– Nie oszukasz mnie, Emily Meriton. I nie możesz też mnie zbyć. Ja jedna z twoich przyjaciółek powinnam wiedzieć, że nie tak łatwo cię zaszokować.

– Za to ja nie sądziłam, że ciebie tak łatwo zaszokować. Gdybym utrzymywała z kimś potajemne stosunki, oczekiwałabym, że dodasz mi otuchy.

– Nie, Emily, nie – powiedziała Georgy z całą powagą. – Nie wiesz jak to robić i dlatego ktoś może cię skrzywdzić. Te rzeczy są tylko dla tych, którzy wiedzą, jak w to grać, a ty w ogóle nie grasz. Jesteś z rodzaju tych niemądrych idealistów, którzy wierzą w takie rzeczy jak Prawdziwa Miłość, i przez to jesteś łatwym łupem. Jesteś zbyt poważna, a te typy, które proszą o tego typu spotkanie, nie są w ogóle poważne, chyba że chodzi o pieniądze.

– Których ja nie mam. Naprawdę, Georgy, wszystko źle tłumaczysz.

Choć przypuszczenie Georgy były niemądre, Georgy szczerze się martwiła. Emily pragnęła usunąć to zmartwienie, lecz jak? Teraz, kiedy Georgy nabiła sobie głowę tym głupim pomysłem, nigdy nie zrozumie, co łączy ją z Tonym. Może powinna powiedzieć jej o Edwardzie? Nie, nie była do tego skłonna.

Nie była skłonna, bo to przypomniałoby jej, że jej narzeczeństwo jest fait accompli (faktem dokonanym). Nie chciała przyznać nawet przed sobą, że już nie chce poślubić Edwarda. A z pewnością nie chciała badać, dlaczego już nie chce.

Oprócz tego, Georgy powinna dobrze wiedzieć, że Emily nigdy nie pokochałaby Edwarda tak radośnie i szczerze. Zaręczyny z Edwardem byłyby, według Georgy, jeszcze jednym powodem, by szukać jakiejś ucieczki.

– Emily westchnęła i przemówiła poważnie.

– Georgy, czy uwierzysz mi, jeśli dam ci słowo chonoru, że nie wplątałam się w romantyczną intrygę? W końcu zaufaj, że mam trochę rozsądku.

– Tak jakby rozsądek miał coś wspólnego z tak głupim uczuciem jak miłość.

Emily przetrzymała wnikliwe wypytywania przyjaciółki i miała nadzieję, że jej szczerość odniesie jakiś skutek, lecz Georgy tylko potrząsała głową.

– Moja biedna Emily. Naprawdę w to wierzysz. – Georgy spoglądała na nią litościwym wzrokiem.

Tym razem zdziwiona Emily odpowiedziała z niezwykłą ostrością:

– Najwidoczniej nic, co powiem, nie sprawi, że mi zaufasz. Czy kiedyś zdałaś sobie sprawę, Georgy, że twoje podejrzenia oparte są raczej na twoich własnych zasadach postępowania, niż na moich.

Georgy, żeby ukryć urazę, roześmiała się bezradnie. Od tej chwili rozmowa już się im nie kleiła i przyjaciółki rozstały się nie czując do siebie zwykłej sympatii. Emily nawet nie odprowadziła Georgy do drzwi.

Pożałowała tego niemal natychmiast. To nie w jej stylu, taka wrażliwość ani, oczywiście, taka szorstkość. Wyobrażenia Georgy są po prostu śmieszne.

Więc dlaczego nie mogła się śmiać?

W jej codziennych spotkaniach z Tonym nie było nic romantycznego. Och, prawdę mówiąc. Tony musiał wydawać się romantyczną postacią, wysoki, przystojny i lekko niebezpieczny. Miejsce spotkań również było urocze. W zeszłym tygodniu pogoda była przepiękna, cały park okrył się kwiatami. Było to doskonałe miejsce na schadzki kochanków.

Jednakże nie ma nic romantycznego w spotkaniach z mężczyzną, który kocha inną kobietę.

Ta myśl przyniosła jej ostry ból serca. Georgy prawdopodobnie i na ten temat miałaby swoją teorię, ale Emily po prostu nie mogła znieść myśli, że Tony tak cierpi.

Czułą się przedtem taka szczęśliwa, a teraz ogarnęła ją prawie czarna rozpacz. Czego jej teraz trzeba, to zabawy z bliźniętami w pokoju dziecinnym. To ją znowu podniesie na duchu.

Jednakże zanim doszła do drzwi, Emily zdała sobie sprawę, że na zewnątrz w holu panuje jakieś straszliwe zamieszanie. Przez chwilę wydawało jej się, że wśród hałasów słyszy głos Georgy, choć wiedziała, że przyjaciółka wyszła dobre pół godziny temu. Kiedy wychyliła głowę zza drzwi, usłyszała odgłos biegnących w dół kroków, a lokaj przeleciał obok niej mamrocząc coś do siebie.

Emily wsłuchała się w hałas i zdała sobie sprawę nie tylko z tego, skąd on dobiega, ale też dlaczego.

Letty wstała i wyszła ze swej sypialni.

Rozdział ósmy

Dziwne, Emily czuła lekką niechęć przed spotkaniem ze szwagierką, choć tak niecierpliwie czekała, aż Letty wynurzy się z narzuconego sobie odosobnienia. Jednakże ciekawość przemogła niechęć i Emily ostrożnie zbliżyła się do centrum wiru.

Wszystko było rezultatem pozostawionej Letty samej sobie. Najwyraźniej wprawiła się w stan wspaniałej histerii. Ale co mogło być bezpośrednim powode? Emily pomyślała, że Letty znowu zakradła się do pokoju dziecinnego.

Pierwszy zwiastun niebezpieczeństwa dosięgnął jej, gdy doszła do drzwi sypialni Letty.

Była tam Nancy, tłumaczyła się przed Letty nieskładnie, ale Letty niczego nie słuchała. Stała wyprostowana w pozie pełnej godności, godności lekko nadwyrężonej brakiem pohamowania w manifestacji uczuć i palcem wskazywała drzwi.

Dziewczyna płakała, lecz Emily była pewna, że Nancy nie zostaje wyrzucona. Bez względu na to jak rozgniewana czy zirytowana była Letty, nie potrafiłaby nigdy wyrzucić żadnego służącego. Niemniej jednak Emily zaniepokoiła się o Nancy. Za nic nie chciała, by dziewczyna z jej powodu miała kłopoty.

Opuszczając pospiesznie pokój, Nancy nie zauważyła Emily, ale Letty ją dostrzegła. Jej oskarżycielski wskazywał teraz prosto na Emily.

– Emily Meriton, wstyd mi za ciebie – powiedziała Letty donośnym głosem. Zawsze umiała dramatyzować. – Coś ty zrobiła?

Pytanie, czy Letty naprawdę wiedziała, co ona zrobiła? Powinna, oczywiście, oczyścić niańkę z zarzutów, lecz cóż więcej miałaby dodać? John zabronił jej niepokoić Letty rozmowami o Tonym. Co więcej, Emily wciąż nie wiedziała, jak Letty zareaguje na wiadomość o nim.

Prawdę mówiąc, niemożliwe byłoby z wyglądu Letty zgadnąć, co mogłaby uczynić. Wyglądała teraz jak całkiem szalona. Splątane włosy opadały jej na plecy, suknia była w nieładzie, na policzki wypełzły gorączkowe rumieńce. Wróci do łóżka? Nie będzie chciała o nim mówić? Czy Letty naprawdę wróciła do siebie, czy też tylko ukrywała nie dające się wytłumaczyć przerażenie aż do tej chwili?

Emily nie wiedziała, i dopóki się nie dowie, postanowiła ukryć udział Tony'ego w swojej nieszczęsnej tajemnicy.

– Nie rozumiem, Letty. O co mnie podejrzewasz? – spytała udając niewinną.

– Dobrze wiesz, o czym mówię, panienko – powiedziała Letty, wygrażając Emily palcem. – Nie myśl, że można mnie oszukać, opowiadając łgarstwa, tak jak tę głupią dziewczynę z dziecinnego.

Georgy! Emily pomyślała, że wydawało jej się, iż słyszała głos przyjaciółki parę minut temu. Musiała pobiec prosto do Letty i przedstawić jej wszystkie swoje podejrzenia.

Jednakże o ile Emily wiedział, w tych podejrzeniach brakowało nazwiska, a i Nancy nigdy go nie znała.

– Nie wiem, o czym mówisz – oświadczyła z uporem, przybierając pozę urażonej cnoty. – A jeśli oskarżasz mnie, że pod jakimś względem jestem nierozważna, Letty, chciałabym wspomnieć, że ty również nie świecisz przykładem rozwagi, biorąc pod uwagę sposób, w jaki to traktujesz.

Letty nagle zdała sobie sprawę, jak głośno mówiła. Przyłożyła drżące dłonie do ust i wyglądało, że zbiera się jej na płacz.

Jej krzyk "Och, Emily" bardzo pomógł w przełamaniu barier powstałych w ciągu ostatnich paru tygodni. Emily już miała uspokoić starą przyjaciółkę i spytać, co się stało, kiedy Letty podeszła do niej i uważnie spojrzała jej w twarz.

Emily nie potrafiła ukryć poczucia winy z powodu rozmiaru swoich sekretów.

– A więc to prawda – ku przerażeniu Emily powiedziała Letty. – I pomyśleć, że musiałam się o tym dowiedzieć od kogoś obcego, kogoś spoza rodziny!

Teraz muszę Letty wszystko opowiedzieć – pomyślała Emily – choćby tylko dlatego, że mogła wyrzucić z głowy wszystkie śmiechu warte głupstwa, których najwidoczniej naopowiadała jej Georgy. Zrezygnowana, schwyciła Letty mocno za ramię i posadziła na sofie.

– Letty, daję słowo, że nie wiem, co, jak myślisz, wiesz – powiedziała szukając flakonika z solami trzeźwiącymi Letty. – Wątpię, czy to choć zbliża do prawdy, ale wyjaśnię ci, co robiłam, jeśli tylko mnie wysłuchasz.

Zamiast uspokoić szwagierkę, spowodowała następną burzę.

– To moja wina, wiem – oświadczyła Letty, ponownie gorliwie naśladując panią Siddons i odsuwając oferowany jej flakonik. – Co ze mnie za opiekunka, jeśli pozwalam ci chodzić bez dozoru? Utrzymywać znajomości z łobuzami!

Fakt, że Letty nigdy nie potrzebowała kontrolować Emily, został teraz zignorowany. Emily próbowała wprowadzić nieco logiki lub rozsądku do konwersacji, lecz jej się nie udało. Prawdę mówiąc nie mogła dojść do słowa.

Letty lamentowała bezustannie, wygłaszając długą listę "gdyby tylko" i przetrząsając garderobę w poszukiwaniu odpowiedniej do publicznego pokazania się sukni. Gdyby tylko Letty pilnowała jej, gdyby tylko Letty zawsze chętnie słuchała zwierzeń, gdyby tylko nie była taką głupią gęsią…

– Będziesz zgubiona – zawodziła Letty, głosem zdławionym od płaczu. Wyciągnęła z garderoby poważną czarną suknię, którą posiadała od czasu śmierci ciotecznej babki. To była jedyna w jej posiadaniu suknia, w której wyglądała mniej frywolnie. Letty nienawidziła jej i mówiła, że czuje się w niej jak guwernantka.

– Letty – Emily ponownie spróbowała zwrócić jej uwagę.

– Zgubiona! – Kiedy Letty jeszcze raz wyszeptała do siebie to słowo, jej łzy obeschły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przyszło jej coś jeszcze do głowy.

– Oczywiście, teraz nie możesz poślubić Edwarda. Nawet jeśli chiałby utrzymać zaręczyny, w co bardzo wątpię, będziesz miała z pewnością tyle rozsądku, by nie przekreślać jego widoków na przyszłość.

Emily przestraszyła się, czując jak te słowa zapalają w jej piersi płomień nadziei. To byłoby wyjście. Edward ze swoją dumą nie przyjmie spokojnie zdrady, jaką dostrzeże w jej postępowaniu. Jeśli pozwoli, by dowiedział się, że pomagała Tony'emu, Edward zerwie zaręczyny. Mogłaby być wolna – gdyby tylko chciała staremu przyjacielowi zadać taki ból.