Kiedy bliźniaki popędziły do swego pokoju i wpadły w rozwarte ramiona nani, Emily na chwilę odciągnęła Nancy na bok.
– Nancy, wiem, że mogę ci zaufać – powiedziała, modląc się, żeby to była prawda. – Wiesz, że lord Palin znalazł się w niewygodnej sytuacji i musi udowodnić swoje prawa do tytułu?
– Ach, taaa, panienko. Wszyscy słyszeliśmy o tym typie, który mówi, że jest synem starego lorda.
Oczy niańki były szeroko otwarte z ciekawości. Nie połączyła "tego typa" z Tonym.
A dlaczegóżby miała łączyć? Emily nagle z ulgą zdała sobie sprawę z tego. Kamerdyner prawdopodobnie opisał służbie Tony'ego jako jakiegoś szaleńca, prawie z pianą na ustach. Może, pomyślała, oceniając chciwe spojrzenie Nancy, może to da się zrobić.
– Edward jest tak strasznie tym wszystkim strapiony, że nie może myśleć o niczym innym – wyjaśniła Emily.
Na przykład o swoim narzeczeństwie.
– Bez dwóch zdań. To po prostu wstyd, panienko, ja to mówię. Biedny pan, nie mógł nawet wpaść tu przez tyle dni – ubolewała Nancy.
– To doprawdy wstydliwa sytuacja – zgodziła się Emily. Wzięła oddech, po czym kontynuowała: – Więc zdecydowałam się coś z tym zrobić. Postanowiłam osobiście wejrzeć w tę sprawę. Ale… okazało się, że trzeba mi więcej informacji, więc zorganizowałam sobie kogoś do pomocy.
Mówiąc to, Emily wyczuła, że takie wyjaśnienie brzmi nieco mętnie, lecz prawdopodobnie jej reputacja zasłużyła na kredyt. Wszyscy wiedzieli, że Emily ma mnóstwo oddanych przyjaciół, niektórych zdecydowanie nie odpowiadających normom wytwornego towarzystwa.
– Och, panienko, jest panienka doprawdy bardzo dzielna.
Nancy w podnieceniu przycisnęła ręce do piersi.
– Ciii, nie tak głośno – ostrzegła Emily, chodź odpowiedź dziewczyny podniosła ją na duchu. – Myślę, że to jedyne wyjście. Byłoby straszne, gdyby prawdziwy lord Palin utracił tytuł i majątek tylko z braku dostatecznych dowodów. Ale… – nerwowo zagryzła dolną wargę. – Obawiam się, że Edwardowi mogłoby się nie spodobać, że ja to robię. – Głos jej zadrżał szczerością, gdy wypowiadała ostatnie słowa. – Jest taki dumny, wiesz.
– Achchch – Nancy mądrze pokiwała głową na zgodę. – Mężczyźni nigdy nie lubią przyznać, że trzeba im pomocy od kobiety. Proszę się nie kłopotać, panienko. Nikt nic ode mnie nie usłyszy.
To, co Emily chciała powiedzieć, w końcu jakoś się rozmyło.
– A to ten człowiek, który pomaga panience przy kłopotach jego lordowskiej mości, ten, z którym panienka rozmawiała dziś rano?
Nareszcie.
– Rzeczywiście, on stara się potwierdzić tożsamość lorda Palina – przyznała Emily, z całych sił tłumiąc w sobie poczucie winy. Fakt, że w stosunku do dziewczyny nie posłużyła się ani razu otwartym kłamstwem, w żaden sposób nie umniejszył jej oszustwa. – Będzie się ze mną spotykał co rano – ciągnęła – żeby wymienić informacje i otrzymać instrukcje.
Nancy, zajrzawszy do pokoju dziecinnego, żeby sprawdzić, czy jeszcze nie jest potrzebna, wyprostowała się.
– Może panienka na mnie liczyć, panienko. Będę milczała jak grób. A jeśli usłyszę coś, co mogłoby pomóc jego lordowskiej mości, obiecuję, że natychmiast panience powiem.
– Dziękuję ci, Nancy. Będę pamiętać o twojej uprzejmości.
Dziewczyna, stanowczo wezwana przez niańkę, zostawiła nieszczęśliwą Emily samą z jej myślami.
Ponowne spotkanie z Tonym w końcu wyjaśniło jej wiele. W jednej ze spędzonych z nim chwil w parku doszła do nieuniknionej konkluzji: Tony mówił prawdę.
Patrząc wstecz Emily mogła niemalże precyzyjnie uchwycić tę chwilę. Coś się z nią stało, kiedy Tony powiedział, że żal mu każdego przyjaciela, który ją rozczarował. Choć nigdy nie oświadczył się jej z przyjaźnią, jedynie proponował pomoc, w jakiś sposób była przeświadczona, że Tony nigdy jej nie zawiedzie. Była przeświadczona, że niedotrzymanie słowa i opuszczenie przyjaciela to dla niego straszliwe zbrodnie.
Emily próbowała persfadować sobie, że wymyśla coś, co nie istnieje, że uległa czarowi zręcznego przedstawienia, mającego na celu zyskanie jej współczucia. Jej wiara w umiejętność oceniania została przez Edwarda zachwiana. Choć od kiedy trwała ich przyjaźń, nigdy nie oczekiwała, że Edward zrozumie ją czy jej najgłębsze uczucia. Ten zaś człowiek zdawał się ją rozumieć, co jest dla niej ważne, i to w sposób, który zarówno sprawiał jej przyjemność, jak i przerażał. Czy to bardzo dziwne, że z kolei ona wierzyła, że potrafi go zrozumieć?
Dziwne czy nie, naprawdę w to wierzyła.
A ponieważ prawdą było, że Tony nie jest w stanie nadużyć przyjaźń z nią czy z Gusem, jego oświadczenia również musiały być prawdziwe.
Implikacje tego faktu były prawie bolesne, prawie nie do zniesienia. Wyobrazić sobie, że Letty w taki sposób mogła potraktować swojego starego przyjaciela i ukochanego. Pomyśleć, że Edward z zimną krwią żądał tytułu i majątku, które mu się prawnie nie należały. I najgorsze – dowiedzieć się, czym był Tony przez te wszystkie lata i jak został potraktowany, gdy wrócił.
Te melancholijne myśli nie opuściły Emily, nawet kiedy usiadła do śniadania ze wym bratem.
– Co się dzieje? – zapytał. – To do ciebie niepodobne, takie przygnębienie od rana, Em. Nie wiem, czy dam sobie radę, kiedy moje obie damy popadną w depresję – zażartował, lecz z prawdziwą troską w głosie.
– Przepraszam, John. – Wyczarowała uśmiech na swej twarzy, choć nieco słaby. – Jak się ma dziś Letty?
– Chciałbym wiedzieć. Wciąż mówi, że nie czuje się na tyle dobrze, żeby przyjmować gości. Jakbym nie wiedział, że co godzinę biega do pokoju dziecinnego! – Z rozpaczą potrząsnął głową. – Zanudziła się na śmierć, ale za nic nie ustąpi. Nie rozumiem tego. Nigdy jej przedtem takiej nie widziałem.
– Kiedyś – przypomniała mu Emily- jedyny raz widziałam, jak się na nią złościsz. Pamiętasz, Letty wyszła z domu sama…
– I do tego pieszo! Tak, pamiętam. Wystraszyła mnie prawie na śmierć.
– Teraz myślę, że to był również jedyny raz, kiedy widziałam, że straciłeś panowanie nad sobą.
Emily dobrze pamiętała. Na oszalałą prośbę swojej przyjaciółki Letty pospieszyła jej na pomoc, zostawiając lakoniczne wyjaśnienie. Fakt, że ostatnio w Londynie szerzyły się napady rabusiów, jakoś do Letty nie dotarł, lecz dotarł do Johna. Rozdrażniony, po wypełnionych obawą godzinach czekał na jej powrót, wygłosił Letty najbardziej gorzki i zjadliwy wykład na temat przyzwoitości, jaki Emily kiedykolwiek słyszała.
Lecz nigdy nie mogła znieść, aby ludzie, których prawdziwie kochała, gniewali się na nią. Czy możliwe, by to był powód jej zachowania, a nie poczucie winy, czy możliwe, że obawiała się, iż Tony zrobi jej scenę, oskarżając o niewierność? Czy to przed tym się ukrywała?
– Wiem, co to jest – powiedział John z westchnieniem. – KIedy Letty schowała się w swoim pokoju, działała pod wpływem chwili. Teraz nie może się z tego zręcznie wycofać bez wytłumaczenia.
– I im dłużej czeka, tym bardziej zwiększa się konieczność wyjaśnienia. – Emily ze zrozumieniem pokiwała głową.
– I tym trudniejsze staje się jego wypowiedzenie – ciągnął John. – Więc leży w łóżku i martwi się cały dzień. W ten sposób doprowadzi do tego, że naprawdę zachoruje.
– Czy nie mógłbyś jej z tego wyciągnąć, John? – Emily przykro było oglądać brata w tak ponurym nastroju. Tak się martwić, to do niego niepodobne.
– Mógłbym – przyznał. – Ale co z tego? Nie chcę zmuszać Letty do zwierzeń. Nie, to jest coś, z czym sama musi sobie poradzić.
Bardzo dobrze, lecz Emily nie była taka pewna, że mogą sobie pozwolić na luksus czekania, aż Letty odzyska rozum. Jak mówił John, każdy następny dzień utrudni Letty przyznanie, że była niemądra. Zbyt wiele postronnych osób raniło postępowanie Letty – Johna, samą Emily i Tony'ego.
Jej niezadowolenie musiało być widoczne.
– No, może niewielę potrafię zdziałać w sprawie Letty, ale może mógłbym zrobić coś, żeby zlikwidować to nieszczęśliwe spojrzenie twoich oczu – powiedział John, zabierając się za wędzone śledzie. – O co chodzi, kotku?
Emily westchnęła, lecz nie wiedziała, jak przedstawić bratu swoje kłopoty.
– To nie jest idealny początek zaręczyn, prawda? – zgadywał John.
Było w tym wiele prawdy, choć zachowanie Edwarda stanowiło tylko część jej kłopotów.
– Nie, nie jest – zgodziła się szczerze.
– Tak sądziłem, że to to – pokiwał głową John, zadowolony z własnych umiejętności dedukcji. – Muszę przyznać, że według mnie Edward powinien znaleźć dla ciebie trochę czasu. Nie widzieliśmy go od następnego dnia po tym, kiedy się oświadczył.
– Spotkałam go na balu u Castlereaghów, ale nie mógł myśleć o niczym, tylko o swojej sytuacji.
Nie było potrzeby informować Johna, że musiała polować na Edwarda, żeby chwilę z nim porozmawiać.
– To już nie potrwa długo, Em – powiedział John na pocieszenie. Marne pocieszenie. Nawet John nie umiał wytłumaczyć, dlaczego Edward ją zaniedbuje.
– Jesteś pewien? Co będzie, jeśli dochodzenie do niczego nie doprowadzi? Co będzie, jeśli to się przeciągnie dłużej?
John rozumiał, ku czemu ona zmierza.
– Nie. – Jego łagodna twarz przybrała naraz przeraźliwie władczy wyraz. – Nie pozwolę ci niepokoić twojej szwagierki. Umówmy się co do tego.
Emily pochyliła głowę. John rzadko wydawał rozkazy, ale jeśli to robił, obowiązywały nieodwołalnie.
– John – powiedziała z wahaniem. – A co, jeśli to naprawdę lord Palin?
– Autentyczny? Nie wierzę w to. – Potrząsnął głową. – Pomyśl, Em. Jakie są szanse, że lord Varrieur ponownie pojawił się po tylu latach, kiedy uważano go za zmarłego? A w każdym razie nie wierzę, że moja Letty nie wyszłaby mu naprzeciw, gdyby to naprawdę był jej stary przyjaciel. Chyba nie wątpisz w prawość Letty, nieprawdaż?
– Oczywiście, że nie! Ale… ona tylko ledwo raz na niego spojrzała, na tym balu. Jak może być pewna!
– Dlaczego nie miałaby sądzić, że to oszust? Czy słyszałaś, by ktoś, jakiś stary przyjaciel Varrieura wystąpił, żeby poprzeć jego żądania?
"Brylant czystej wody" отзывы
Отзывы читателей о книге "Brylant czystej wody". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Brylant czystej wody" друзьям в соцсетях.