Najgorsze, że ona też nie umiała już myśleć o niczym innym. Można by przypuszczać, że w jej rodzinie kobieta nic nie znaczyła, dopóki nie miała dzieci lub przynajmniej nie była w ciąży. Cóż z tego, że robiła, co mogła, skoro nic z tego nie wychodziło?
– Przepraszam, tak się tylko zastanawiałam – usprawiedliwiała się Samanta. – Nie widziałam cię przez dłuższy czas, więc myślałam…
– Tak, wiem… – odburknęła ponuro Diana. Oczywiście doceniała dobre intencje swoich sióstr, ale czy musiały się czepiać za każdym razem? Ich natrętne pytania brzmiały jak oskarżenia. Czy wystarczająco się starała? Czy oboje z Andym są zdrowi? Diana też się nad tym zastanawiała, ale nie znajdowała odpowiedzi zadowalających ani ją, ani siostry.
– Mam przez to rozumieć, że nie? – podpytywała dalej Samanta, na co Diana spiorunowała ją wzrokiem.
– Masz przez to rozumieć, żebyście dały mi wreszcie spokój! Wystarczy ci, jeśli powiem, że jeszcze nie wiem? Czy może mam zadzwonić do ciebie, kiedy dostanę okres i podać ci dokładny czas? A może lepiej przefaksować? Albo wywieszę duży plakat na Bulwarze Zachodzącego Słońca, żeby mama nie musiała obdzwaniać swoich koleżanek i kablować im, że u biednej Diany ciągle nic!
Wyrzucając z siebie te słowa, była bliska płaczu. Samancie zrobiło się jej żal. Jak widać, to, co wydawało się takie proste, nie dla wszystkich było proste – w każdym razie nie dla Diany i Andyego.
– Och, nie bądź taka przewrażliwiona. Di. Chcieliśmy po prostu wiedzieć, co u ciebie słychać. Przecież wiesz, że wszyscy cię kochamy.
– Cieszę się z tego powodu, ale u mnie nic nie słychać. Czy wyrażam się dostatecznie jasno?
Akurat w tym momencie dołączyli do nich Seamus i Andy. Seamus trzymał na barana małego synka.
Andy rozpływał się nad obrazami Seamusa, ale zauważył na pięcie na twarzy Diany, więc szybko się pożegnali. Przez całą drogę do restauracji Diana się nie odzywała, więc i on milczał. Od razu wyczuł, że musiały ją zdenerwować wścibskie pytania siostry.
– Coś nie tak? – zapytał oględnie. – Pewnie Samanta powiedziała ci coś nieprzyjemnego?
– Oczywiście, to co zawsze – prychnęła gniewnie. – Pytała, czy jestem już w ciąży!
– To nie mogłaś jej powiedzieć, żeby pilnowała swego nosa? Nachylił się, aby pocałować Dianę, która zmusiła się do uśmiechu. Czuła się głupio, bo Andy był dla niej taki dobry, a ona dawała się tak łatwo wyprowadzić z równowagi!
– Boże, jak ja nie cierpię tych idiotycznych pytań! – narzekała. – Niech trochę poczekają, a same zobaczą!
– Widzisz, one cię kochają i na pewno chcą dla ciebie dobrze – tłumaczył cierpliwie. – A może jesteś już w ciąży, tylko jeszcze o tym nie wiesz? Ta noc w Monte Carlo była jedyna w swoim rodzaju!
– Sam jesteś jedyny w swoim rodzaju! – Pocałowała go w szyję. – Wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy ślubu!
Trudno było uwierzyć, że od ich ślubu upłynął już rok. Dobrze się czuła w małżeństwie, zresztą w ciągu tego roku mieli pełne ręce roboty i wszystko byłoby w porządku, gdyby udało im się począć dziecko. Oboje cenili swoją pracę, rodziny i przyjaciół, więc nieprawdą byłoby stwierdzenie, że zależy im tylko na dziecku, ale Dianie coraz bardziej na tym zależało.
– Pewnie myślisz, że jestem głupia, bo tak się tym przejmuję? – podpytywała Andyego w drodze do „L0rangerie”.
– Bynajmniej, ale wolałbym, żebyś nie popadała w obsesję na tym punkcie. Nie przypuszczam, aby to cokolwiek pomogło.
– Ale to trudne. Czasem mam wrażenie, że całe moje życie kręci się wokół mojego cyklu biologicznego.
– Staraj się nie dopuścić do tego. Powtarzam ci to w kółko, tylko że nie chcesz mnie słuchać. – Uśmiechnął się, powierzając wóz obsłudze parkingu. Jeszcze raz pocałował Dianę, tylko tym razem dłużej przytrzymał ją w objęciach. – Pamiętaj, że w tym wszystkim liczymy się tylko ty i ja, a całą resztę należy sprowadzić do właściwych wymiarów.
– Chciałabym tak lekko do tego podchodzić jak ty! – westchnęła z zazdrością. Podziwiała jego rozsądek i zrównoważenie.
– Idę o zakład, że gdybyś choć trochę się wyluzowała, to na pewno by się udało! – Strzelił z palców, co Diana skwitowała śmiechem, biorąc go pod ramię.
– Spróbuję – obiecała.
Klienci w sali restauracyjnej odprowadzali wzrokiem młodą parę, zanim kelner wskazał im przytulny stolik w narożniku. Za mówili wino i gawędzili o błahych sprawach, dopóki Andy nie złożył zamówienia. Dianie wreszcie poprawił się humor po rozmowie z Samantą.
Na przystawkę zjedli jajecznicę z kawiorem i szczypiorkiem, podaną w połówkach skorupek. Danie główne stanowił homar podlewany szampanem. Po deserze Diana poszła do toalety. Przyczesała włosy, poprawiła makijaż i patrząc na siebie w lustrze, uznała, że do twarzy jej w sukience przywiezionej z Anglii. Jednak gdy zamknęła się w kabinie, znalazła jednoznaczny do wód na to, że upojna noc w Monte Carlo nie wydała owoców – plamę świeżej krwi. Zabrakło jej tchu, kabina zdawała się wirować przed oczami. Opanowała się siłą woli, ale myjąc ręce nad zlewem, czuła kompletną pustkę w środku.
Postanowiła nie mówić nic Andyemu, ale zdradził ją wyraz oczu. Andy znał już na pamięć terminy jej cyklu, więc z góry wiedział, że ten weekend przyniesie odpowiedź, czy wycieczka do Europy zakończyła się sukcesem. Dlatego wystarczyło, że na nią spojrzał, a od razu odgadł.
– Przykra niespodzianka? – spytał ostrożnie, bo znał jej reakcje, ale Diana była tak przybita, że nie zwracała uwagi na jego uczucia. Nie zdawała sobie sprawy, że sytuacja jest przygnębiająca także i dla niego, bo powoli zaczynał wątpić również w swoje możliwości.
– Nawet bardzo przykra! – rzuciła, patrząc w inną stronę. Z jej punktu widzenia cała wycieczka do Europy okazała się czasem zmarnowanym, zresztą w tej chwili całe życie uważała za zmarnowane.
– Nic się nie stało, kochanie. Będziemy próbować dalej. – Andy usiłował ją pocieszyć, ale ona w myśli dopowiedziała:
„…i dalej bez skutku”. Zaczęła już wątpić w sens dalszych prób. I kto to mówił, że niepotrzebnie się zadręcza?
– Muszę pójść do specjalisty! – oświadczyła ponuro, kiedy kelner przyniósł kawę. Wieczór i tak miała popsuty. Dziecko stało się głównym celem jej życia, przy którym zarówno praca, jak i grono przyjaciół, a chwilami nawet mąż, przestawali znaczyć cokolwiek. Wprawdzie zarzekała się, że pragnienie dziecka nie przesłania jej całego świata, ale oboje wiedzieli, że to nie prawda.
– Może porozmawiamy o tym kiedy indziej? – zaproponował delikatnie Andy. – Przecież nie ma pośpiechu. Niektórzy twierdzą, że dopiero po dwóch latach należy zasięgać porady u specjalistów.
Diana jednak była bliska płaczu i nie dawała sobie nic wyperswadować. W dodatku czuła znienawidzone bóle miesiączkowe, co dodatkowo wzmagało jej drażliwość, choć i bez tego zrobiła się nerwowa.
– Nie chcę czekać tak długo!
– Wobec tego poczekajmy jeszcze dwa miesiące. Przez ten czas zorientujesz się, ile jest wart ten łapiduch.
– Już wiem. Jack mówi, że to jeden z najlepszych specjalistów w kraju.
– Ach, więc wtajemniczasz Jacka w nasze kłopoty? Ciekawe, co mu powiedziałaś. Że mi nie staje, czy że w dzieciństwie przechodziłem świnkę?
Był zły na nią, bo jego zdaniem nadmiernie rozdmuchiwała całą sprawę. A jeszcze, na domiar złego, psuła wspólny wieczór w rocznicę ich ślubu!
– Musisz brać wszystko do siebie? Powiedziałam mu tylko, że mam problemy, a tego specjalistę polecił mi mój ginekolog. A o ciebie wcale nie pytał, nie denerwuj się.
Próbowała załagodzić sytuację, ale Andy na serio się rozzłościł. Tym bardziej że w duchu wyrzucał sobie, iż ją zawiódł.
– A niby dlaczego nie mam się denerwować, jeśli co miesiąc urządzasz mi taką scenę? Za każdym razem, gdy masz okres, rozpaczasz, jakby od tego się umierało i wpatrujesz się we mnie z takim wyrzutem, że znowu cię nie zapyliłem, jakby to była moja wina! Zresztą może to i moja wina, ale może nie, tylko ty masz już fioła na tym punkcie! Jeśli to ma coś pomóc, idź nawet do dziesięciu specjalistów, a jeśli będę musiał, to też pójdę z tobą.
– Co to ma znaczyć: „jeśli będę musiał”? – Poczuła się urażona jego słowami, a zresztą i tak mieli zepsuty wieczór. – Chyba to nie jest tylko mój problem, dotyczy nas obojga?
– Owszem, ale dzięki tobie. Swoją histerią i obsesją na punkcie ciąży wykańczasz nas oboje. Nawet gdyby twoje siostry za chodziły co chwilę w ciążę, a ty nie, to co z tego? Czy dlatego nie możemy choć trochę pożyć jak normalni ludzie?
Diana z płaczem opuszczała restaurację, a przez całą drogę nie odezwała się ani słowem. W domu zamknęła się w łazience i długo stamtąd nie wychodziła. Płakała nad dzieckiem, którego nie była w stanie począć i nad zmarnowanym wieczorem w rocznicę ślubu. Zastanawiała się też, że może Andy ma rację, a ona niepotrzebnie histeryzuje. Może istotnie chciała tylko rywalizować z Gayle i Samantą?
Kiedy w końcu wyszła z łazienki, ubrana w nocną koszulę z różowego atłasu, kupioną w Paryżu – Andy czekał na nią w łóżku.
– Przepraszam cię, kochanie – odezwał się cicho. – Nie powinienem był tego wszystkiego mówić. To pewnie przez to, że i ja się rozczarowałem.
Otoczył ją ramionami i przyciągnął do siebie. Zobaczył wtedy, że płacze.
– To nieważne, kochanie, czy będziemy mieli dzieci, czy nie – uspokajał ją. – Dla mnie tylko ty się liczysz, bo cię kocham.
Bardzo chciała go zapewnić, że i ona czuje to samo, ale nie by łaby to cała prawda. Owszem, kochała go, ale równie silnie pragnęła dziecka i wiedziała, że dopóki nie zaspokoi tej potrzeby – w ich małżeństwie pozostanie pewien niedosyt.
– Kocham cię, Di! – szepnął Andy i przytulił ją mocno do siebie.
– Ja cię też kocham, ale czuję się tak, jakbym cię zawiodła.
– Gówno prawda! – palnął, na co musiała się uśmiechnąć. – Nikogo nie zawiodłaś, a jak dobrze pójdzie, to jeszcze urodzisz bliźniaki i twoje siostry pękną z zazdrości!
"Łaska losu (Nadzieja)" отзывы
Отзывы читателей о книге "Łaska losu (Nadzieja)". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Łaska losu (Nadzieja)" друзьям в соцсетях.