A jeśli on sądzi, że spotkania te mogą naprawdę narazić jej dobre imię, powinien przerwać je natychmiast, bez względu na to, ile go to będzie kosztowało. A będzie go kosztowało sporo, o tym wiedział.
Z drugiej strony, perswadował sobie, trzeba być głupcem, żeby uwierzyć złośliwym plotkom o pannie Meriton. Gus na samym początku powiedział, że Emily ma legion przyjaciół i wszyscy są bardzo, bardzo lojalni. Nic dziwnego.
Czy Gus również odkrył w sobie skłonności do panny Meriton? W obecności Tony'ego wyrażał się o niej dość złośliwie, lecz Tony dobrze wiedział, że najlepiej ukryć swoje najtajniejsze uczucia pod maską swawolnego kpiarza. Gus był dobrym człowiekiem, lecz Tony jakoś nie mógł wyobrazić sobie przyjaciela z panną Meriton. Nie mógł wyobrazić sobie panny Meriton zarządzającej starym zamkiem Gusa nad Renem, choć bez wątpienia ze wszystkim dałaby sobie radę. Jednakże to tu było jej naturalne środowisko. Należała do krajobrazu angielskiego. Do takiego miejsca, jak na przykład Howe.
Z niechęcią uświadomił sobie, że może nie być jedynym mężczyzną, który się nad tym zastanawia. Już wcześniej podejrzliwie traktował stosunki panny Meriton z Edwardem. Edward. Sposób, w jaki wymawiała to imię, świadczył raczej o poufałości, niż o przyjaźni wynikłej z sąsiedztwa. A dziś wieczorem, powiedział Gus, jej brat przeprowadził interesującą i zjadliwą rozmowę z tym szczeniakiem i lordem Ruthvenem. Gus przypuszczał, że sir John powiedział chłopakowi niedwuznacznie,żeby przestał nachodzić Letty z prośbami o poparcie, lecz Tony wiedział, że od balu w Carlton House Edward nie zbliżył się do siedziby Meritonów.
Sam fakt, że panna Meriton była tak strapiona zachowaniem chłopaka świadczył, że byli sobie bliscy. Może byli na tyle bliscy, że miała prawo upominać Edwarda za jego postępowanie. Na tyle bliscy, żeby obudzić nadzieje Edwarda.
Tony chciał przymknąć oczy na zachowanie Edwarda, lecz jeśli jego podejrzenia były prawdziwe, to sposób, w jaki Edward potraktował Emily był nie do wybaczenia. Ból na jej twarzy, kiedy mówiła o tym chłopaku, głęboko zapadł mu w umysł.
Jeśli ten chłopak złamał jej serce, nie zwracając na nią uwagi, to Tony powinien… Co powinien? Tony zaśmiał się sam z siebie. Cóż mógłby uczynić? Nie było dla niego miejsca w życiu panny Meriton. Był tylko człowiekiem, który kiedyś kochał jej szwagierkę.
Kiedyś. Dawno temu.
Rozdział siódmy
Następnego dnia, kiedy Tony stawił się na spotkanie, Emily zawstydziła się, że przyłapał ją na zabawie z bliźniętami w karuzelę. To wymagające wiele energii zajęcie, polegające na podniesieniu dziecka ponad własną głowę i obracaniu się w kółko, aż obojgu zakręci się w głowie, sprawiło, że Emily zaczerwieniła się, a i jej uczesanie pozostawiało wiele do życzenia. W rezultacie wcześniejszych przejażdżek "na barana" loki Emily opadły luźno na jej plecy. Nie wyglądała dostojnie, tak jak zwykło się wyglądać w obecności dżentelmena. Emily nie żywiła szczególnego pragnienia, aby sprawiać wrażenie dostojnej u tego właśnie dżentelmena, ale nie życzyła sobie również wyglądać jak rozpuszczone dziewuszysko.
Choć bliźnięta wolałyby w dalszym ciągu bawić się z ciotką, Nancy, gdy tylko ujrzała, że zbliża się Tony, podeszła prędko i odciągnęła je. Wreszcie swobodna Emily pospieszyła wyzwolić się z poczucia winy, które gnębiło ją od wczorajszego spotkania.
– Tony, przykro mi, że zostawiłam pana wczoraj z taką okropną wiadomością. Nie powinnam była tak tego powiedzieć. – Z przejęcia prawie zapomniała o swoim zażenowaniu z powodu wyglądu. Uważne spojrzenie Tony'ego przypomniało jej jednakże, jaki widok sobą przedstawia, i Emily poczęła gorączkowo wygładzać suknię i upinać wymykające się pasma włosów.
– Wszystko w porządku – odpowiedział Tony, pilnie ją obserwując. Pod jego zachwyconym wzrokiem ruchy Emily stały się niezgrabne i pewna była, że się czerwieni. – Cieszę się, że mi to pani powiedziała. Wszystko rozumiem teraz. I nie wiem, jak mogłaby pani taką wiadomość uczynić łatwiejszą do zniesienia.
Roześmiał się, najwyraźniej rozbawiony jej zmaganiami z fryzurą. Im bardziej się spieszyła, tym bardziej była rozczochrana.
– Och, proszę się tym z mojego powodu nie martwić – powiedział z lekko żartobliwą nutą w głosie. – Bliźnięta zburzą to wszystko w ciągu paru minut. Nikt poza tym pani nie zobaczy.
Nikt, nikt nie zobaczy. Tylko Tony.
Miał rację co do bliźniąt, lecz przykro jej było na myśl, że jej wygląd niewiele go obchodzi. Zanim bliźnięta rozprawiły się z jej toaletą, Emily była przekonana, że tego ranka prezentuje się całkiem ładnie. Oczywiście, zawsze będzie w cieniu Letty o złotych lokach i błękitnych oczach. Zawsze wiedziała, że ani jej wygląd, ani osobowość nie sprawią, iż mężczyźni będą szaleć z pożądania. Nie wzbudzi nawet romantycznego zainteresowania.
Ale nie jest przyjemnie, kiedy nikt cię nie zauważa.
W każdym razie ten przeklęty bałagan w jej toalecie nie będzie trwał wiecznie. Emily z rozgoryczeniem porzuciła swoje zajęcie. Usiłując zachować się jakby nigdy nic, spytała Tony'ego:
– Co pan rozumie przez "Wszystko rozumiem teraz"?
– Nie mogłem pojąć, dlaczego wszyscy tak szybko uwierzyli, że umarłem – wyjaśnił. Na samo wspomnienie w głosie jego pojawił się cień gniewu. Najwidoczniej zdał sobie sprawę z tego i otrząsnął się. – Może byłem naiwny. Teraz, kiedy patrzę wstecz, przypominam sobie, że niektórzy znajomi, których spotkałem w Bitche, zawsze twierdzili, iż słyszeli, że umarłem, ale dotychczas zakładałem, że to z powodu mojej długiej nieobecności.
– Zeszłego wieczoru udało mi się odkryć jeszcze parę szczegółów – powiedziała gorliwie Emily.
Może potrafię – pomyślała – jakoś dojść do tego, co się wydarzyło. Wiedziała, że dla Tony'ego bardzo ważne było móc wszystko zrozumieć.
Zanim przybrał zwykły zrównoważony wygląd, na twarzy jego błysnęła nadzieja i zgasła. Emily poznała bardzo dobrze to uczucie, strach przed nadzieją na zbyt wiele i użaliła się nad nim.
Usiłując ukryć ten brak opanowania, Tony podał Emily ramię i zaprowadził ją do ocienionej ławki. Przypomniała sobie, że bliźnięta mają zajęcie i poszła chętnie.
– Ten duchowny, który był z panem w Verdun…
– Tavvy – przerwał.
– Tak. Z pewnością nie dał spokoju władzom. Kiedy nadeszła wieść, iż pan umarł, sądzę, że z powodu gorączki, nie chciał w to uwierzyć. W końcu odesłali ciało, oficjalnie na pogrzeb, ale tak naprawdę to żeby uspokoić starego pana.
– I to się udało – podchwycił.
– Nie, i to powinno przemawiać na pańską korzyść. Trwało to tak długo, że można pana było zidentyfikować tylko po rzeczach osobistych. Internowani urządzili panu wspaniały pogrzeb, ale Tavvy wciąż uparcie twierdził, że to nie pan. Nigdy nie wierzył, że pan umarł w więzieniu.
– To cudownie! – Radość błysnęła mu w oczach, lecz tylko po to, by za chwilę zmienić się w niepokój. Jego czuły słuch najwyraźniej uchwycił niuans w jej wypowiedzi.
– Powiedziała pani "nie wierzył". Czas przeszły. Nie uwierzył chyba, prawda?
Emily z prawdziwą przykrością zakomunikowała mu bolesną nowinę:
– Przykro mi. Umarł jakieś pięć lat temu.
Tony przyjął to w milczeniu. Zerwał się nagle i odszedł na chwilę.
Emily obserwowała go ze smutkiem, pragnąc, by można było go pocieszyć, pragnąc móc przynieść mu pocieszenie. Wszystkie te wypadki, które wydarzyły się tak dawno temu, były dla niego czymś nowym. Ból był wciąż świeży.
Jednakże kiedy do niej powrócił, panował już nad emocjami.
– To był dobry człowiek – powiedział o swoim towarzyszu. – Musiał być, żeby przetrzymać moje nastroje. W tym pierwszym roku nie byłem najlepszym kompanem.
Emily spostrzegła, że Tony nie opłakiwał niepowodzenia w swojej sprawie, opłakiwał utratę przyjaciela. Jako przejaw jego charakteru, wywarło to na niej olbrzymie wrażenie.
– Do diabła! – Uderzył w ławkę i natychmiast znowu poddał się żalowi. – To straszne, że umarł w Verdun samotnie, z pewnością z powodu braku środków na łapówki, zamknięty w cytadeli.
– Nie, został zwolniony – pochylając się do przodu powiedziała Emily, zadowolona, że może ofiarować choć tak nikłe pocieszenie. – Jakiś rok po pańskiej rzekomej śmierci z powodu choroby.
– Żartuje pani – Tony stał sztywno, najwyraźniej zbyt dumny, by przyjąć fałszywe pocieszenie.
Emily spróbowała przyjąć przekonywującą minę, zdziwiona, że musi to robić.
– Nie, to prawda. Ostatnie lata spędził w Howe.
– Zwolnili go z powodu choroby? – Na jego twarzy malował się sceptyzm. – Francuzi nie zwalniali Anglików bez łapówek i korzyści politycznych. Lord Yarmouth został zwolniony. Wicehrabia Duncannon został zwolniony. I lord Elgin. Ludzie tacy jak Tavvy nie bywają zwalniani. – Rzadko okazywana gorycz przebijała w jego głosie i sztywno wyprostowanej postawie.
– Może sprawiał za dużo kłopotu? – zasugerowała słabo. Częściowo się z nim zgadzała. To było niezrozumiałe.
– Kłopoty wysyłały człowieka do cytadeli albo do Bitche. Nie wysyłały do domu. – Wciąż w głosie jego brzmiał lekki gniew, lecz wydawał jej się wierzyć. – W każdym razie to dobrze. Cieszę się, że mógł spędzić swoje ostatnie dni w komforcie.
– To w końcu poważnie podważa teorię o pańskiej śmierci – przypomniała mu Emily, dobrze wiedząc, jak słaba to pociecha. – Przypuszczam, że jakiś inny więzień ukradł pańskie rzeczy i dlatego zidentyfikowano go jako pana.
Tony potrząsnął głową.
– Moje rzeczy ukradli strażnicy. Nic z tego nie rozumiem. Nawet gdyby to był inny więzień, który wziął moje rzeczy, nie wierzę, że tych parę moich świecidełek pozostało na swoim miejscu po powrocie ciała do Verdun.
To było dziwne, wszystko było dziwne, i żadne wytłumaczenie nie wydawało się pasować do całej historii o rzekomej śmierci i pogrzebie Tony'ego. Jak jego rzeczy dostały się od strażników, którzy je ukradli, do ciała nieznanego mężczyzny? Sądząc z tego, co Tony jej powiedział, Emily musiała przyznać, że tak wielce nieprawdopodobne, by strażnicy czy gubernator więzienia byli tak uczciwi, że zwrócili jego rzeczy. Nie wydawało się też prawdopodobne, że ciało przybyło nieograbione z kosztowności.
"Brylant czystej wody" отзывы
Отзывы читателей о книге "Brylant czystej wody". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Brylant czystej wody" друзьям в соцсетях.