W pracy szło jej dobrze i znów zaczęła odczuwać satysfakcję. Od czasu do czasu chętnie plotkowała z Eloise, choć stosunki między nimi wyraźnie się ochłodziły. Eloise liczyła, że z czasem wrócą do dawnej poufałości, ale Diana wciąż zamykała się w sobie, unikając zwierzeń na temat życia i małżeństwa. Przez pierwszy tydzień po powrocie z wycieczki chętnie wracała z pracy do domu, gdyż spieszno jej było do Andyego. On też wydzwaniał do niej z biura trzy lub cztery razy dziennie. Wspólny wyjazd zbliżył ich do siebie, życie biegło im leniwie i spokojnie, bo Diana jeszcze nie czuła się na siłach przyjmować gości. Andy zresztą nie nakłaniał jej do tego, a Bili i Denise też nie odzywali się już od miesięcy. Andy wytłumaczył Billowi, że Dianie trudno byłoby znieść widok ciężarnej kobiety. Chyba to zrozumiał, gdyż obaj panowie nadal grywali razem w tenisa, choć rzadko mieli na to czas.

Diana zazwyczaj nie zawracała sobie głowy sprawdzaniem wiadomości nagranych na automatycznej sekretarce. Przywykła już do sytuacji, że mało kto do nich dzwonił, wyjąwszy jej matkę i braci Andyego. Jednak któregoś dnia w połowie stycznia wróciła do domu wcześniej i wcisnęła przycisk, aby podczas przygotowywania obiadu odsłuchać nagrania. Dzwoniła, co było do przewidzenia, jej matka, potem jakaś akwizytorka czasopism, a trzy wiadomości były przeznaczone dla Andyego. Jedną zostawił Bili, zawiadamiając o turnieju tenisowym w ich klubie, drugą brat Andyego Nick, a trzecia pochodziła od kobiety.

Kobieta miała bardzo zmysłowy głos i sugerowała, że Andy już wie, o co chodzi. Prosiła tylko, aby do niej zadzwonił, i po dała swój numer telefonu oraz nazwisko: Wanda Williams. Diana zareagowała na tę informacje śmiechem, bo nawet w najbardziej kryzysowych momentach ich pożycia nigdy nie posądzała Andyego o zdradę. Nie przypuszczała także, aby był na tyle głupi, żeby zachęcać swoje ewentualne sympatie do pozostawiania wiadomości na sekretarce. Podejrzewała, że może to być raczej aktorka występująca w jednym z programów organizowanych przez jego agencję. Incydent ten nie zaniepokoił więc jej, raczej ubawił, ale dostarczył tematu do żartów przy kolacji.

– Co to za dama z takim seksownym głosem, która do ciebie dziś dzwoniła?

– Że co? – Andy, wyraźnie podenerwowany, sięgnął po chleb.

– Chyba słyszałeś? Kto to jest? – indagowała z uśmiechem. Zazwyczaj Andy umiał wychodzić z takich sytuacji obronną ręką, ale dziś jakoś mu to nie wychodziło.

– O co ci chodzi? To znajoma mojego brata. Przyjechała tu na jakiś czas i chciała, żebym pomógł jej wybrać samochód.

– Akurat samochód! – Diana roześmiała mu się w nos. – Co za bzdury! No już, wyduś, kto to jest ta Wanda Williams? – Wymówiła jej nazwisko z taką samą intonacją jak w nagraniu, ale Andyego wcale to nie rozśmieszyło.

– Nie wiem. Jakaś kobieta. W życiu jej nie widziałem. Wystarczy?

– Głos ma jak z Randki na telefon. Prosiła, żebyś do niej za dzwonił.

– Aha, rozumiem. – Zdążył już zjeść trzy kromki chleba, co świadczyło o jego zdenerwowaniu. Zaniepokoiło to Dianę.

– I co, zadzwonisz do niej? Oczywiście w sprawie samochodu? – Diana wyraźnie się z nim drażniła, co zaczynało wyprowadzać go z równowagi. – Może… Jeszcze zobaczę.

– O nie! – Cała ta historia nie trzymała się kupy, a Diana nie lubiła, kiedy wciskano jej jakieś bajeczki. – Andy, co tu jest grane?

– Może to moja sprawa, do cholery? Czy nie wolno mi już mieć życia prywatnego?

– Wolno, ale nie z kobietami.

– Przysięgam, że nie kręcę z nią, wystarczy?

– No więc co z nią robisz? – Diana nie rozumiała, dlaczego Andy tak się plącze, gdy chodziło o tę dziewczynę. Czyżby coś ukrywał?

– To znajoma mojego kolegi z pracy. Prosiła go, żeby mnie z nią umówił, bo ma jakiś problem do przedyskutowania… – Wolał nie ujawniać przed Dianą, że to Bili Bennington skontaktował go ze swoją byłą dziewczyną.

– No więc dlaczego mnie okłamałeś, że to znajoma twego brata?

– Daj spokój, Diano. Nie przyciskaj mnie do muru, dobrze?

– A niby dlaczego? – Poderwała się z miejsca. Teraz już całkiem otwarcie podejrzewała, że Andy ukrył przed nią jakiś romans. – Co ty kombinujesz?

– Słuchaj… – Za wszelką cenę próbował wykręcić się od szczerej odpowiedzi. Widział jednak, że mu to się nie uda. – Nie chciałem ci teraz o tym mówić, bo myślałem, że najpierw z nią porozmawiam i zorientuję się, co to za jedna.

– Pięknie. I co to ma być? Randka?

– Ależ skąd! Ona wynajmuje się jako matka zastępcza. Już w zeszłym roku urodziła dla kogoś dziecko i chętnie zrobiłaby to znowu. Chciałem jej się przyjrzeć i dopiero potem spytać cię o zdanie. – Bąkał to nieśmiało, spodziewając się gwałtownej reakcji żony.

– Co takiego? Wybierasz już matkę zastępczą, a mnie nawet nie raczyłeś uprzedzić? A jeśli będzie trzeba, to prześpisz się z nią, tak? Andy, na miłość boską, jak mogłeś zrobić coś podobnego?

– Przecież ci mówię, że na razie chciałem z nią tylko porozmawiać! A to, o czym mówisz, i tak załatwia się przez sztuczną inseminację i dobrze o tym wiesz.

– Dobrze, ale po co się w ogóle do tego bierzesz? Przecież się umówiliśmy, że przez najbliższe kilka miesięcy nie będziemy po ruszać tego tematu?

– Wiem, ale teraz akurat nadarzyła się okazja, a takich ludzi często się nie spotyka. No, a zanim ty się zdecydujesz, ona może już nosić dziecko dla kogoś innego.

– Kim ona jest?

– Chyba aktorką. Nie uznaje aborcji, natomiast łatwo zachodzi w ciążę i cieszy się, jeśli tym sposobem może wyrządzić komuś przysługę.

– Jakie to miłe z jej strony! A ile sobie życzy za tę przysługę?

– Dwadzieścia pięć patyków.

– A co, jeśli zmieni zdanie i zechce zatrzymać dziecko?

– Nie będzie mogła, bo zawrzemy umowę obwarowaną żelaznymi klauzulami. Zresztą przy tamtym dziecku nie robiła trudności. Spotkałem się z tymi ludźmi, dla których urodziła córeczkę. Urocze dziecko, szaleją za nią. Kochanie, proszę cię, pozwól mi przynajmniej porozmawiać!

– Ani mi się waż! Skąd wiesz, czy to nie jest narkomanka albo czy nie cierpi na jakąś dziedziczną chorobę? A jeśli nie zechce się zrzec dziecka? Nawet mnie nie proś o coś takiego!

Oparła głowę na stole i płakała, choć bardziej chciało jej się krzyczeć. Jak mógł stawiać ją w takiej sytuacji? Zrobili przecież dopiero pierwszy krok na drodze do odbudowy ich związku, nie była jeszcze gotowa do tego typu działań.

– Kochanie, to przecież ty chciałaś urodzić moje dziecko, więc chyba i ja mam prawo do tego? Wydaje mi się, że to lepsze niż adopcja, przynajmniej w połowie to dziecko będzie rzeczywiście nasze.

– To co, chcesz zrobić eksperyment naukowy? – Utkwiła w nim wzrok pełen nienawiści. – Jak śmiałeś mnie wpakować w coś takiego? Nienawidzę cię!

– Mam takie samo prawo do dziecka jak ty. To znaczy, oboje mamy, ale to przede wszystkim ty chciałaś je mieć.

– Tak, ale nie w ten sposób. Wiesz, w jakim stresie byśmy żyli, zanim byłoby po wszystkim? Zresztą, nie chcę, żebyś zapładniał jakąś obcą kobietę, bo mogłaby się zakochać w tobie i twoim dziecku. – Di, ona jest mężatką!

– No to co? W takim razie wszyscy macie fioła; ty, ona i jej mąż.

– A ty jedna jesteś normalna? – przyciął złośliwie.

– Może i jestem.

– W każdym razie nie wyglądasz na taką. – Rzeczywiście, sprawiała wrażenie osoby bliskiej obłędu. – Słuchaj, w tym tygodniu mam zamiar jednak z nią porozmawiać. Chcę spytać o jej warunki i przekonać się, co to za jedna. Muszę wiedzieć coś więcej. I chciałbym, żebyś przy tym była.

– O nie, ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Nie stawiaj mnie pod ścianą, proszę! – Ledwo się pozbierała po przeżytym szoku. Nie chciała ryzykować drugi raz tego samego.

– Myślałem, że jesteś silniejsza – rzekł spokojnie. Zależało mu, żeby przeprowadzić ten zabieg, bo pragnął dziecka. Diany też pragnął, ale przede wszystkim chciał mieć normalną rodzinę. A skoro ma szansę na dziecko swojej krwi – tym lepiej.

– A ja myślę, że jesteś świnia! – rzuciła mu w twarz i zamknęła się w łazience. Zanim wyszła, Andy zdążył już zadzwonić do Wandy Williams i umówić się z nią na następny dzień w restauracji „The Ivy”. Miał wrażenie, że to nie jest najodpowiedniejsze miejsce, ale to Wanda je wybrała.

– Pójdziesz tam ze mną? – spytał Dianę rankiem tego samego dnia, ale potrząsnęła przecząco głową. Zanim wyszedł do pracy, ponowił propozycję, ale tym razem w ogóle nie zareagowała. W agencji Bili zapytał go, czy udało mu się przekonać żonę, i Andy musiał zgodnie z prawdą przyznać, że Diana wpadła w szał. Nie przypuszczał, aby w ogóle zechciała spotkać się z kandydatką na matkę zastępczą. Bili spieszył się na ważne spotkanie, więc tylko życzył mu powodzenia.

Diana tymczasem siedziała w pracy, ale nie mogła się skupić, bo przez cały czas myślała, jak wygląda ta kobieta. W którymś momencie nie wytrzymała, zamówiła taksówkę i kazała się zawieźć do umówionej restauracji. Przybyła tam w pół godziny po Andym i Williamsach, ponieważ kobieta stawiła się na spotkanie z mężem. Andy, zaskoczony pojawieniem się Diany, przedstawił ją Williamsom.

Małżonkowie byli schludnie ubrani i nie wyglądali na ociężałych umysłowo ani na narkomanów. Wanda okazała się nie brzydką kobietą, i mówiła dużo o tym, że zależy jej na zrobieniu czegoś „pożytecznego”. John natomiast sprawiał wrażenie, jakby to wszystko mało go obchodziło. Oczywiście poza pieniędzmi, gdyż małżonkowie życzyli sobie pokrycia kosztów opieki lekarskiej, uzupełnienia garderoby Wandy i wyrównania jej utraconych dwumiesięcznych zarobków, niezależnie od honorarium rzędu dwudziestu pięciu tysięcy dolarów. W zamian Wanda deklarowała gotowość podpisania umowy gwarantującej nieużywanie przez nią alkoholu i narkotyków oraz unikanie ryzyka przez cały okres trwania ciąży. Zobowiązywała się też do oddania im dziecka zaraz po urodzeniu.

– A co będzie, jeśli pani w ostatniej chwili zechce jednak za trzymać dziecko? – spytała Diana, która tymczasem zamówiła sobie kawę.