– O rany, czym sobie zasłużyłem na taką ucztę? – zażartował przy deserze, kiedy nalewała mu kawę. Zauważył przy tym, że jej nastrój znacznie się poprawił.
– No cóż, pomyślałam, że fajnie jest czasem zjeść porządną kolację, tym bardziej że dziś nie byłam w pracy.
– Więc może powinnaś częściej zostawać w domu? Diana wprawdzie lubiła gotować, ale nie mniej lubiła swoją pracę. Obawiała się nawet, inaczej niż jej siostry, że po urodzeniu dziecka może przeżywać dylemat, czy zostać w domu, czy wrócić do pracy. Na razie nie musiała dokonywać takiego wyboru, więc mogła spokojnie „zwolnić tempo i wyluzować się”, jak zalecił jej lekarz. Powtórzyła to Andyemu, który od razu zapalił się do tego pomysłu i zaproponował wspólne spędzenie weekendu w Santa Barbara.
Przyjęła tę propozycję z zachwytem, więc Andy umówił się także z Billem Benningtonem i jego narzeczoną. Ostatnio Diana zaczęła bardziej cieszyć się życiem – może dlatego, że wierzyła święcie, iż doktor Johnston pomoże jej doczekać się dziecka.
Wszyscy świetnie się bawili, a wybranka Billa, Denise Smith, kompletnie podbiła ich serca. Okazała się dokładnie taka, jak ją opisywał, a na przyszły weekend zaprosiła ich do siebie na kolację. Andy jednak srodze się zawiódł, gdyż Diana nie przyjęła za proszenia, mętnie się usprawiedliwiając. Na osobności wytłumaczyła mu, że akurat w tych dniach spodziewa się owulacji, więc musi odbyć planowane badania i w oznaczonym czasie współżyć z mężem. Obawiała się, że zbyt intensywne życie towarzyskie tylko ją zestresuje.
– A może właśnie zrelaksuje? – prychnął gniewnie Andy. Diana jednak nie chciała ryzykować i umówili się z Denise i Billem na następny tydzień. Andy trochę się z tego powodu boczył, ale Diana robiła wszystko, aby doczekać się upragnionego potomka.
Codziennie rano przed wstaniem z łóżka celebrowała mierzenie temperatury. Zgodnie z instrukcją przystąpiła także do pomiarów poziomu hormonu luteinizującego w moczu. Wskaźnik zabarwił się na kolor niebieski dokładnie tego dnia, kiedy przewidział to doktor Johnston. Po południu Diana zjawiła się więc u niego w celu dokonania pewnych badań. Doktor był zadowolony z wyniku próby.
– Wygląda mi to całkiem ładnie i chyba jest przyjazne – oświadczył, na co Diana zareagowała nerwowym śmiechem. Polecił, aby Diana i Andy współżyli ze sobą następnego ranka, a za raz potem Diana miała jak najszybciej poddać się testowi sprawdzającemu, jak zachowają się plemniki Andyego w jej środowisku wewnętrznym.
Późnym popołudniem tego samego dnia wróciła jeszcze do pracy, aby zdążyć napić się kawy z Eloise. Wieczorem zaś poinformowała Andyego o najnowszych wynikach badań, w tym także o zaleceniu, aby współżyli ze sobą nazajutrz rano.
– Cóż, trzeba będzie odwalić pańszczyznę! – zażartował, nie wiedząc nawet, jak prorocze okażą się te słowa. W nocy dostał rozstroju żołądka, a i rano nie czuł się zbyt dobrze – obawiał się nawet, że bierze go grypa. Nie przypuszczał więc, aby mógł wiele zdziałać.
– Ależ musisz! – naciskała Diana. – Dzisiaj wypada mi owulacja i zaraz potem trzeba przeprowadzić test. Temperatura już mi zaczęła spadać, więc musimy zrobić to teraz!
Miał ochotę wysłać ją do wszystkich diabłów, ale pohamował się i mruknął tylko zgryźliwie:
– Dziękuję za miłą wiadomość!
Przewrócił się na bok, bo nie miał dzisiaj nastroju do „tych rzeczy” i musiał sobie trochę pomóc. W końcu zrobili to, ale seks w tych warunkach był kompletnie wyprany z romantyzmu i nie sprawił im żadnej przyjemności. Po wszystkim bez słowa wyskoczył z łóżka i poszedł wziąć prysznic. Przy śniadaniu oboje też siedzieli milczący i naburmuszeni.
– Przepraszam… – wyjąkała w końcu Diana.
– Nie masz za co. Po prostu nie najlepiej dziś się czuję i tyle. Zapomnij o tym! – rzucił na pozór obojętnie, ale w środku aż go trzęsło. Nie wiedział, co jeszcze go czeka po przeprowadzeniu tego testu, a nie cierpiał kochać się na komendę, w oznaczonych porach i pozycjach. A kto wie, czego jeszcze mogą od niego zażądać?
Na szczęście test wykazał, że jego nasienie przejawia normalną gęstość i żywotność plemników. Doktor Johnston był za chwycony i postanowił wykonać jeszcze ultrasonograficzne badanie macicy Diany. Zapewnił ją, że to badanie nie spowoduje poważnego dyskomfortu i tak rzeczywiście było. Na razie Diana oddychała z ulgą, bo wszystkie wyniki mieściły się w normie.
Po dwóch dniach poddała się następnemu badaniu USG, które miało wykazać, czy pęcherzyk prawidłowo pękał i uwalniał komórkę jajową. Okazało się, że tak, co stanowiło poważny krok naprzód.
Bili i Denise zaprosili ich na kolację, ale Diana w tych dniach żyła w ciągłym napięciu, wyczerpana uciążliwymi badaniami, toteż nie miała nastroju do bywania w lokalach. Zmusiła Andyego, żeby poszedł sam, gdyż wolała położyć się do łóżka i wypocząć. Modliła się, żeby jej wysiłki zakończyły się sukcesem, bo nic innego nie liczyło się już dla niej, nawet praca. Dobrze, że mogła przynajmniej porozmawiać z Eloise i wyżalić się przed nią, ale stopniowo przyjaciele i rodzina stawali się dla niej coraz mniej ważni.
Widziała przed sobą tylko jeden cel i zdawała sobie sprawę, że zaczyna tracić z oczu nawet Andyego.
W poniedziałek znów złożyła wizytę lekarzowi, który pobrał jej krew dla oznaczenia poziomu progesteronu. Wzrost temperatury po wzmożonej sekrecji hormonu luteinizującego oznaczał, że nastąpiła prawidłowa owulacja. Należało więc uzbroić się w cierpliwość i czekać, czy tym razem dojdzie do zapłodnienia.
Dziesięć dni ciągnęło się w nieskończoność. Diana z trudem mogła skupić się na czymkolwiek, choć z drugiej strony nie widziała powodu, aby ten miesiąc różnił się od poprzednich. Lekarz nie zaordynował jej przecież żadnej kuracji, tylko wciąż zbierał dane. Jej optymizm spotęgował jednak fakt, że na dwa dni przed spodziewanym terminem miesiączki dostała mdłości, a w przewidzianym terminie okres się nie pojawił. Cała w skowronkach zadzwoniła z pracy do doktora Johnstona, informując go o tym obiecującym zjawisku. On jednak ostudził jej nadzieje, prosząc, aby poczekała jeszcze dzień lub dwa, gdyż organizm ludzki nie jest maszyną i zdarzają się odstępstwa od normy. Trzeba trafu, że tej samej nocy dostała okres i do rana płakała w poduszkę. Cała ta sytuacja działała na nią coraz bardziej przygnębiająco.
Po jej następnym telefonie doktor zasugerował, żeby zgłosił się do niego mąż, gdyż, jak dotąd, wyniki jej badań mieściły się w normie.
– No, to ładnie. Ciekawe, co to ma znaczyć? – zdenerwował się Andy, kiedy Diana powtórzyła mu propozycję doktora. – Czyżby myślał, że to moja wina?
– Co za różnica, czyja to wina? – tłumaczyła cierpliwie. – Może ani moja, ani twoja, a może wszystko jest w porządku i potrzebujemy tylko czasu? Nie bądź taki zasadniczy!
Przemawiała do niego łagodnie, ale Andy o mało się nie wściekł, kiedy chciał umówić się telefonicznie na wizytę i pielęgniarka poleciła mu przynieść próbkę swojego nasienia, i mało tego – na trzy dni przed jej pobraniem powstrzymywać się od stosunków płciowych!
– Ciekawe, jak mam to zrobić? – zrzędził Andy. – Trzepać kapucyna w biurze i zaraz lecieć z tym do doktora? Wszystkie sekretarki posikałyby się ze śmiechu!
– A myślisz, że dla mnie to przyjemność raz po raz latać na USG? Przynajmniej nie pogarszaj sytuacji.
Sytuacja jednak była wystarczająco zła i oboje o tym wiedzieli.
– Dobra, dobra – mruknął i nie poruszał już więcej tego tematu. Rankiem w dniu umówionej wizyty kłócił się z Dianą przy śniadaniu, a wobec doktora Johnstona zachowywał się wręcz agresywnie. Ze złością odwarkiwał, że nie miał trypra, syfa, rzęsistka ani półpaśca, ani też stanów zapalnych, obrzęków ani problemów ze swoją sprawnością seksualną. Nie przechodził też w życiu żadnych cięższych chorób.
Lekarz wyczuł od razu jego wrogie nastawienie, ale w swojej praktyce nie z takimi pacjentami miał do czynienia. Zdawał sobie sprawę, że stawia Andyego w deprymującej sytuacji, bo wyglądało to, jakby kwestionował jego męskość. Wyjaśnił, że pobierze od niego tylko krew dla oznaczenia poziomu hormonów, a przyniesioną próbkę nasienia podda analizom laboratoryjnym dla ustalenia liczebności plemników i profilu hormonalnego. Nie wykluczał także konieczności powtórnego badania krwi, gdyż poziom hormonów męskich ulegał zmianom nawet w zależności od pory dnia lub stanu zdrowia mężczyzny.
Oprócz pobrania krwi zbadał także stan powrózków nasiennych Andyego, których drożność mogła mieć poważny wpływ na jego płodność. Zanim Diana przyjechała po niego, Andy był już kompletnie wypompowany. Badania, które przechodził, nie powodowały wprawdzie dyskomfortu fizycznego, lecz wiązały się z silną presją psychiczną. Ulgę przyniosły mu dopiero wyniki testów, które zaświadczyły, że wszystkie wskaźniki mieściły się w normie. Gęstość nasienia i ruchliwość plemników, jak również poziom hormonów, osiągnęły wręcz idealne wartości.
– I co teraz? – spytał Andy po trzech dniach, kiedy doktor Johnston sam zadzwonił do niego, aby poinformować go o wynikach testów. Oczywiście, z radością przyjął nowinę, że nic mu nie dolegało, ale od tego momentu zaczął poważniej niepokoić się o Dianę. – Czy to znaczy, że z nami jest wszystko w porządku i potrzebujemy tylko czasu?
Gdyby usłyszał twierdzącą odpowiedź, uznałby, że warto było przejść tę całą drogę przez mękę. Jednak Johnston nie miał zamiaru tak łatwo odpuścić.
– To całkiem możliwe, ale jeśli idzie o Dianę, chciałbym się dokładniej upewnić. Niepokoi mnie to, że kiedyś miała założoną spiralę, więc jeszcze w tym miesiącu, przed owulacją, chciał bym wykonać pewne badania, aby otrzymać pełny obraz stanu jej górnych dróg rodnych. Nastąpi to poprzez wstrzyknięcie do nich płynu kontrastowego i wykonanie zdjęcia rentgenowskiego.
W jego ustach zabrzmiało to całkiem zwyczajnie, ale Andy za pytał podejrzliwie:
– A czy to będzie bolało?
– Czasami boli – odpowiedział szczerze lekarz. – Ale na pewno jest trochę nieprzyjemne.
"Łaska losu (Nadzieja)" отзывы
Отзывы читателей о книге "Łaska losu (Nadzieja)". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Łaska losu (Nadzieja)" друзьям в соцсетях.