- Czy do tego stopnia lubuje się pan w nieszczęściu?
- Niewielu zna je tak dobrze jak ja... Czy wie pan, książę, co to jest pogrom? Ja wiem, gdyż przeżyłem jeden w Niżnym Nowgorodzie w 1882. Mojemu ojcu wbijano tam gwoździe do głowy, mojej matce wyłupiono oczy, a mnie wraz z bratem wyrzucono przez okno. Brat zginął na miejscu, a ja z tą nogą i laską nigdy o tym nie zapomnę. Sam pan widzi, że wiem, co to nieszczęście, i chciałbym je wreszcie oddalić od mojego ludu. Dlatego muszę zwrócić pekto-rałowi jego integralność.
- W jaki sposób ten klejnot mógłby usunąć przekleństwo trwające już dziewiętnaście wieków?
To, co powiedział, było niezręczne. Morosini zauważył zmarszczkę pogardy, która pojawiła się w kąciku ust gospodarza, ale nie próbował zatuszować niezręczności, uznając, że nie jest jego sprawą naprawianie historii. Aronow nie poświęcił temu uwagi i mówił dalej:
- Zgodnie z tradycją, Izrael odzyska niepodległość i ziemię przodków, kiedy pektorał arcykapłana, w któiym wbudowane są kamienie symbolizujące dwanaście plemion Izraela, wróci do Jerozolimy. Niech pan się nie uśmiecha! Powiedziałem - tradycja. Nie legenda!
- Jeśli się uśmiecham, to tylko z powodu magii tej niezwykłej historii. Jednak nie wiem, jak można by zrealizować to marzenie.
- Kiedy my, Żydzi, wrócimy do ojczyzny i zmusimy świat, aby uznał pewnego dnia państwo żydowskie.
- Imyśli pan, że to możliwe?
- A dlaczego nie? Już nawet zaczęliśmy. W 1862 grupa Żydów rumuńskich zainstalowała się w Galilei, w Roscha Pina i w Samarii. Rok później Polacy założyli w Yesod Hamale, w pobliżu jeziora Huleh, kolonię rolniczą - kibuc. W końcu Rosjanie osiedlili się w okolicach Jaffy i w tej chwili wyjeżdża tam wielu młodych ludzi. To mało, przyznaję, a poza tym ziemia jest ciężka, nieuprawiana od dawien dawna. Trzeba wiercić studnie, doprowadzać wodę, a większość tych emigrantów to intelektualiści. Wreszcie, są tam Beduini, którzy zmuszają do walki.
- I myśli pan, że byłoby inaczej, gdyby ten przedmiot wrócił do siebie?
- Tak, ale pod warunkiem, że będzie kompletny. Jak powiedziałem, symbolizuje on dwanaście plemion, jedność Izraela, a symbole wzniecają entuzjazm i umacniają wiarę! Brakuje czterech kamieni, a zatem czterech plemion, i to nie tych najmniejszych!
- W takim razie, dlaczego nie można ich zastąpić? Chociaż przyznaję, że ich znaczenie czyni być może tę rzecz trudną, ale...
- Nie. Nie oszukuje się tradycji i wierzeń ludów! Trzeba odnaleźć oryginalne klejnoty. Za wszelką cenę!
- Iliczy pan na mnie w tej niemożliwej misji? Nie rozumiem pana, przecież ja nie mam nic wspólnego z Izraelem. Jestem Włochem, chrześcijaninem...
- A jednak proszę o to pana i tylko pana! Z dwóch powodów: jeden to ten, że ma pan jeden z kamieni, prawdopodobnie najbardziej święty ze wszystkich. Drugi, dlatego że zostało przepowiedziane, dawno, dawno temu, iż tylko ostatni właściciel szafiru będzie posiadał moc odnalezienia pozostałych. Jeśli dodać, że pański zawód jest dla mnie gwarancją sukcesu...
Morosini westchnął i wstał. Lubił niezwykłe historie, lecz nie bajki, i wszystko to zaczynało go nużyć.
- Żywię dla pana wiele sympatii, panie Aronow, ale muszę odmówić: nie jestem tym, kogo panu trzeba. Albo raczej, już nie jestem, założywszy, że kiedykolwiek nim byłem. Więc gdyby zechciał mnie pan odprowadzić...
- Jeszcze nie teraz! Pańscy rodzice zostawili panu przecież wspaniały szafir gwiaździsty.
- Nie mogło chodzić o pański klejnot: nasz był klejnotem Wizygotów pochodzącym ze skarbca króla Recceswinta...
- ...który to skarbiec pochodził od Alaryka, również Wizygota, a ten w V wieku złupił Rzym w sześć dni. To tam ukradł szafir... i wiele innych rzeczy! O, coś panu pokażę...
Nierównym krokiem, który dodawał mu tragicznego majestatu. Aronow wrócił do kufra. Kiedy się odwrócił, w jego dłoni błyszczał wspaniały klejnot: wielki niebieski szafir o głębokim odcieniu błękitu, w którym światło załamywało się na kształt gwiazdy, otoczony trzema diamentami w kształcie kwiatu lilii, które tworzyły kółko wisiora.
- Ależ to klejnot mojej matki! Jak się tu znalazł? - wybuchnął książę.
- Niech pan się zastanowi! Gdyby to był on, nie prosiłbym, żeby mi pan go sprzedał. To tylko kopia, ale najwierniejsza w każdym szczególe. Niech pan popatrzy!
Aronow odwrócił szafir i wziął lupę. Potem wskazał na miniaturowy rysunek widniejący na odwrocie, niewidzialny gołym okiem.
- Oto gwiazda Salomona, i każdy z kamieni pektoralu ma podobne oznakowanie. Na pańskim również jest ten znak.
Aronow usiadł, a Aldo dotykał wisiora z dziwnym uczuciem: podobieństwo było uderzające i trzeba było się znać na szlachetnych kamieniach, żeby zauważyć, iż ten był fałszywy.
- To nie do wiary! - wyszeptał. - W jaki sposób wykonano tak doskonałą kopię? Szafir nie opuszczał naszej rodziny, a moja matka nigdy go nie nosiła...
Odtworzyć wisior to nietrudne dla sztuki, gdyż istnieje kilka szczegółowych opisów, a nawet jeden rysunek. Co do wykonania kamienia, to sekret, który chciałbym zachować. Ale z pewnością pan zauważył, że oprawa i diamenty są prawdziwe. W istocie, kazałem go wykonać z myślą, że go panu ofiaruję. Oprócz ceny, którą jestem gotów zapłacić. Wiem, że domagam się od pana poświęcenia, ale błagam, żeby pan zrozumiał, iż tu chodzi o odrodzenie całego narodu...
W jedynym oku Morosini dostrzegł takie same niebieskie błyski, jak w szafirze, ale jego twarz spochmurniała.
- Myślałem, że pan zrozumiał, iż nie mogę pomóc. Chętnie wam oddam ten kamień. Kiedy wróciłem z wojny, zamierzałem go sprzedać, żeby uratować dom przed ruiną. Tylko że już go nie miałem.
- Jak to? Gdyby księżna Morosini się go pozbyła, wiedziano by o tym! Ja bym wiedział!
- Została go pozbawiona. I zamordowana. Ma pan rację, utrzymując, że te kamienie szczęścia nie dają.
Nastąpiła cisza, którą Kulawy przerwał niezwykle delikatnie:
- Proszę pana z całą uprzejmością, książę, o wybaczenie. Nie miałem pojęcia!... Czy może mi pan wyjawić okoliczności tej tragedii?
Aldo opowiedział uważnemu słuchaczowi o zdarzeniu, nie przemilczając, że nie zawiadomił policji, i dodał nawet, że nie odkrywszy jeszcze po tylu latach najmniejszego śladu, zaczął wszystkiego żałować...
- Niech pan niczego nie żałuje! - przerwał Aronow. -Ta zbrodnia jest dziełem perfidnego zabójcy, a to mogłoby tylko zmylić trop. Ubolewam, że nie próbowałem się z panem skontaktować wcześniej. Przeszkodziło mi w tym kilka wydarzeń, a to wielka szkoda, lecz skoro przez tak długi czas nic nie wyszło na jaw, to znaczy, że szafir jest dobrze ukryty. Ten, kto ośmielił się ukraść podobny kamień, musiał pracować na zlecenie, mieć bardzo ważnego i dyskretnego klienta. Próbować sprzedać taki rarytas w pierwszym lepszym sklepie z biżuterią byłoby czystym szaleństwem. Jego pojawienie się na rynku oprócz tego, że zwróciłoby pańską uwagę, stałoby się wielkim wydarzeniem, ściągnęłoby prasę...
- Innymi słowy, nie ma żadnej nadziei, że kiedyś znowu go zobaczę? Może za kilka lat, może po śmierci tego, który go ukrywa? W istocie - dodał z goryczą - powinno panu zależeć na tym, żeby go odnaleźć. Czyż nie jest pan ostatnim posiadaczem szafiru?
- Niech pan nie żartuje! I proszę nie igrać ze słowami: to przecież pan jest tym człowiekiem. Nie podałem jeszcze wszystkich szczegółów, ale i na nie przyjdzie czas. Oczywiście, że udam się na polowanie! A pan mi w tym pomoże, a potem w odzyskaniu trzech pozostałych.
- Trafił pan na jakieś poszlaki?
- Na razie dość mętne, jeśli chodzi o opal i rubin. Pierwszy jest być może w Wiedniu, a drugi w Hiszpanii. Co do diamentu, mam pewność: Anglia! Ale, niechże pan siada!... Opowiem panu... Och! Ta kawa jest zimna!
- To nieistotne - zapewnił Morosini, którego ciekawość rosła. - Dziękuję już za kawę.
- Ale ja się jeszcze napiję! Mówiłem, że piję jej dużo. Nie mogę panu zaproponować nic innego, chyba że trochę brandy lub koniaku?
- Nie, nie, dziękuję. Ale chętnie skosztuję trochę waszej wyśmienitej wódki - odparł Morosini, który miał nadzieję, że zgodnie z miejscowym zwyczajem narodowemu alkoholowi będzie towarzyszyć kilka przekąsek. Zaczynał odczuwać głód i myśl o długiej drodze powrotnej o pustym żołądku nieco go niepokoiła.
Służący wezwany klaśnięciem dłoni otrzymał rozkazy w nieznanym gościowi języku i wyszedł.
Morosini, którego pasja została obudzona, zasypał gospodarza pytaniami.
- A więc powiada pan, że diament jest w Anglii?...
- Jestem tego prawie pewny. To dosyć naturalne. W XV wieku należał do króla, którego siostra, Małgorzata z Yorku, miała poślubić księcia Burgundii, słynnego Karola zwanego Zuchwałym. Wraz z innymi wspaniałymi klejnotami stanowił część posagu narzeczonej. Nazywano go Różą Yorku, ale Burgundczyk nie zachował go zbyt długo. Klejnot zniknął po bitwie pod Grandson, gdzie Szwajcarzy z kantonów zrabowali skarb Karola, pokonanego w roku 1476. Od tej pory uznano go za zaginiony, a mimo to zostanie wystawiony na sprzedaż w Londynie, w Christie's, przez pewnego brytyjskiego jubilera.
- Chwileczkę! - przerwał Morosini raczej zawiedziony. - Niech mi pan powie, jaka jest moja rola w tym wszystkim! Proszę poprosić Amschela, żeby go panu kupił, tak jak zwykle!
Kulawy po raz pierwszy wybuchnął śmiechem.
- To nie takie proste... Kamień, który zostanie wystawiony na aukcję... jest tylko kopią... Bardzo wierną kopią, podobnie jak ten szafir i pochodzi z tej samej pracowni -powiedział Aronow, ponownie biorąc do ręki leżący na stole klejnot. - Eksperci dadzą się zmylić, a sprzedaż zostanie ogłoszona z wielkim hukiem...
"Błękitna Gwiazda" отзывы
Отзывы читателей о книге "Błękitna Gwiazda". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Błękitna Gwiazda" друзьям в соцсетях.