– Wiesz, jak to jest, kochanie – powiedział obejmując żonę ramieniem. – Ci młodzi zakochani po prostu nie chcą słuchać głosu rozsądku.

Młodzi zakochani. W tym rzecz, zdała sobie sprawę Emily, kiedy John wraz z żoną odeszli i zostawili ją samą z jej myślami. Nie byli zakochani, ona i Edward.

Emily na wpół świadomie powędrowała na drugie piętro do pokoju dziecinnego. Bliźnięta zawsze ją rozweselały. Nigdy przy nich nie czuła się winna czy przestraszona z powodu własnych uczynków. Pomagały nawet zapomnieć na chwilę o dręczących ją od czasu do czasu wątpliwościach.

Teraz za późno już było na wątpliwości, lecz właśnie teraz opadły ją silniej niż kiedykolwiek. Nawet szybka gra w ciuciubabkę i biegi z dziećmi na barana nie usunęły zmartwień. Dlaczego musiała należeć do jedynej rodziny w całym wytwornym towarzystwie, w której wierzono w małżeństwa z miłości? Każda inna rodzina przez ostatnie trzy sezony doradzałaby Emily, żeby zabezpieczyła sobie przyszłość, zanim będzie za późno. Wszystkie dziewczęta, z którymi Emily weszła w świat, ostrzeżono, aby nie ulegały romantycznym skłonnościom. Powiedziano im, żeby były praktyczne, żeby były rozsądne, i takie były, i znalazły sobie odpowiednich mężów.

Emily nigdy nie mogła uwierzyć przyjaciółkom, kiedy twierdziły, z przekonaniem, jak je nauczono, że małżeństwa z miłości nigdy nie są szczęśliwe. Jak mogłaby uwierzyć w taki nonsens widząc, jak oddani są sobie jej brat i Letty, jej matka chrzestna i lord Castlereagh? Nie, twierdzenie, że małżeństwa z miłości są niebezpiecznie niepewne, to oczywista nieprawda. Emily przekonała się natychmiast, że zdarzają się niesłychanie rzadko. Wielka miłość nie przychodzi do każdego. Nie przyjdzie do niej.

Ale nie chciała tego wyznać Johnowi. John, ponieważ sam był szczęśliwym małżonkiem Letty, sądził, że każdy może osiągnąć takie samo szczęście. Letty znała zwyczaje świata dużo lepiej niż on. Mogła ich nie lubić, lecz rozumiała.

Odgłos kroków za drzwiami zapowiadał, że Emily wkrótce dowie się dokładnie, jak dalece wyrozumiałą ma szwagierkę.

– Mama! Mama! – ogłosiły bliźniaki.

Nie zważając na swą modną suknię i staranną fryzurę, Letty dołączyła do tria na podłodze dziecinnego pokoju.

– Tak myślałam, że cię tu znajdę – zwróciła się do Emily. – Nie patrz na mnie z takim lękiem. Nie chcę ci dokuczać.

Emily siódmy raz podniosła jedną z zabawek Katy i czekała.

– Chciałabym tylko, żebyś powiedziała mi na pewno, że twoja decyzja nie opiera się na jakimś źle zrozumianym przez ciebie powiedzeniu czy uczynku. Przyszło mi do głowy, że ponieważ w tym roku wskazałam ci kilku dżentelmenów stanowiących dobre partie

– Letty mówiła z trudem – mogłaś opacznie pomyśleć, że chciałabym się ciebie pozbyć.

– Letty! – Emily wpatrzyła się w nią w osłupieniu otworzywszy usta. Zignorowała nawet Coonora, który natarczywie usiłował zwrócić na siebie uwagę.

– Coonor, przestań wieszać się na cioci – automatycznie powiedziała Letty. – Martwię się, że w jakiś sposób sprawiłam, iż poczułaś się niemile widziana, a przecież razem z Johnem bylibyśmy uszczęśliwieni, gdybyś zamieszkała z nami na zawsze. Albo może obawiasz się, że zostaniesz czymś w rodzaju rodzinnego popychadła. To prawda, że zbyt często liczymy na twoją pomoc.

– Rodzinnego popychadła? Nie bądź niemądra, Letty. Nie mogłabyś sprawić, żebym czuła się bardziej pożądana. Bardzo dobrze wiem, że niełatwo ci było rozpoczynać życie małżonki z piętnastoletnią szwagierką na głowie.

Letty w odpowiedzi wykrzywiła się. Bliźniętom wydało się to zabawne i przez chwilę usiłowały wyżebrać powtórkę, po czym same spróbowały naśladować jej minę.

– Wiem też, dlaczego nasyłałaś na mnie tych wszystkich jegomościów – powiedziała Emily, przekrzykując hałas czyniony przez bliźnięta. – Ale to bez sensu. Gdybym mogła się zakochać, z pewnością bym to uczyniła, ale nie sądzę, żebym miała na to jakiś wpływ. A także żaden z tych gości nie wydawał się pałać do mnie namiętnym uczuciem.

– Dlaczego, znam z tuzin dżentelmenów, którzy pobiegną za tobą na najlżejsze skinienie.

Emily ze śmiechem wyplątywała się z uścisku Coonora.

– To prawda. Ale ich uczucia do mnie są bardziej romantyczne niż… niż te, które żywi do mnie Coonor. Mam paru dobrych przyjaciół. Natomiast nie mam konkurentów.

Letty zdawała się czuć niezręcznie, nie mogąc zaprzeczyć temu oświadczeniu.

– A jeśli widzą w tobie tylko siostrę, czyja to wina?

– Och, bez wątpienia moja – radośnie zgodziła się Emily.

– Nie – zaprzeczyła Letty z poważną miną. – Obawiam się, że to mnie należy o to winić. To ja ci wciąż mówiłam, jak masz się zachowywać. "Nie okazuj, jaka jesteś inteligentna – mówiłam – ludzie czują się nieswojo". I jaki jest rezultat?

Emily pochyliła się do przodu, żeby dodać siły swoim słowom.

– Rezultat jest taki, że ludzie nie ziewają w mojej obecności ani nie uciekają z pokoju na dźwięk mojego imienia. Zawarłam też parę cudownych przyjaźni, co w innym wypadku mogłoby się nie zdarzyć, przyjaźni, które – mam nadzieję i ufam – przetrwają przez całe moje życie. Z pewnością nie możesz się winić o to, że nauczyłaś mnie, jak najlepiej postępować w towarzystwie.

– Winić mamę – powiedział Coonor, najwyraźniej w nadziei na następną przejażdżkę na barana.

– Nie, nie winić mamy. – Emily odczekała, aż Letty złapie córkę, która usiłowała wspiąć się na okno, po czym ciągnęła:

– To nie była pochopna decyzja, Letty. Długo i intensywnie zastanawiałam się, czego oczekuję od przyszłości. I to, czego pragnę, to własny dom, rodzina.

Lekko zdyszana z wysiłku, trzymając w objęciach wijące się dziecko, Letty powiedziała:

– Nie rozumiem dlaczego. – Wyciągnęła wstążkę z włosów i wręczyła ją Kate. Nagrodą była chwila ciszy. – Ale czemu teraz? Dlaczego Edward? Dwadzieścia jeden lat to jeszcze nie staropanieństwo. Z pewnością to trochę za wcześnie porzucać nadzieję na coś lepszego. Poczekaj rok albo dłużej.

Emily wstała z podłogi i poczęła się przechadzać.

– Nie widzisz tego, Letty? Stąd się biorą niezamężne ciotki. Czekasz, czekasz i każdego dnia mówisz: "Jeszcze tylko jeden dzień, może jutro coś się wydarzy". Po czym nagle pewnego ranka budzisz się i spostrzegasz, że jest za późno na cokolwiek, na jakąkolwiek zmianę. Odkrywasz, że twoją jedyną rolą w życiu jest zajmować puste miejsce przy stole i występować w charakterze przyzwoitki młodszych dziewcząt.

– Lepsze to, niż obudzić się i odkryć, że jesteś na całe życie związana z mężczyzną, który cię nie obchodzi.

– To nie fair! – Emily odczekała chwilę, żeby lepiej zapanować nad głosem. – Edward mnie obchodzi. Doprawdy, bardzo go lubię. I szanuję. Jest inteligentny i ambitny. NIe pije za dużo… ani nie gra… ani nie zadaje się z upadłymi kobietami.

– Skąd wiesz?

Kąciki ust Emily zadrżały.

– Edward jest rozważny i odpowiedzialny. On jest… dobry dla zwierząt. – Ze śmiechem powróciła na swoje miejsce na podłodze. – Nie jest nieznośny, prawda?

– Nudny jak flaki z olejem – zgodziła się Letty. – Zapomniałaś dodać, że jest niezwykle bogaty i utytułowany.

– Według wszelkich prawideł każdy, mając te zalety – zapomniałaś dodać, że jest nieprawdopodobnie urodziwy – powinien być nudny. Ale on naprawdę nie jest. Jest czarujący.

Letty wstała i otrzepała spódnicę. Jednakże Emily dostrzegła wyraz jej twarzy.

– Jednak nigdy cię nie oczarował, prawda, Letty? – Emily właśnie zdała sobie z tego sprawę. Letty nie aprobowała małżeństwa z Edwardem nie dlatego, że Emily go nie kochała, lecz z powodu samego Edwarda. To była okoliczność, która nigdy nie przyszła jej na myśl.

– Nie mogę zrozumieć. Znasz Edwarda od dziecka. Jak możesz go nie lubić!

Letty pospiesznie podniosła jedno z bliźniąt i poczęła poprawiać coś w dziecinnej fryzurze.

– Nie powiedziałam, że go nie lubię – zaprzeczyła. – I nie znam go od dziecka. Edward przybył do Howe, kiedy miał dwanaście lat. Pochodzi z dalszej linii. Dopiero wtedy… kiedy umarł główny spadkobierca i prawnicy zaczęli szukać innych krewnych.

– Dziwne. Nie wiedziałam, że Edward w dzieciństwie nie stykał się z rodziną. Nigdy nie opowiada o życiu poza Howe.

– Najprawdopodobniej nie chce o tym pamiętać. Zdaje się, że jego ojciec wykonywał jakiś wolny zawód i niezbyt mu się wiodło. A po śmierci ojca żyli wyłącznie z wdowiego dożywocia matki. Nie, to zrozumiałe, że markiz Palin nie chce wspominać tamtych dni.

Myśl, że Edward zataił przed nią ponad połowę swego życiorysu, nie była przyjemna, lecz Emily nie pozwoliła, aby owa myśl rozproszyła jej uwagę.

– Nigdy nie byłaś do tego stopnia pedantką, Letty, żeby z takiego powodu traktować człowieka z góry. To bynajmniej nie tłumaczy twoich objekcji.

Letty westchnęła, niewątpliwie zdając sobie sprawę, iż nie uniknie odpowiedzi.

– Przypuszczam, że nigdy nie przestałam uważać Edwarda za intruza. Tak, wiem, że to głupie. Ale tak długo znałam tę rodzinę. Nie mogę zapomnieć chłopca, który powinien być na jego miejscu.

– To było dziewięć lat temu. Letty. Dlaczego nie lubisz Edwarda dziś?

– No dobrze… myślę, że jest zimny. Nigdy nie kieruje się impulsem. I zbyt dobrze wie, co w końcu przyniesie mu korzyść, jemu i jego karierze. Nie możesz zaprzeczyć, że wygląda na to, iż przez małżeństwo z córką chrzestną lady Castlereagh chce zaspokoić swoje wygórowane ambicje polityczne.

– Nie, nie mogę zaprzeczyć – przyznała Emily. – Ale ty też nie możesz zaprzeczyć, że z równym skutkiem mógłby się ożenić z kobietą wyższego urodzenia i bogatszą. Markiz Palin mógłby poszukać sobie narzeczonej dużo lepiej urodzonej niż córka zwykłego baroneta, dziewczyna, która w posagu przyniesie mu zaledwie mierną sumę.

Sposób, w jaki Letty zacisnęła usta, poinformował Emily, że jej szwagierka z trudem usiłuje się opanować. Chłodnym tonem Letty zmieniła temat:

– Chodźmy, niania rzuca nam jedno ze swoich spojrzeń. Jeśli nie będzie mogła ułożyć dzieci do popołudniowej drzemki, będziemy musiały stawić czoła jej irytacji. Tak, nianiu, już idziemy – obiecała, ostatni raz obejmując maluchy.