Andy nie znosił tego określenia, którego często używał personel medyczny. Zwykle oznaczało to, że wprawdzie pacjent nie wił się z bólu, ale niewiele mu brakowało.

– Oczywiście w szpitalu podamy żonie środki przeciwbólowe – zapewniał doktor. – Zarówno przed zabiegiem, jak i po nim, będzie przyjmować doxycyklinę, aby wykluczyć ryzyko infekcji. Nie wszędzie wykonuje się to badanie pod osłoną antybiotyków, ale ja dla pewności je stosuję. W wielu przypadkach sam płyn kontrastowy powoduje udrożnienie jajowodów i pacjentki w ciągu mniej więcej pół roku zachodzą w ciążę.

– Wydaje mi się, że warto spróbować – rzekł ostrożnie Andy.

– Też tak sądzę. Zadzwonię do pańskiej małżonki i powiem jej to.

Diana jednak nie była taka pewna. Od swoich koleżanek z pracy nasłuchała się bowiem przerażających szczegółów o tym badaniu. Według nich zabieg był niezwykle bolesny, a jedna z kobiet okazała się ponadto uczulona na płyn kontrastowy i ciężko to odchorowała.

Informatorki Diany przyznawały jednak szczerze, że badanie, choć nieprzyjemne, udzielało odpowiedzi, jakich poszukiwały. Na ekranie aparatu rentgenowskiego widać było, jak barwnik przemieszcza się w jajowodach. Uzyskiwało się tym sposobem kompletny obraz wszelkich deformacji w obrębie macicy, możliwe też było wykrycie niedrożności jajowodów, w czym doktor Johnston upatrywał główną przyczynę problemów Diany. Zapewnił ją przy tym, że jeśli to badanie nic nie wykaże – wszelkie inne okażą się zbędne. A wtedy ona i Andy mogliby założyć, że w końcu doczekają się potomstwa.

Gdyby jednak obraz w aparacie rentgenowskim ujawnił coś niepokojącego – bardziej wyczerpującej odpowiedzi udzieliłaby jedynie laparoskopia, którą należałoby wykonać jeszcze w tym samym miesiącu. Doktor Johnston nie był bowiem zwolennikiem męczenia pacjentów długotrwałymi i przeważnie niepotrzebnymi testami. Zważywszy, że dotychczasowe badania nie wykazały żadnych anomalii, problem mógł tkwić jedynie w jajo wodach, a więc należało zbadać ich drożność.

– I co pani o tym sądzi? – spytał doktor Dianę przez telefon. – Czy decyduje się pani na wykonanie HSG w tym miesiącu, czy też woli pani jeszcze trochę poczekać i dać szansę naturze? Oczywiście, możemy z tym wszystkim poczekać.

Diana jednak wyczuła, że doktor Johnston bynajmniej nie radził im czekać. Nie był zwolennikiem wielokrotnego ranienia serc małżonków przez powtarzane raz po raz bezowocne próby, podczas gdy zasadniczy problem pozostawałby nadal bez odpowiedzi.

– Muszę to jeszcze przemyśleć – wykrztusiła w końcu Diana. – Zadzwonię do pana jutro.

– Proszę bardzo!

Prawdę mówiąc, Diana czuła się tak, jakby w ogóle nie wychodziła od lekarza. Przez ostatni miesiąc małżonkowie prawie nie widywali się z przyjaciółmi ani z rodziną, Diana nie była w stanie skupić się na swojej pracy, a Andy nie miał czasu, by zadzwonić do swoich braci. Zajmowali się wyłącznie mierzeniem temperatury, rysowaniem wykresów, przeprowadzaniem badań i wizytami u lekarza. Doktor Johnston ostrzegał ich zresztą, że do tego dojdzie i doradzał poddanie się terapii rodzinnej. Nie mieli jednak na to czasu, bo poza pracą każdą chwilę całkowicie wypełniały im badania.

– I co ty na to, kochanie? – zapytał wieczorem Andy. – Chcesz zrobić tę… bingografię, czy jak to się nazywa?

– A pojechałbyś tam ze mną? – Wprawdzie nade wszystko pragnęła poznać przyczynę braku potomstwa, ale przerażało ją samo badanie.

– Oczywiście, jeśli tylko mnie wpuszczą.

– Doktor Johnston obiecał, że tak. Chciałby przeprowadzić to w piątek.

– To nawet dobry dzień! – zareagował błyskawicznie Andy. – Nie mam wtedy żadnych zebrań.

– Czemu więc sam tego nie zrobisz? – warknęła, toteż Andy pospiesznie wycofał się do kuchni, aby zaparzyć kawę. Kiedy wrócił, Diana wyglądała na nieszczęśliwą, ale podjęła już decyzję. Uznała, że warto pocierpieć, aby znać prawdę.

– Dobrze, zgadzam się – oświadczyła.

– Dzielna z ciebie dziewczyna! – pochwalił ją, ale wcale nie był pewien, jak sam zachowałby się na jej miejscu. Dotychczasowe badania nie wymagały od niego zbyt wiele.

W piątek rano oboje zgłosili się do szpitala. Doktor Johnson wyjaśnił im, na czym ma polegać badanie i podał Dianie dwie tabletki przeciwbólowe. Jedna z pielęgniarek zdezynfekowała miejsce zabiegu, a druga w tym czasie wstrzyknęła Dianie atropinę i glukagon dla rozluźnienia mięśni. Po chwili barwnik wsączał się już do jej dróg rodnych, a Diana mogła obserwować na monitorze obrazy, które jednak nic jej nie mówiły. Po piętnastu minutach było po wszystkim i odetchnęła z ulgą, choć jeszcze drżały jej kolana, a ciałem wstrząsały skurcze. Andy podziwiał jej odwagę i gdyby mógł, chętnie przeżyłby to za nią. Coraz częściej jednak nachodziły go wątpliwości, czy warto znosić takie tortury i do czego właściwie potrzebne im jest dziecko?

– Dobrze się czujesz? – spytał z troską, kiedy już usiadła po badaniu.

Czuła się kiepsko, ale cieszyła się, że ma to już za sobą. Teraz chciała wiedzieć, co doktor Johnston zobaczył na ekranie. On zaś wraz z radiologiem omawiali akurat jedno ze zdjęć. Szczególnie interesowała ich niezabarwiona przestrzeń, jaką tam znaleźli.

– I co tam się dzieje? – Andy nie wytrzymał.

– No cóż, znaleźliśmy coś ciekawego. Porozmawiamy o tym później, a na razie musimy się temu przyjrzeć.

Andy wraz z pielęgniarką pomogli Dianie doprowadzić się do porządku, a tymczasem doktor Johnston i jego współpracownik skrupulatnie analizowali zdjęcie. Diana, już ubrana, czekała, aż doktor się odezwie. Pobladła trochę na twarzy, ale wyglądała na spokojną.

– No i jak pani się czuje? – Doktor Johnston zwrócił się do niej oględnie.

– Jakby przejechał mnie walec drogowy! – wyznała szczerze, więc Andy troskliwie otoczył ją ramionami.

– Myślę jednak, że wynik wart był tego! Chyba już mamy przyczynę pani kłopotów. Pani prawy jajowód jest niedrożny, a i lewy wygląda jakoś mętnie. Najchętniej zapisałbym panią na laparoskopię, wtedy otrzymalibyśmy jednoznaczną diagnozę.

– A co, jeżeli oba są niedrożne? – spytała Diana ze strachem. – Czy nie można ich jakoś odetkać?

– Może tak, ale jeszcze nic nie wiem na pewno. Więcej będę wiedział dopiero po laparoskopii.

– O kurczę! – Dopiero teraz wyszło na jaw, że Diana nie była przygotowana na odbiór złych wiadomości. No cóż, sama diagnoza nie rozwiązywała jej problemów.

Zapisała się więc na przyszły tydzień na laparoskopię. Miało to polegać na wprowadzeniu wziernika przez nacięcie skóry obok pępka. Dzięki temu lekarz zyskałby dokładny obraz jej jajowodów, macicy i wszelkich występujących tam niepożądanych przeszkód. Tym razem zapewnił, że obejdzie się bez bólu, gdyż zabieg miał być przeprowadzony w znieczuleniu ogólnym.

– A co potem? – dociekała Diana, chcąc znać wszystkie szczegóły.

– Potem będziemy wiedzieć, na czym stoimy. Jednak już wynik HSG przekonał mnie, że obraliśmy słuszną taktykę.

Diana nie wiedziała, czy ma go za to błogosławić, czy przeklinać. W końcu jednak oboje podziękowali doktorowi i opuścili szpital. Diana nie czuła jednak ulgi, bo oto czekał ją jeszcze cięższy zabieg. Stanowczo aż nadto miała o czym myśleć! Kiedy wkraczała w progi swego domu, czuła się stara i zmęczona, ale akurat zadzwonił telefon, więc podniosła słuchawkę.

Dzwoniła jej siostra Samanta, żeby zapytać, co słychać. Była jednak ostatnią osobą, z którą Diana chciałaby teraz rozmawiać.

– Cześć, Sam. U mnie wszystko w porządku. A co u ciebie?

– Robię się coraz grubsza! – Samanta zawsze podczas ciąży monstrualnie tyła, a obecnie była już w czwartym miesiącu. – Masz jakiś dziwny głos. Źle się czujesz?

– Tak, złapałam grypę. Chyba pójdę się położyć.

– Oczywiście, kochanie, uważaj na siebie. Zadzwonię za kilka dni.

Odwieszając słuchawkę, Diana modliła się, aby siostra już więcej nie dzwoniła i nie chwaliła się przed nią swoim brzuchem, już urodzonymi dziećmi ani spodziewanym dzidziusiem. W tym momencie do pokoju wszedł Andy.

– Kto dzwonił?

– Samanta – odpowiedziała Diana bezdźwięcznym głosem.

– Aha. – Andy od razu zrozumiał, w czym rzecz. – Nie powinnaś była w ogóle z nią rozmawiać. Najlepiej nie odbieraj telefonów. Gdyby jeszcze raz zadzwoniła, powiem jej, że wyjechałaś.

Okazało się jednak, że Greg, brat Andyego, miał jeszcze mniej taktu. Zadzwonił tego samego wieczoru i wypytywał, kiedy wreszcie będą mieli dziecko.

– Kiedy dorośniesz! – Andy zbył go żartobliwie, nie dając poznać po sobie, jak boleśnie zraniła go wścibskość brata.

– Nie licz na to!

– Tak właśnie myślałem.

Greg zapowiedział się z wizytą w Święto Pracy, ale Andy próbował go od tego odwieść. Nie wiedział, jak Diana będzie się czuła po laparoskopii, jak zniesie jej wynik, no i… czy nie będzie już wtedy w ciąży? W tych warunkach trudno cokolwiek zaplanować ani w ogóle normalnie żyć. Andy zastanawiał się chwilami, jak inni sobie z tym radzą, jak wytrzymują finansowo, bo wszystkie te badania były horrendalnie drogie.

Greg odpowiedział beztrosko, że wobec tego odwiedzi ich kiedy indziej, ale Andy oświadczył wprost, że jest zbyt zajęty pracą, aby przyjmować gości. Nie zabrzmiało to zbyt sympatycznie, ale z dwojga złego było lepszym wyjściem niż informowanie brata o chaosie, jaki zapanował teraz w ich życiu.

– Popatrz, jak wszystko nam się wali – rzekła Diana przy kolacji. Ich dom nagle wydał jej się zbyt obszerny. Wielu pokojów w ogóle nie używali.

– Możemy przecież do tego nie dopuścić! – zaprotestował gwałtownie Andy. – Doktor ma rację, pod koniec sierpnia do wiemy się wszystkiego. Jeśli wtedy się okaże, że coś jest nie w po rządku, poddasz się leczeniu.

– A jeśli się nie uda?

– Wtedy będziemy musieli nauczyć się z tym żyć. Zresztą, są też inne możliwości. – Andy ostatnio sporo czytał na temat sztucznego zapłodnienia.

– Nie chcę, abyś musiał z tym żyć! – wyrzuciła z siebie przez łzy. – Prędzej się z tobą rozwiodę, żebyś mógł się ożenić z kobietą, która urodzi ci dzieci!