Jednakże dręczyła ją twarz Tony'ego, odbita w lustrze holu. Pustka, jaka się na niej malowała, świadczyła o bólu nie do zniesienia. To był wyraz twarzy mężczyzny żegnającego swoją miłość.

Równie dobrze mogła zrobić to samo. Nigdy nie będzie w stanie rywalizować z Letty,nie mogłaby z pewnością rywalizować z uczuciem, które przetrwało dwanaście lat rozłąki.

On się nie może nawet dowiedzieć. To było by straszliwie żenujące. Cóż z tego, że Tony zawsze dostrzegał, kiedy była niespokojna. Nic nie pomoże fakt, że kiedy odzyska swoją pozycję, będzie bliskim sąsiadem. I kuzynem Edwarda.

Przez kilka ostatnich tygodni Emily unikała tej jednej, prostej konkluzji. Nie może poślubić Edwarda, nie teraz. Nie tylko dlatego, że Edward okazał się tak inną osobą, inną od tej, którą, wierzyła, że jest. KIedy przyjęła jego oświadczyny, zrobiła to z całego serca. Bez względu na nieporozumienia, które ich teraz dzieliły, Emily nie mogła go tak paskudnie nabrać i poślubić go kochając innego, w dodatku jego własnego kuzyna.

Jak zatem mogłaby zerwać zaręczyny, nie raniąc głęboko Edwarda? Ich długoletnia przyjaźń wymagała, by koiła jego ból najlepiej jak umie. Będzie zraniony, choćby ona nie przysporzyła mu bólu z powodu utraconej miłości. Duma Edwarda ostatecznie ucierpi z powodu utraty pozycji i majątku. Czy zatem mogłaby mu powiedzieć, że nie tylko pomagała jego rywalowi, lecz także pokochała go?

NIe, nie mogła. Emily miała nadzieję, że Edward zgodzi się na dalszą zwłokę w ogłoszeniu ich zaręczyn, dopóki nie urządzi się jako zwykły dżentelmen. Albo, co najgorsze, ona może zgodzić się na to ogłoszenie i odłoży ślub jeszcze na rok. W międzyczasie będzie mogła powoli zerwać. Może pomyślała z krótkotrwałym zadowoleniem, będzie nawet mogła znaleźć Edwardowi inną narzeczoną.

W międzyczasie musi się uśmiechać i udawać przed Tonym i przed resztą świata, że nic się nie zmieniło.

Rozdział dziewiąty

Wiadomość wzywająca Emily do Letty i jej gościa nadeszła, co przeczuwała Emily, zbyt prędko. Nie czułą się gotowa, by stanąć teraz przed Tonym, teraz albo i kiedykolwiek. Wydawało jej się jakoś, że świadomość uczuć, jakie żywiła do Tony'ego, musi sprawiać, że są one dla każdego bardziej widoczne, że miłość, przepełniająca jej serce, promieniuje z niej i każdy potrafi ją dostrzec.

Jednakże nie było sposobu, by uniknąć tego spotkania. Szybko pozbyła się pragnienia, by jak Letty schronić się do łóżka. Nawet gdyby chciała okazać się tak głupia, jej rodzina nie pozwoliła by na to. Co u Letty uważane było za ekscentryczność, u mnie wzięto by za oznaki prawdziwej choroby, pomyślała z niesmakiem. Była zbyt spokojna, opanowana i zbyt rozsądna na kaprysy.

Ponieważ rzeczywiście była zbyt opanowana, Emily w odpowiedzi na wezwanie natychmiast wygładziła suknię i wyszła za służącą z pokoju. Przelotne spojrzenie w lustro w holu powiedziało jej, że jest blada, ale nie aż tak, by ktoś to zauważył. Oczy jej były jasne, spojrzenie pewne, nic nie wskazywało na wzburzenie, jakie skrywała. Wszystko jak zwykle.

Schodząc po schodach, próbowała powtórzyć sobie różne powitania, wyważając właściwie kombinację zaskoczenia i zadowolenia. Dużo zależało od tego, jak Letty zdecyduje się poprowadzić spotkanie, lecz Emily spodziewała się, że nie będzie żadnych oskarżeń, nie w obecności Tony'ego. Letty i tak powinna już pozbyć się większości zmartwień, dowiedziawszy się, że Emily spotykała Tony'ego, a nie jakiegoś oszusta, który mógłby niewłaściwie się zachować.

Oszalała wyobraźnia Emily doprowadziła ją do drzwi salonu, lecz nie podsunęła jej żadnej decyzji co do tego, jak się zachować. KIedy otworzyła drzwi i stanęła przed nimi, swoją szwagierką i mężczyzną, którego kochała, miała pustkę w głowie. Stanęła w milczeniu, wciąż zastanawiając się, co powiedzieć.

Szczęśliwie jej osłupienie okazało się właściwą reakcją. Obydwoje musieli pomyśleć, że osłupiała widząc, ż nie tylko Tony tu jest, lecz że jest także chętnie widziany. Spojrzeli na nią i roześmieli się z całego serca.

Nie, to nie całkiem prawda. Oczy Tony'ego nie były radosne. Wciąż wydawał się być wstrząśnięty; z pewnością nie był w stanie dostrzec w niej nic niezwykłego. I żadne z nich nie przypuszczało, że zaledwie parę minut temu Emily widziała, jak się obejmują.

Letty, wciąż śmiejąc się schwyciła Emily za ramię i wciągnęła ją do salonu.

– Ani słowa? Żadnych gratulacji z powodu zrobienia w końcu tego, co trzeba? Nie zasługuję na to, przypuszczam. Zatem żadnych wymówek, że tak bardzo cię zmartwiłam?

Ostatecznie dla Letty spotkanie starego przyjaciela, jej dawnej miłości, wydawało się nieść z sobą rodzaj pojednania. Podniecenie i radość, które Emily dostrzegła u Letty, z powodu niespodziewanego powrotu Tony'ego były prawdziwe, lecz wciąż jeszcze, pomyślała Emily, jakieś niepokoje snują się jej po głowie.

– Och, Letty – powiedziała z westchnieniem, nie całkiem wolnym od irytacji. – NIgdy nie wątpiliśmy, że w końcu to uczynisz. Jeśli w ogóle się martwiliśmy, to tym, że doprowadzisz się do takiego stanu, iż naprawdę zachorujesz.

Emily ukradkiem spojrzała na Tony'ego. Stał tyłem do okna, twarz jego była w cieniu. Spokój, który dostrzegła w oczach Letty najwyraźniej nie był jego udziałem. Utracił nawet swój zwykły wdzięk. Czy Letty udało się znowu go rozczarować?

– Bliska byłam zachorowania – wyznała Letty. – Gdy pomyślę, jak przesadnie zachowałam się dziś rano!

– Ciii, Letty – powiedziała prędko Emily. Nie chciała słyszeć niemądrych przypuszczeń Letty wymówionych głośno, nawet żartem. – Najlepiej zapomnieć o takich głupstwach.

Tony wykonał ostry, nagły ruch. Bezwolnie, Emily była pewna. Ściągnął na siebie uwagę, nie chciał tego, bo w głosie jego pobrzmiewały lekkie ślady zdenerwowania.

– Letty, dobrze wiesz, że nikt nie ma do ciebie pretensji o twoje zachowanie. Jednakże wolałabym upewnić się, że panna Meriton nie będzie cierpiała krytyki dlatego, iż była na tyle odważna, aby mi pomagać.

Jakże chłodno wymówił jej nazwisko! Fakt, by przemówił, by ochronić jej reputację, niewiele ją pocieszył. Ale od dziś tak powinno być – zganiła się Emily. Prywatnie mogą wciąż pozostać Tonym i Emily, ale te prywatne chwile będą bardzo rzadkie.

Spoglądając na niego Emily ze zdziwieniem spostrzegła, że patrzy na nią z taką tęsknotą. Może on tak żałuje, że świat wtrącił się w ich przyjaźń.

Jednakże świat, stosunki towarzyskie były domeną Letty, która rozważała teraz wszelkie perspektywy.

– John powiedział – zrozumie. MOże mi trochę nagadać, że to się stało przeze mnie, ale zrozumie, dlaczego uważałaś za konieczne zachować się tak niekonwencjonalnie.

Coś w głosie Letty oderwało Emily od potajemnej obserwacji Tony'ego. Naprawdę się martwi, zdała sobie sprawę Emily. I to przede wszystkim o Johna!

– Jednakże plotkarze – ciągnęła Letty – nie zrozumieją. Myślę więc, że wasze poranne spotkania najlepiej trzymać w sekrecie, niech nie wyjdą poza te ściany. Czy ktoś was widział razem? – zapytała zdenerwowana.

– Tak, raz – przyznała Emily. – Choć nie w parku. – Wciąż pamiętała, w jaki sposób spoglądał Tony, kiedy stał obok fortepianu, w jaki sposób uśmiechał się w tańcu, jego ramię pod swoją ręką. Jakże była głupia, nie zdając sobie sprawy, że jeśli Tony pojawi się w towarzystwie, to spotkania mogą wyglądać nie tak całkiem niewinnie?

– Mój przyjaciel, kapitan von Hottendorf załatwił mi zaproszenie na przyjęcie i naukę walca do panny Parkhurst – wyjaśnił Tony.

Jego słowa wytrąciły Letty z równowagi, że nie zauważyła lekkiego uśmiechu, który skierował tylko do Emily. Jednak Emily zauważyła i sama uśmiechnęła się nieznacznie.

– Musisz nas nauczyć, Em – powiedziała Letty. – Och, jak mogłam do tego dopuścić? "Silence" mnie wykpi. Stanąć z nią twarzą w twarz nie umiejąc tańczyć walca!

– Letty! – napominała ją Emily.

– Och, tak, przypuszczam, że ktoś musiał dostrzec Tony'ego na tym przyjęciu…

To z pewnością zbyt mało powiedziane, pomyślała Emily. Nawet teraz, kiedy stał milczący i spokojy, jego obecności nie można było niezauważyć.

– … więc lepiej przyznajmy, że poprosił cię o wstawiennictwo u mnie. Raz. – Letty popatrzyła na Emily znacząco. – Nie chcę myśleć, że ktokolwiek inny weźmie inny sąd – dodała.

Ktokolwiek, to znaczy Edward, oczywiście. Czy on by zrozumiał? – zastanawiała się Emily. Gdybym powiedziała mu to w taki sposób? MOże potrafiłabym sprawić, że zrozumiałby, na dobre lub złe, czuła, że musi jakoś rozwiązać problem ich krępującej sytuacji.

Niestety, nie wiedziała, jak w uprzejmy, bezbolesny sposób wyjaśnić, że to rozwiązanie nie prowadzi do jej ślubu z Edwardem.

Emily podniosła wzrok i znowu napotkała spojrzenie Tony'ego, smutne i prawie współczujące. Lecz jak tylko je przyłapała, ponownie odwrócił oczy. Usiadła wygodnie na drugim końcu sofy, na której siedziała Letty.

– Teraz, kiedy już wiem, że moja współkonspiratorka nie będzie poszkodowana – powiedział – poproszę was obie o radę. Znacie to miasto od podszewki, dużo lepiej niż ja. Co teraz zrobimy?

Z wdziękiem zatoczył ręką koło, wskazując je obie, lecz Emily dobrze wiedziała, że jej zdanie będzie teraz mniej ważkie.

– Oczywiście, zrobię, co będę mogła – powiedziała, nie mogąc nie obdarzyć go pokrzepiającym uśmiechem. – Ale to Letty zadość uczyni pańskiej prośbie.

– Szczerze mówiąc, przeraża mnie myśl, że moje odpowiedzi na parę pytań prawników mogą mieć takie znaczenie – wyznała Letty. – Wiecie, że kiedy się zdenerwuję, wyrażam się jak głupia, z pewnością.

Emily uśmiechnęła się słysząc, jak opisuje siebie jeden z głównych filarów towarzystwa.

– Nie sądzę, by ktoś pomyślał, iż jesteś na tyle głupia, że uznasz oszusta, Letty. MOże najlepszą rzeczą, jaką mogłabyś dla Tony'ego uczynić, to po prostu pozwolić, by dowiedziano się, że go rozpoznałaś. Któregoś dnia John powiedział coś co, myślę, jest szczerą prawdą. Nikt nie chce być tym pierwszym, który wystąpi, ale jeśli ktoś to już uczyni, szczególnie ktoś ważny w towarzystwie, inni będą odważniejsi i poprą Tony'ego.