Emily otworzyła usta, by jeszcze raz zaprotestować, lecz nic nie powiedziała. Zanim zdążyła złapać oddech, do pokoju wtargnął nowy kataklizm.
– Nianiu! – krzyknęła Letty. Zbladła.
To nie była pani Churm, niania bliźniąt, lecz dawna niania Letty, stara kobieta, którą wszyscy znali nie z nazwiska, lecz jako nianię, i której wszyscy się bali. Niania teoretycznie przeszła na emeryturę wiele lat temu. Jeśli kiedykolwiek Letty pozostawała w domu lub była chora, niania wracała i opiekowała się swoją pupilką – i nikt nie ośmielił się temu sprzeciwić. John wyznał, że ta stara kobieta go przeraża i kiedy wiedział, że nikt nie może go podsłuchać, oświadczył, że to wiedźma.
– No. – W głosie niani brzmiało oskarżenie. – Nie wezwać starej niani, która wie, co dla ciebie najlepsze, kiedy jesteś chora. Och, nie, nie rób tego. Pozwolić, żeby dowiedziała się od gospodyni.
– Ale ja nie jestem chora, nianiu. Rozumiesz? – Letty, jak tylko to wyrzekła, zdała sobie sprawę, że jej obecny wygląd nie budzi zaufania co do jej zdrowia.
– Ciąża? – spytała niania. – Nie wyglądasz mi na to, ale tak mi powiedzieli.
– Nie! – Najwidoczniej Letty wcześniej nie pomyślała o tym, czemu przypiszą ludzie jej rzekomą chorobę.
– Dlaczego nie? – niania przez chwilę wpatrywała się w swoją wychowankę.
Mimo napięcia panującego wcześniej, Emily ogarnęło zdziwienie na widok, jak zmieniła się postawa Letty. Tłumionym chichotem zwróciła na siebie uwagę tyrana.
– Wyjdź – rozkazała jej po prostu niania, która znana była z krańcowych poglądów na temat, co jest niewłaściwe dla uszu młodych, niezamężnych kobiet.
Emily szybko wyślizgnęła się z pokoju. Powinna była wyjść nawet bez rozkazu niani. Najwidoczniej wyjaśnienie Letty wszystkiego musi trochę poczekać.
Ale tylko trochę. Dla dobra Tony'ego musi to być dobre wyjaśnienie.
Siedząc w zwykłym miejscu przy oknie, Tony od paru minut wiedział, że do jego drzwi zapuka posłaniec. Natychmiast, oczywiście, rozpoznał liberię. Zapamiętał szczególnie błyszczące złote guziki na uniformie dużego lokaja, który, jak mu zapowiedziano, wyrzuci go osobiście z domu.
Emily? Tony był jakoś pewny, że Emily znalazłaby bardziej dyskretny sposób, by się z nim skontaktować, nawet jeśli sprawa była zbyt ważna, żeby poczekać z nią do następnego ranka. Dopóki nie zwierzy się Letty i nie uzyska jej poparcia.
Wsłuchiwał się w kroki na schodach, aż w końcu usłyszał pukanie do drzwi.
– Proszę – odezwał się.
Serce biło mu mocniej, lecz przyjął list dosyć chłodno.
– Czy macie czekać na odpowiedź?
– Tak, sir. – Lokaj pewnie stanął przed drzwiami. Najwidoczniej wiedział, jak ważna będzie odpowiedź.
Tony podszedł do okna i odwrócił twarz od obserwujących go oczu. List był krótki i jasny: "Muszę z tobą pomówić. Przyjdź natychmiast". Podpisu nie było. lecz zawsze poznałby rękę Letty.
Nie było też nagłówka. Może Letty nie poznała go od razu. Może obawiała się spotkać z oszustem.
Ale musiała się z nim spotkać i to w ciągu pół godziny.
Dziwne, teraz, kiedy w końcu miał stanąć przed Letty, Tony poczuł obawę. Jego dawne wesołe zapewnienia, że wszystko między nimi będzie tak samo, straciły wartość. Tylko lojalność i przywiązanie Emily do Letty dowodziły, że Letty nie zmieniła się nie do poznania.
Pytanie, dlaczego w końcu zechciała teraz go spotkać, po tylu dniach uciekania przed nim i przed każdą wieścią o nim, męczyło Tony'ego przez całą krótką drogę do domu na Grosvenor Square. Gdyby Emily miała coś wspólnego z postępkiem Letty, był pewien, że dałaby mu jakiś znak.
Emily powiedziała mu, że jej szwagierka zaczyna być znudzona samotnością. Może po prostu oprzytomniała. Jeśli uciekła od świata na jego widok, napięcie oczekiwania na rezultat całej sprawy mogło w końcu przywieść ją do działania.
Albo może czegoś się dowiedziała.
W każdym razie prędko się to wyjaśni. Powóz zatrzymał się u drzwi. Wspominając, jak ostatni raz podszedł do tego wejścia, Tony uśmiechnął się. Chętnie zmierzyłby wzrokiem tego aroganckiego kamerdynera, ale drzwi otworzyła młoda pokojówka.
Dom wydawał się pełen dziwnej ciszy i napięcia. Służący i pokojówka, których Tony spotkał, patrzyli na niego nerwowo, jakby spodziewali się, że w każdej chwili wpadnie we wściekłość. O tej porze, uświadomił sobie Tony, powinno się tu krzątać więcej służących. Letty umiała kazać im się usunąć do czasu, aż skończą rozmowę.
Tony wkroczył do uroczystego salonu z lekkim drżeniem. Letty sztywno wyprostowana siedziała na małym wrzecionowatym krześle. Jej piękne złote włosy ściągnięte były do tyłu w nietwarzowy węzeł i ubrana była jak na pogrzeb. Jednakże gdy napotkała jego spojrzenie, jej sztywność jakby się roztopiła i znowu ujrzał przyjaciółkę z dzieciństwa bawiącą się w przebieranie.
– Tony? – odezwała się pierwsza, trochę bez tchu. Lekko zmrużyła oczy. Wstała, zrobiła krok. – Tony. To ty. Och, mój drogi, co musisz o mnie myśleć? – Ruszyła do przodu i ujęła jego dłonie.
Na jej słowa napięcie opuściło również Tony'ego. Uśmiechnął się.
– Myślę, że jesteś niemądrą gąską. Ale tak zawsze myślałem.
– Tak myślałeś – szepnęła prawie do siebie.
– Piękna i przekochana gąska – przypomniał jej; głowę pełną miał wspomnień. Letty jako urocze i naiwne dziecko, czekające na każde jego słowo. Letty jako dziewczyna, jeszcze bardziej urocza i wciąż przyjmująca każdą bajkę za prawdę.
– Bałabym się spytać, co widzisz teraz – Letty spuściła oczy.
Tony spostrzegł, że jego przyzwyczajenie pocieszania smutnej Letty nadal trwa. Jedną dłonią uniósł jej podbródek.
– Widzę pękną, młodą łobuzicę… która najwidoczniej przekonała londyńskie towarzystwo, że jest poważną matroną. Wyglądasz tak samo jak wtedy, gdy widziałem cię ostatni raz.
To nie całkiem była prawda. Czas zmienił żądną życia dziewczynę w dojrzałą kobietę. Letty, tak jak i Tony, stała się zupełnie inną osobą, lecz pomimo wszelkich zmian, ich stara przyjaźń pozostała taka sama.
– Kłamczuch – powiedziała. – Miły, ale kłamczuch. Wiem, co lata ze mną zrobiły.
– Były ci chyba posłuszne.
– Tak – przyznała Letty. – Lecz nie pozostawiły mnie bez zmian.
– No, może nie – powiedział Tony. – Lata i na mnie pozostawiły swoje ślady.
Nie zamierzał w ten sposób jej oskarżać, lecz rumieniec Letty świadczył, że tak to odebrała. Drżącymi palcami pogłaskała małą bliznę na jego policzku.
– I nie były łaskawe. Ale powinnam była cię poznać. Gdybym ośmieliła się spojrzeć uważnie, poznałabym. To głos wzbudził moje wątpliwości. Brzmiałeś tak zimno, Tony. Tak groźnie. Przestraszyło mnie to. Ale wstyd mi, tak mi wstyd, że nic nie zrobiłam wcześniej. Chodź. – Pociągnęła go na sofę. – Usiądź tu i opowiedz wszystko.
– Wszystko? – zaśmiał się Tony. – To zabrałoby prawie tyle samo czasu. Mamy dwanaście lat do uzupełnienia.
– Tak. Wiesz, że jestem mężatką – powiedziała pospiesznie.
– Wiem. I bardzo szczęśliwą. Powiedziano mi o tym wcześniej, ale teraz sam mogę zobaczyć.
Letty popatrzyła na niego z przejęciem, usilnie próbując sprawić, by zrozumiał to, co spostrzegł już jakiś czas temu, lecz ona o tym nie wiedziała.
– John to dobry człowiek, Tony. Spokojny i solidny. To może nie brzmi bardzo romantycznie, ale jest nie tylko bardzo dobry dla mnie, jest dobry za mnie. Bardzo go kocham.
– Rozumiem – powiedział Tony z uśmiechem. – Letty, nie musisz się przede mną usprawiedliwiać. Cieszę się z twojego szczęścia.
– Prawdziwie?
– Prawdziwie. – Nie pochlebiłby Letty mówiąc, jak szybko zmieniły się jego uczucia. Zamiast tego zapytał: – Czy to dlatego chowałaś się w swoim pokoju? Jakieś głupie poczucie winy, dlatego że na mnie nie poczekałaś?
Letty obgryzała paznokieć.
– Może trochę. Poczułam się, jakbym znowu cię porzuciła i nie chciałam cię oglądać, mając to na sumieniu. Częściowo też obawiałam się, że się okaże, że to nie ty. Nie chciałam cię znowu opłakiwać, gdyby okazało się niezbicie, że umarłeś.
– Letty…
Nie zezwoliła mu mówić dalej.
– Nie, pozwól, że przyznam się do najgorszego.
– A co jest najgorsze?
– Bałam się też, że to ty, bo wówczas musiałabym przyjść ci z pomocą. Rozumiesz, nigdy nie powiedziałam Johnowi.
Tony nie musiał pytać, czego nigdy mężowi nie powiedziała.
– Letty, nie możesz myśleć, że ja mógłbym to wyciągnąć.
– Myślałam i myślałam, Tony, i jedyna znana nam rzecz, która absolutnie dowiedzie twojej tożsamości to… wiesz sam.
– To nieważne. Moją tożsamość można z pewnością udowodnić bez tych rzeczy. Jestem wstrząśnięty, że mogłaś nawet pomyśleć, że ja biorę to pod uwagę. – I lekko potrząsnął ją za ramię.
Letty nie wyglądała na szczególnie uspokojoną.
– Jesteś głupcem, jeśli nie bierzesz. – Westchnęła. – Sądzę, że powinnam w każdym razie powiedzieć Johnowi. Jeśli się na mnie rozgniewa, nie wiem, jak potrafię to znieść.
Tony milczał chwilę. Uspokajanie zdenerwowanych żon nie było dziedziną, w której miałby wiele doświadczenia. Któż zgadłby, że będzie to praktykował z Letty?
– Zaraz, zaraz, Letty. Jeśli on kocha cię choć w połowie tak, jak mówisz, z pewnością zrozumie. Poza tym to było bardzo dawno.
– Zatem opuściłam cię, prawda? – powiedziała Letty.
Tony pomyślał o swoim niepotrzebnym gniewie, oskarżaniu Letty, że go zawiodła. Teraz wydawał się to być szczęśliwy przypadek. Wzruszył ramionami.
– Może tak ma być. Ty i John.
– I moje dzieci. Wiesz, że mam bliźnięta?
– Tak, wiem…
Z zawrotną szybkością Letty przeszła od posępnego samopotępienia do oskarżeń.
– Tak, rzeczywiście, wiesz. I skąd wiesz? W jaki sposób się dowiedziałeś? Zwabiając w swoje szpony moją szwagierkę…
A więc dowiedziała się.
– Moje szpony? Doprawdy, Letty. Czy nie posuwasz się za daleko?
"Brylant czystej wody" отзывы
Отзывы читателей о книге "Brylant czystej wody". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Brylant czystej wody" друзьям в соцсетях.