się, co ma mu powiedzieć za tydzień – za tydzień gotowy był w końcu ogłosić ich zaręczyny. Podczas gdy ona zupełnie nie była gotowa.
Rozdział dziesiąty
Przewidywania Emily, że jeśli Tony zostanie zaakceptowany publicznie przez choćby jedną osobę, inne również wystąpią, by go poprzeć – okazały się słuszne. Część towarzystwa wciąż jeszcze traktowała go z wielkim sceptyzmem, paru przeczyło nawet, że jest tym, kim twierdził, że jest. Ale nikt już nie wstydził się pokazać z nim publicznie. Zaproszenia, składane za pośrednictwem Meritonów, sypały się jedno za drugim.
Jednym z pierwszych było zaproszenie od lady Castlereagh. Wyjazd cara, poważnie odciążył jej gospodarstwo. Zmniejszyła się nie tylko presja towarzyska – naciski dyplomatów wciąż oczekujących czegoś od jej męża zniknęły razem z rosyjskim imperatorem.
Emily szczęśliwa była, widząc swoją matkę chrzestną, wielce zafascynowaną opowieścią Tony'ego, w lepszej kondycji. Spotkanie przy herbacie było miłe i intymne. Zaproszeni byli nie tylko Meritonowie, Tony i jego przyjaciel, kapitan von Hottendorf. Tutaj w końcu Emily przestała denerwować się prezentacją i akceptacją Tony'ego, odczuwała jedynie zwykłe pragnienie, by ci ludzie, których lubiła najbardziej, polubili się też między sobą.
Wkrótce stało się jasne, że gospodarze są pod wielkim wrażeniem Tony'ego. Emily widziała, jak Tony prędko uległ ciepłu i dobroci gospodyni. Lorda Castlereagha poważać musiał za jego wyjątkową inteligencję. Zniknął nawet cień skrępowania, które Emily odczuwała jeszcze na balu.
Pewność siebie Tony'ego rosła z godziny na godzinę. Oczywiście, świadomość, że otoczony jest ludźmi, którzy mu wierzą, musiała być wielce pomocna, lecz Emily pomyślała, że za tym dzisiejszym odprężeniem musi kryć się coś więcej. Castlereaghowie nie interesowali się żądaniem Tony'ego, interesowali się nim samym.
Autentyczne zainteresowanie przeżyciami Tony'ego było czymś, co Emily doceniała tak samo jak on. Na balu u Devonshire'ów widziała, jak cierpliwie spędza godzinę za godziną, odpowiadając na głupie pytania i przyjmując nic nie znaczące wyrazy współczucia. Lord Castlereagh był nie tylko dobrze poinformowany, jego ciekawość była niedwuznaczna. Naprawdę chciał dowiedzieć się o trudnościach życia jeńca. Prawie że widziało się go, jak porządkuje w myślach poszczególne wiadomości, by móc później się do nich odwołać.
Emily świadoma była również, że zarówno Tony jak i kapitan dyskretnie unikają tematów, które można by uznać za zbyt plugawe dla kobiecych uszu. Zamiast mówić o złym traktowaniu jeńców, Tony opisywał cudowne wycieczki. Co nieuchronnie doprowadziło do kwestii zwolnienia warunkowego, zwolnienia na słowo honoru.
– Zwykli marynarze nie mogli naprawdę liczyć na zwolnienie warunkowe – powiedział Tony, odmownym ruchem dłoni odpowiadając na propozycję następnej herbaty. – Trzymano ich w barakach. Zdobyli się na parę najbardziej spektakularnych ucieczek. Niektórych z tych chłopców nigdy nie złapano. Kilku z nich parokrotnie spotkałem w Bitche.
Uśmiech Tony'ego na chwilę zniknął. Niektóre z tych opowieści Emily słyszała już, kiedy szukała dla Tony'ego informacji. Brak powodzenia nie był najgorszym losem, jaki spotykał więźnia próbującego ucieczki. Co najmniej jedna opowieść oskarżała komendanta Bitche o zabójstwo z premedytacją. Takie ponure wspomnienia prawdopodobnie liczniejsze były od tych, które można opowiadać w dobrze wychowanym towarzystwie.
Nawet teraz Emily miała od czasu do czasu ochotę potrząsnąć słuchaczami i przypomnieć im, że to co spotkało Tony'ego, to nie tylko historia dobra do opowiadania przy filiżance herbaty czy butelce porto.
– Dla nas, oficerów, było to oczywiście zwykłą częścią wojny – powiedział kapitan. – Pojmanie, zwolnienie warunkowe, wymiana. Tylko że Napoleon nie trzymał się reguł. Dla cywili jednak to zupełnie inna sprawa.
John, który służył w milicji, mocno postawił swoją filiżankę.
– Uwięzienie cywilów było niegodziwością – zgodził się. – Kompletnie wbrew zwyczajom wszystkich cywilizowanych narodów. Myśmy nie wzięli żadnych francuskich cywilnych jeńców – dodał z dumą.
– O to chodzi, rozumie pan – wtrącił Tony. – My cywile nie wiemy, co robić w takiej sytuacji. To było istotą całego sporu w sprawie sir Beaumonta Dixie. Znacie państwo tę historię?
Von Hottendorf i Castlereagh oczywiście znali, lecz nalegali, by Tony powtórzył ją dla innych.
Tony pochylił się, by wyjaśnić wszystko, pukiel ciemnych włosów opadł mu na czoło.
– Sir Beaumont był więźniem w Verdun, zwolniony warunkowo mieszkał w mieście. Przygotowywał ucieczkę, lecz oficer marynarki, jeden z naszych, który usłyszał o jego planach, oddał go w ręce Francuzów.
Emily była wstrząśnięta i, jak zauważyła, nie ona jedna.
– Wszyscy w mieście podzielili się na dwa obozy – ciągnął Tony. – Dixie utrzymywał, że dał słowo honoru pod groźbą i że Francuzi w żadnym razie nie mają prawa więzić cywili. Oficer, który go wydał, upierał się, że system zwolnień na słowo honoru, zwolnień warunkowych, utrzyma się tylko wtedy, jeśli wszyscy go będą respektować. Jeśli Francuzi nie będą mogli ufać, że dając słowo nie uciekniemy, wkrótce będziemy mieli sposobność dawać tego słowa. Wszyscy skończymy uwięzieni w barakach.
– Trudne zagadnienie – przyznał lord Castlereagh.
John z powątpiewaniem potrząsnął głową.
– Lecz jednak… wydać tego człowieka Francuzom…
– Byli tacy, którzy w zasadzie zgadzali się z tym oficerem – powiedział Tony – lecz zdradę rodaka odczuwali jako zły uczynek. Choć w tym wypadku nikt nie mógł wątpić w motywy tego oficera. Naprawdę wierzył, że postępuje właściwie. – Tony mówił cicho, ale tak, że przez plecy Emily przebiegł dreszcz. Jeszcze jedno wspomnienie straszliwych rzeczy, których był świadkiem.
W towarzystwie tak współczujących osób Tony coraz mniej zważał na to, by ukrywać swoje uczucia. Emily uświadomiła sobie, że nie tylko ona słyszy tę nutę gniewu.
"Brylant czystej wody" отзывы
Отзывы читателей о книге "Brylant czystej wody". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Brylant czystej wody" друзьям в соцсетях.