Letty zignorowała go.

– I używając moich niewinnych dzieci do ukrycia waszych sekretnych spotkań.

W głosie jej nie było prawdziwego gniewu czy nieufności. Widocznie znała w końcu Emily, jeśli nie jego, zbyt dobrze, by zakładać, że zaszło między nimi coś niewłaściwego. Jednakże odkąd wiedziała, że to on, prawdziwy Tony spotyka się z Emily, musiała zastanowić się nad jego intencjami. Teraz jasne, skąd to jej dziwaczne przebranie.

– I dlatego tak się wystroiłaś? Żeby onieśmielić kanalię, która próbuje narobić kłopotów twojej rodzinie, hmmm?

– Mogłeś być oszustem. Skąd mogłam wiedzieć. A to, czego się dowiedziałam, to dosyć, by spowodować alarm… – Głos jej opadł, nie skończyła zdania. Cokolwiek jej powiedziano, najwidoczniej ją to martwiło.

– Zatem to co usłyszałaś, musi być porządnie przesadzone – zapewnił ją Tony. – Twoja szwagierka – nie ufał sobie na tyle, by głośno wymówić imię Emily – zgodziła się, w imię sprawiedliwości, pomóc mi w mojej sprawie. To wszystko. – Przeszywające spojrzenie Letty zaczynało go denerwować. – Mam nadzieję, że panna Meriton nie będzie ukarana za swój prosty akt dobroci.

– Dobroci, tak? A co cię popchnęło, żeby ją odnaleźć?

Oczywiście, odpowiedź brzmiała, że to dlatego, iż była bliska Letty, lecz Tony jakoś dziwnie o tym nawet nie pomyślał. Wracając myślą do tego wieczoru, kiedy pierwszy raz ją ujrzał, odniósł wrażenie, że Letty doprawdy niewiele miała wspólnego z jego decyzją. To sama Emily ściągnęła jego spojrzenie. Zauważyłby ją, nawet gdyby nie stała obok Letty i nie miała na sobie jego opalowej szpilki. Nawet gdyby w ogóle nie była związana z Letty i tak musiałby odwołać się do jej pomocy, ponieważ była jedyną osobą na tyle różniącą się od reszty towarzystwa, by go wysłuchać.

W końcu to ten właściwy Emily talent sprawił, że Tony przyznał:

– Ona wysłucha – powiedział – każdego.

Tak – zgodziła się Letty, lecz z jakiegoś powodu nie była zadowolona z jego odpowiedzi. – Powinnam była wiedzieć, że tak będzie. Powinnam była wiedzieć, że ta głupia dziewczyna, Georgy Parkhurst się myli.

– Panna Parkhurst? – Tony wymówił to nazwisko z pewną niechęcią. – Co ona ma do panny Meriton?

– Z pewnością o niej słyszałeś. Nie powinnam się dziwić. Udało jej się być bohaterką zbyt wielu plotek, ale to dobra dziewczyna. Dziś wytropiła mnie, kiedy odwiedzałam bliźnięta i wystraszyła opowieścią, że Emily popadła w szpony łotra bez skrupułów. To znaczy ciebie – wyjaśniła Letty ze śmiechem.

Tony roześmiał się również, lecz nie był rozbawiony. Nie odniósł wrażenia, po ich krótkim spotkaniu, że panna Parkhurst jest głupia. Dlaczego podejrzewała Emily? Co ważniejsze, dlaczego podejrzewała, że Emily jest w kimś zakochana?

Och, nie bądź głupi, powiedział sobie. Romans – to właśnie to, co musi podejrzewać panna Parkhurst, czy ma powód, czy nie. Nie mam powodu do strachu. Ani nadziei.

– Z pewnością zmusiła cię do działania – podsunął Tony.

– I mam jej za to podziękować? No, może – przyznała Letty. Jednakże wciąż wyglądała na zmartwioną.

– O co chodzi, Letty? Czy wciąż podejrzewasz, że doprowadzę twoją szwagierkę do zguby? – zażartował.

– Och, nie – odpowiedziała z bynajmniej nie pochlebną pewnością. – Oboje was znam za dobrze. Czy to jednak nie dziwne? Jak tylko przeszedł mi pierwszy szok, prawie miałam nadzieję, że tak się stanie.

– Letty!

– Naprawdę to nie, oczywiście. Chciałam tylko zerwać te jej okropne zaręczyny.

Gdy tylko wymówiła te słowa, Letty zdała sobie sprawę, że powiedziała za dużo. Przycisnęła dłoń do ust, lecz było za późno. Słowa zostały już wypowiedziane.

Przeszyły serce Tony'ego.

– Zaręczyny?

Wstał i podszedł do okna, aby Letty nie mogła widzieć jego twarzy, podszedł niby przypadkiem, tak że mogła wziąć jego pytanie za zwykłą ciekawość. Dlaczego Emily mi nie powiedziała? – bezradnie pytał sam siebie. Powinna była mu powiedzieć.

– Proszę, nie mów nikomu, że ci powiedziałam – błagała Letty. – To miała być tajemnica.

Ku zdziwieniu Tony'ego odbicie jego twarzy nie ukazywało żadnych emocji, żadnych. Może mógłby bezpiecznie się odwrócić.

– Sekretne zaręczyny? Doprawdy. Letty, zadziwiasz mnie.

– Przypuszczam, jeśli tak to bierzesz, że to brzmi dziwnie – wyznała Letty, szarpiąc koronkę swej chusteczki. – Zanim się pojawiłeś, to wyglądało na wspaniałą partię.

– Zanim się zjawiłem. – Teraz wiedział; w jakiś sposób zawsze wiedział.

– Nie rozumiem, dlaczego nie miałabym ci powiedzieć. Poza tym to twoja rodzina. – Letty pochyliła się, by wszystko wyjaśnić. Najwyraźniej Letty umierała z chęci zwierzenia się komuś. Jej obecne odosobnienie bez wątpienia wzmocniło tę chęć. Letty zawsze była gadatliwa. Tym razem jej słowa w jego uszach brzmiały zimno, mrożąc tę nikłą nadzieję, na jaką sobie pozwolił.

– Ach, rozumiem, zaręczyła się z moim kuzynem Edwardem – powiedział, jakby dopiero na to wpadł.

– Właśnie. Rozumiesz, w czym trudność, Tony. Miało to być ogłoszone na tym balu na cześć pełnoletności, ale, jak wiesz, wystąpiły tam raczej spektakularne zakłócenia. – Jej oczy błysnęły ku niemu z rozbawieniem, którego nie mógł dzielić, choć udało mu się wydobyć słaby uśmiech.

– Więc popsułem mu szyki? – Lecz nie dość wcześnie, pomyślał.

– Edward poprosił, żebyśmy na razie nic nie mówili. Prawdę mówiąc, sądziłam, że próbuje się asekurować, ale okazuje się, że miał rację. Jakie to kłopotliwe, ogłosić, że Emily zaręczyła się z markizem Palinem, kiedy on nim nie jest.

W tej chwili Tony zignorował chęć wypytywania, która naszła go, gdy Letty mówiła o ślubie Emily.

– Nie aprobujesz Edwarda – powiedział, żałując, że nie wie więcej o swoim kuzynie. Wiedział tylko, że Edward jest politykiem. I że rozczarował Emily.

– Nie, nie aprobuję – westchnęła Letty. – Gdyby go kochała, to byłaby inna sprawa, ale ona go nie kocha.

Słowa jej rozpaliły w nim nadzieję. Emily nie kocha Edwarda. Jednakże nie ma to znaczenia. Emily dała słowo.

– Nie przypuszczam, byście mogli odmówić teraz, kiedy okoliczności tak się zmieniły? – podjął bez nadziei. Te zmienione okoliczności będą ważnym czynnikiem angażującym współczucie Emily. Nigdy nie opuściłaby przyjaciela w potrzebie.

Letty zachichotała.

– Nie poznałeś jeszcze mojego Johna, inaczej nie zadawałbyś takich pytań. Wygląda na to, że muszę się modlić o inny cud. Ale – powiedziała wstając, by go objąć – mój najlepszy przyjaciel zmartwychwstał po dwunastu latach. Wszystko jest możliwe!

Tony oddał Letty czuły uścisk, lecz jego nastrój nie polepszył się. Mógł teraz być pewny tytułu i majątku, ale wszystko, co miał przed oczyma, to długie, samotne życie bez Emily.


Emily nie potrafiła na niczym się skoncentrować. Ciążyła jej perspektywa przerażającego spotkania z Letty. Kilkakrotnie podchodziła do drzwi Letty z zamiarem wejścia, lecz za każdym razem coś zawracało ją z powrotem. Tym razem nie zamierzała zawrócić. Jednakże tym razem pokój Letty był pusty i przerażona pokojówka, sprzątająca ślady porannego wybuchu Letty, potłuczoną porcelanę i porozrzucane stroje, była w stanie tylko potrząsnąć głową i wskazać palcem w dół schodów.

Drugi służący ustawiony u szczytu schodów, usiłował zabronić Emily poszukiwań, lecz nic z tego nie wyszło. Dopiero kiedy była o kilka stopni od otwartych drzwi salonu i usłyszała męski głos, przystanęła na chwilę. Wiedziała, że John jest w swoim klubie. W chwilę później rozpoznała znajomy akcent.

Tony jest tutaj. A więc Letty w końcu zgodziła się z nim spotkać. Głosy były ciche, Letty – spokojny, Tony'ego – trochę smutny.

Czy powinnam do nich wejść? – zastanawiała się Emily. Jeśli Tony będzie przy niej, tłumaczenie z pewnością pójdzie łatwiej. Letty mniej będzie też skłonna dokuczać Emily w czyjejś obecności. No i w końcu wszystkie dziwaczne nieporozumienia co do jej spotkań z Tonym powinny się już wyjaśnić.

Emily z wahaniem postąpiła naprzód, nie chcąc przeszkadzać, jeśli usłyszy, że rozmowa jest zbyt osobista. Pojednanie, po tak długiej rozłące może równie dobrze być pełne emocji. Może lepiej najpierw zajrzeć.

Emily przygotowana była na łzy, ale nie na to. Zaglądając zza drzwi, ujrzała, jak się obejmują.

Straszliwy ból w okolicy serca unieruchomił ją na długą chwilę. W ciągu tej chwili obraz, jaki widziała, szczegółowo wyrył się w jej pamięci. Długie palce Tony'ego na złotych włosach Letty, jego wysoka, sztywna postać i, najgorszy ze wszystkiego – straszliwy brak jakiegokolwiek wyrazu na jego twarzy. Kiedy znowu mogła oddychać, Emily zgarnęła suknię drżącymi rękami i uciekła tak szybko, jak mogła, uciekła od tej sceny do swojej względnie bezpiecznej sypialni.

Jednakże żadne miejsce nie było teraz bezpieczne, nie chroniło przed jej własnymi myślami. Silne uczucie, spowodowane faktem, że ujrzała Tony'ego obejmującego Letty, zdumiało Emily i doprowadziło ją do bolesnego objawienia. Georgy jednak miała rację. Emily kochała Tony'ego.

Jakże głupia była nie widząc tego, nie rozumiejąc, czemu tak ochoczo spieszy na spotkanie każdego ranka! Zamiast tego trzeba jej było widoku Tony'ego obejmującego kobietę, którą niegdyś kochał, by mogła pojąć, dlaczego tak zła była na Letty. Tak zazdrosna.

Bez wątpienia nie chciała zwierzyć się Letty. KIedy Letty przebywała w swoim odosobnieniu, Tony należał do niej. Im bardziej Emily pragnęła, by Tony, jak na to zasługuje, został rozpoznany, tym bardziej w głębi ducha lękała się, że utracą swój osobliwy prywatny świat. Nie będzie już powodu do sekretnych spotkań.

A Letty nawet go nie kochała, nie chciała go! Emily nie była tak głupia, by nie dostrzec, że ich uścisk nie był uściskiem połączonych kochanków. No, może przez chwilę tak myślała. Jednakże nie tylko rozsądek i pamięć pomogły jej poznać prawdę. Emily widziała uściski brata i szwagierki. Nawet najbardziej zdawkowe nie były tak beznamiętne jak ten. Letty poklepała jego ramię w taki sam sposób, w jaki uspokajała bliźnięta, kiedy były niespokojne.